Gdy tylko Miron przestał mówić, Jarret wlał do gardła resztę zawartości szklanki i głośno przełknął, zwracając tym na siebie uwagę. - Może i zabrzmiało to mało PR-owo, ale niech nie bierze Pan tego do siebie. Jarret spojrzał w oczy rozmówcy przykuwając chwilowo jego uwagę. - Bierzemy tę robotę i będziemy postępować wedle Pana instrukcji. Jak sam Pan powiedział, łatwa fucha, po wykonaniu której wszyscy dostają czego chcą i odchodzą w swoją stronę. Zrozumiano. Ostatnie słowo podkreślił głośno odstawiając szklankę na matowe szkło blatu. - Ostatnią wymaganą rzeczą jest ustalenie telefonu alarmowego. W razie komplikacji skontaktujemy się z Panem na ten właśnie numer. Po robocie zostanie on zniszczony i zapomniany. Najprawdopodobniej nie będzie to konieczne, ale lepiej posiadać dodatkowe możliwości. Koszty żadne, a ewentualne korzyści nieocenione. Sam Pan rozumie. Kontakt ten może przekazać nam pana pracownik przed samą akcją. Zakończył mówiąc spokojnym i rzeczowym tonem. Na twarzy Jarreta ciągle malował się delikatny uśmiech odzwierciedlający spokój i opanowanie.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |