Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2014, 03:52   #15
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Nieumarli, truposze, żywi inaczej... Dla Grzmota były to przeszkody do pokonania. Całe wydarzenie, o które mieszkańcy tutaj robili tyle szumu, było przecież wyłącznie kolejnymi zawodami, z których składało się życie. Właśnie wtedy, kiedy zastanawiał się w którym kierunku ruszyć wraz ze swoim korbaczem, ktoś z murów krzyknął o dziecku za murem. To przecież była jawna próba oszustwa, chcieli po prostu wybiec na zewnątrz, tam gdzie było więcej nieumarłych. Nie mógł na to pozwolić, szybko zajął miejsce w kawalkadzie. Mimo że nie miał czterech nóg ani solidnych podków, był w stanie pędzić jak niejeden koń.

Odczekał aż brama się otworzy i ruszył wraz z całym podjazdem. Parszywa dwunastka cwałowała w jedenastu dwunastych i grzmociła butami o ziemię w jednej dwunastej. Paladyni i kapłani oczyszczali nieco drogę, odganiając nieumarłe stwory i wiodąc klin wprost ku cmentarzowi, gdzie ponoć ktoś kogoś widział.

[media]http://www.wizards.com/dnd/images/ebee20050725a_med.jpg[/media]
Po drodze mijali liczne szkielety, ludzi, orków, jakiegoś trolla, czy nawet ogra. Jednak wzrok grzmota przyciągnął szkielet niejako niedźwiedzia. Najprawdopodobniej sowoniedźwiedzia, ale jednak niedźwiedzia. Krew się w nim niemalże zagotowała, na chwilę przestał myśleć i nieco zbaczając zaszarżował na stwora. Potężny korbacz z morderczą siłą zderzył się z korpusem nieumarłego. Niestety ten nie pozostał dłużny i odwinął się na odlew szponami, zostawiając na Grzmocie cztery krwiste szramy, które jedynie o malutki włos były od tego, żeby doprowadzić do samowypatroszenia się goliata. Ten nagły wybuch bólu natychmiast otrzeźwił mieszkańca gór i sprowadził na ziemię. Musiał coś zrobić, natychmiast i to z głową, inaczej mógł stracić również ją, a nie jak do tej pory jedynie sporą dawkę juchy. Zamarkował uderzenie, ale zamiast je wyprowadzać, mocno uderzył stopą o ziemię, uwalniając magię zaklętą w butach.

Stwór niemalże się utrzymał mimo wywołanego wstrząsu, ale w ostatniej chwili padł jak podcięty. Grzmot nie miał zamiaru tracić danej mu okazji. Przygrzmocił solidnie w leżący szkielet, ten na szczęście nie dał rady schwycić ani zadrapać dalej goliata i skończył jako sterta odłamków kości, której raczej nawet magia nie byłaby w stanie przywrócić do życia. Grzmot stanął jedną nogą na spękanej czaszce i uniósł korbacz w geście zwycięstwa. Po chwili jednak dotarło do niego co się dzieje, był sam na błoniach, pośrodku grupy nieumarłych, którzy powoli przestawali panikować oddalając się od świętych słów skandowanych przez kleryków i paladynów w podjeździe. Zaś sam Var krwawił jak patroszona kozica. Przełknął ślinę, już w biegu wyciągnął fiolkę z magicznym leczniczym eliksirem i pochłonął zawartość jednym haustem. Może nie załatwiło to wszystkich problemów, ale dzięki temu stał i się nie wykrwawiał. Zrobił więc poważny użytek z tego, co mu matula natura dała i popędził niczym północny wiatr, dobiegając do koni w momencie, kiedy podjazd zwolnił dojeżdżając do muru cmentarza.

Jakiś szkielet i zombie, próbowały się dostać do domku stojącego tuż przy cmentarzu, zupełnie jakby ktoś tam był. Dzieciaka jednak nie było nigdzie widać. Martwa kobieta, próbująca wyważyć drzwi, w końcu przebiła się wraz z towarzyszącym jej szkieletem przez wątłe drewno. Nie zastanawiając się zbyt długo, dobiegł do pary i przywalił na odlew oburącz korbaczem. Kobieta była ładna, nawet mimo śmierci, była ślicznie ubrana a jej twarz poprawiona barwiczkami. Była, dopóki cios Grzmota nie wysłał jej w powietrze z przetrąconym kręgosłupem i zmiażdżonymi żebrami. Nie było jednak czasu na celebrowanie kolejnego utrupionego trupa, koło niego stanął sir Hornulf i zablokował cios szkieletu. Rycerz wyglądał strasznie, cieszył się że paladyn jest po jego stronie. Wraz z człowiekiem zwarli się z umrzykiem w boju o to, kto zazna wiecznego spokoju.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline