Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2014, 22:26   #166
Quelnatham
 
Quelnatham's Avatar
 
Reputacja: 1 Quelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetny
Genasi choć przedzierał się przez dżunglę spodziewając się, że w każdej chwili potwór może wychynąć zza krzaków nie myślał, że właśnie krzak będzie potworem. Niemniej szybko splótł czar i dwa ogniste promienie poleciały w kierunku drzewa. Zaklęcie trafiło, rozrywając korę i wiercąc dwie ogniste dziury w pniu drzewa i...tyle. Może to przez wilgotny klimat, może przez cienistą naturę miejsca, a może był jakiś inny powód, ale… drzewo nie wydawało się specjalnie podatne na ogień, ani też nie zajęło płomieniami. Zaklęcie Thaeira niewątpliwie wyrządziło mu szkodę, ale roślinny potwór nie wydawał się na ogień podatny. Hao zamachnął się i z impetem wbił włócznię w pień drzewa, co wydawało się bestii przeszkadzać jeszcze mniej niż ogień.
Neraph jednak krzyknął.- Zajmij wroga, a ja spróbuję odciąć Cervail!

Czarodziejka bowiem walczyła, próbując krótkim sztyletem przeciąć lianę która oplatała jej nogę. I wydawało się że siły dosłownie ją opuszczają. Sam zaś genasi musiał mierzyć się z ruszającymi w jego kierunku lianami. Widocznie miał kolejną ofiarą roślinnego czatownika. Szybkim ruchem osłonił się niewidzialną tarczą mocy i posłał kolejne płomienie przeciw figowcowi.
Hao wspinał się jak wiewiórka próbując dotrzeć do słabnącej Cervail, gdy kolejne ogniste promienie żłobiły otworki w pniu drzewa. Roślinne pędy niczym bicze przecinały powietrze. Większość uderzała w ziemię w pobliżu Thaiera. Jednak ruchliwy cel jakim był genasi, nie dawał się łatwo pochwycić. Hao miał trudniej… był w teorii łatwiejszy do trafienia. Jednak neraph wydawał się niezwykle zwinny, a i przywykły do zmienności Limba, dobrze sobie radził na nietypowym podłożu jakim były konary po których przeskakiwał w drodze do celu.

Nagle jedna roślinna macka owinęła się wokół ręki Thaeira i zaczęła ciągnąć genasi w górę! Drugą ręką splótł proste bojowe zaklęcie mając nadzieję, że zniszczy wiążące go pnącze. Trzy pociski mocy poleciały i zdołały zerwać pnącze które pękło z trzaskiem. Tymczasem Hao uwolnił osłabioną Cervail, która zaczęła spadać w dół. Thaeir rzucił się pędem w jej kierunku i uniósł się nad ziemię. Z impetem wpadła w jego ramiona przybliżając go o kilka stóp do ziemi. Lewitacja jednak złagodziła upadek i nie wydawało się żeby, któremuś z nich coś się stało. Mag łagodnie opuścił się na ziemię, ciągle przytrzymując Cervail.

Hao zeskoczył w dół, po drodze chwytając za swoją włócznię, zarówno amortyzując tym działaniem swój skok, jak i wyrywając dzidę z drzewa. Następnie mimo wyraźnego urazu kostki wrzasnął .-Odwrót!
I rzucił się do ucieczki w głąb ruin. Genasi bez zbędnego zastanawiania zarzucił nieprzytomną czarodziejkę na plecy i ruszył za nim. Była z pewnością piękną kobietą, ale znacząco spowalniała odwrót maga. Tym bardziej, że czarodziej nie czuł się w pełni sił. Dotyk drzewa nieco go osłabił.

Cała trójka schowała się szybko za murem pierwszych ruin.
-Co teraz?- spytał Hao, również wyraźnie zmęczony.
Genasi nerwowo przygryzał swój policzek. Nie wiedział co odpowiedzieć na to pytanie. Statek prawie na pewno już odpłynął, Cervail była nieprzytomna, byli sami na przeklętej złowrogiej wyspie na Planie Cienia. Jedyną nadzieją i potencjalnie największym zagrożeniem były te dziwne ruiny. Starając się zachować pozór pewności siebie odparł wreszcie:
- Musimy znaleźć portal. Miasta często powstają wokół portali. Spróbujmy tylko ją ocucić.
Zaczął poklepywać kobietę po twarzy, a gdy nie dawało to żadnych skutków wyciągnął bukłak i polał ją odrobiną wody.
-Ty ją cuć… ja pójdę na zwiady.- zadycydował neraph i ruszył w głąb ruin, bardzo ostrożnie rozglądając się dookoła.

