Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2014, 12:29   #67
Dragor
 
Dragor's Avatar
 
Reputacja: 1 Dragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłość
gdyby wzrok mógł zabijać Iron man z pewnością nie wyszedł by żywy z TARDIS. Jednak poza groźnym spojrzeniem Mistrz nie odpowiedział na tyradę milionera tylko zajął się pilotowaniem niebieskiej budki.

Gdy w końcu się zatrzymali i drzwi TARDIS się otworzyły na zewnątrz trwała bitwa o Nowy Jork z Dalekami. Mistrz uważnie obserwował mały monitor przy konsoli nim dał znak. Iron man wystrzeił przed siebie na pełnej mocy silników widząc Doktora który swoi m zwyczajem biegł przed siebie niczym rasowy maratończyk.
Gdy Władca Czasu potknął się Stark zderzył się z nim spychając go z otwartej dziury w przestrzeni, która wyglądała jak do jakiegoś mrocznego wszechświata. Przez krótki moment Tony mógł zobaczyć zdziwioną twarz kosmity nim nagle cały świat utonął w złocistej mgle.
Fala złota zdała się mieć swój początek w TARDIS, ale Stark nie miał czasu się nad tym zastanawiać, bowiem w złocistej mgle zaczęły się pojawiać jakby okna w czasie. Zobaczył siebie samego na statku Dalek'ów walczącego w czasie gdy Dotkor programowała system komunikacji. Widziała jak Steve i Doktor wybiegają z kościoła w czasie gdy on poleciał ku rozbitemu Helicarrier'a i zostja dopadnięci przez Reaper. W następnych scenach już go nie było.

Wdział Doktora rozmawiającego z piękną ciemnowłosa dziewczyna w wikortańskiej suki. Tam sama dziewczyna ginęła spadając z dużej wysokości wraz z lodowym posągiem. Zobaczył ja znów w współczesnym ubraniu i Doktora w brązowej szacie mnicha.
Natsępna seria obrazów przedstawiała przygody pary. Doktor stojący przed słońcem, którego ciemne plamy nadawały mu wygląd wielkie gniewnej twarzy. Owa dziewczyna na pokładzie łodzi podwodnej. Doktor, jego towarzyska i dwojak dzieci w wymarłym wesołym miasteczku i wiele, wiele innych.
W końcu pozostało jedno okno zatrzymane się na jednej scenie. Stary człowiek o siwych włosach w którym Star z trudem rozpoznał swojego znajomego Władce Czasu i tą samą dziewczynę siedzącą przy nim czytając wiersz

"And now it's time for one last bow,
Like all your other selves.
Eleven's hour is over now,
The clock is striking twelve's."




Potem stary Doktor wychodzi na wierzę kościoła. Nad zniszczonym zimowym miasteczkiem unosiły się bojowe statki Dalek'ów. Niebo otworzyło się w wąskim, jasnym przesmyku. Z niego wypłyną strumyk złotej mgły podobnej do fali jaka wysłał go w to miejsce. Doktor poderwał się coś krzycząc ale Stark nie mógł zrozumieć. Z jego ciała zaczęła się wydzielać energii która zniszczyła wszystkie statki i eksplodowała w fantastyczniej flarze światła.
nastepnie widział wnętrze TARDIS i doktora w jego młodej postaci. Dziewczyna prosiła go by się nie zmieniał, ale on tylko się uśmiechnął. W błysku światła Stark ujrzał Dwunastego Doktora.
Ten miał siwe włosy, trochę pociągłą twarz i wyraziste oczy. Wyglądał na zdziwionego. Stark usłyszał jeszcze "Czy wiesz jak pilotować to coś?" i świat pogrążył się w czerni.



Następną rzeczą jaką ujrzał był sufit TARDIS. Gdy obrócił głowę zobaczył Mistrza leżącego na boku najwyraźniej nieprzytomnego.
- Sir - odezwał się głos Jarvis'a. - Sexy chce pana przerosić. Wykorzystała moc anomali przestrzenniej stworzonej prze Zolę, by pokazać panu przyszłość Doktora. Obawiała się, że nie będzie chciał go puścić wiedząc dokąd podąża. Ona wie że przyszłość jest dla niego jasna, ale chce by sam ją przeżył. Dlatego to co pan zobaczył musi pan zachować wyłącznie dla siebie i pozwolić Doktorowi odjeść do jego własnego wymiaru.
Mistrz tymczasem wydał z siebie gniewny pomruk i wstał z trudem.
- Świetnie, TARDIS z poczuciem humoru - warknął i wstał. - Bawi cię rzucanie ludzimi po ścianach?! Nie wiem jak Doktor z tobą wytrzymuje!
Władca Czasu zerknął na dane na monitorze i uśmiechnął się krzywo.
- Przynajmniej jesteśmy w właściwym miejscu - powiedział i podszedł do drzwi.
Stali przed kościołem w którym ukrywał się wcześniej Spider-man. Na ulicy było mnóstwo zdezorientowanych ludzi. Z strzępków rozmowy można było wnioskować, że nie mają pojęcia co się stało. Przez tłum przecisnęli się Doktor i Kapitan, cali i zdrowi.
- I się udało! Tak jam mówiłem! - Zawołał wesoło Doktor. - Dobra robota Tony!
 
__________________
Gallifrey Falls No More!

Ostatnio edytowane przez Dragor : 30-05-2014 o 13:13.
Dragor jest offline