Cervail w końcu się ocknęła pytając cicho.-Co się...stało?
- Emm… Zaatakowało nas drzewo. Jedna liana cię złapała i straciłaś przytomność. - odpowiedział Thaeir. Brzmiało to bardzo źle, więc postanowił dodać coś bardziej optymistycznego. - Jesteśmy w ruinach jakiegoś miasta. Hao poszedł się rozejrzeć. Odpocznij trochę. Czuję, że zaraz znajdziemy nasz portal.

-Czuję się osłabiona.-westchnęła Cervail pocierając czoło.-A co będzie jeśli ten portal prowadzi do kolejnego groźnego miejsca?
Genasi ucieszył się w duchu. Przynajmniej na to był przygotowany. - Nie martw się o to, potrafię sprawdzić dokąd wiedzie portal. -odparł pewnie. -Odpocznij jeszcze chwilę, zaraz wróci Hao i zobaczymy.. gdzie najlepiej pójść.

-Co będzie jeśli wiezie nie tam gdzie trzeba? Wrócimy na statek?- spytała niepewnie Cervail i z wyraźną obawą w głosie. Wszak możliwie, że nie będą mieli gdzie wracać.

- Najpierw znajdźmy ten portal, później będziemy się martwić o… to co później - uciął Thaeir. Wstał, otrzepał swoją szatę i pomógł podnieść się czarodziejce. Był prawie pewien, że usłyszał nadchodzącego nerapha.
Hao rzeczywiście wrócił i powiadomił resztę o znalezieniu portalu. Istniał taki w głębi tego miejsca, toteż cała trójka ostrożnie udała się w jeog kierunku pod kierownictwem nerapha. Tym razem unikali skupisk roślinności, wszelkich cieni i ogólnie każdego podejrzanego miejsca.

Aż dotarli przed portal… gigatnyczny portal.
-Czyż on nie jest piękny?- zapytała z zachwytem Cervail.

Sądząc miny Hao, neraph miał inne zdanie na ten temat. Genasi ucieszył się razem z czarodziejką. Nigdy nie widział czegoś tak wspaniałego! Nie czuł takiej nadziei… i strachu. Prędko przygotował się do rzucenia odpowiedniego zaklęcia. Szepcząc tajemne słowa wykreślił krąg, wyciągnął małe lusterko i soczewkę. Na nich też narysował palcem lśniące znaki. Ze swoimi magicznymi przyrządami ruszył do portalu oglądając zarówno kamienie, które go budowały jak i przestrzeń za nim. Ten inny świat do którego miał wieść. Wynik tego działania był równie mroczny, co przewidywalny. Portal prowadził bowiem na Plan Cienia. Genasi odsunął się zaskoczony od przejścia. Był tak przekonany, że musi być stąd wyjście, że nie brał pod uwagę takiej możliwości. Niemniej odwrócił się z poważną miną do towarzyszy.
- To przejście nie prowadzi do innej sfery… ale na pewno wyprowadzi nas stąd. Statek pewno już odpłynął. Zresztą.. myślę, że nie poczekał nawet pół świecy. To nasze jedyne wyjście.

-To nie brzmi zachęcająco… a jeśli tam jest gorzej niż tu?- stwierdził Hao.-Może powinniśmy jednak zaryzykować powrót na statek?
-Ale Plan Cienia… to jednak jest jakiś postęp.- stwierdziła po namyśle Cervail.

Thaeir tylko jej przytaknął i zaczął uruchamiać przejście. Musiała je stworzyć jakaś przemyślna cywilizacja, bo zamiast słów czy ofiar portal wymagał tylko użycia dźwigni. Genasi podszedł do niepokojącego posągu i pociągnął za drążek. Po drugiej stronie widać było podobną świątynie z jednym wyjątkiem. Światu po drugiej stronie brakowało barw.

- No… to ruszajmy. - powiedział genasi. Nie zabrzmiało to w połowie tak raźno jak miało. Szli przecież z cienia w cień. Nie miał już sił silić się na optymizm.
 
Quelnatham jest offline