Po chwili niezręcznej ciszy jaka nastąpiła po przedstawieniu nowego gościa odezwał się wreszcie Staszek.
- Cześć. No to… - rozejrzał się po zgromadzonych jakby szukał kogoś kto powie wszystko za niego.
- Ten facet w szlafroku -zmienił głos na bardziej poważny -
Pan profesor wezwał nas tutaj, bo w mieście pojawiła się czarna wołga, która jest jakimś strasznym i dawnym zagrożeniem dla wszystkich. - Ehm, witam. Czyli sytuacja naprawdę jest poważna? No nic. Wygląda, że będę w to wmieszana tak czy inaczej - mruknęła
Nessei, przeczesując ręką włosy.
- A “Facet w szlafroku” czy inny pan profesor to w ogóle ma jakieś imię? - zagadnęła, czując się dość niezręcznie. Cała sytuacja wydawała jej się co najmniej dziwna.
- Franciszek. - Odpowiedział jej sam zainteresowany wracając z kuchni ze sporym dzbankiem parującej aromatycznej herbaty.
Ariana cmoknęła głośno z dezaprobatą na użycie przez dwójkę słów “facet w szlafroku” użyte w odniesieniu do profesora.
Andrzej zebrał myśli i skupienie. Obserwował nowe twarze, lecz nic nie mówił.
- A mnie starsi kumple mówili, że to jakaś mafia która kroi młodych ludków… może to po prostu wampiry, co? A nie żadne przedwieczne demce… - powiedział szeptem do
Stasia.
- No ja nie wiem. Myślałem, że to tylko taka historyjka. Nowa Baba Jaga. - odszepnął do
Andrzeja, ale widząc karcący wzrok profesora (no tak! przecież nie szepcze się w towarzystwie) wyprostował się i powiedział głośno i poważnie do wszystkich zgromadzonych:
- Jak zatem ee możemy panu pomóc? Krzysztof otrzeźwiał nagle i również spojrzał na profesor oczekując odpowiedzi. Na razie zastanawiał się czy wie coś o tej całej Czarnej Wołdze, ale przeszukiwania jego pamięci przyniosły mizerne rezultaty.
“Powinienem był częściej wściubiać nos w gazety, zamiast majaczyć w przeszłych mitach”- skarcił się w myślach. Gdy się Obudził, czuł, że będzie niczym jeden z bohaterów dawnych poematów jak Loki czy Nestor. Oni zawsze wiedzieli co należy uczynić. W tej sytuacji czuł się jak uczniak, którego pierwszego dnia przydzielono do nowej grupy, gdzie wszyscy wszystko wiedzą poza nim. Czuł się po prostu niepotrzebny.
- Dobrze profesorze - zaczęła czarnowłosa
- Wołga pojawiła się w mieście i my mamy temu jakoś zaradzić. Pytanie brzmi “dlaczego?”. Żadne z nas, a przynajmniej ja nie posiadamy wiedzy, która mogłaby chociaż nieśmiało dorównać tej, którą posiada pan. - powiedziała z szacunkiem.
- a przynajmniej ja nie uważam się za osobę, mogącą się z panem mierzyć. Z tego co zdążyłam zauważyć, wraz z wiekiem i doświadczeniem, jak również z stopniami wtajemniczenia moc rośnie, a nie maleje. Co w takim razie dzieje się z mocą pana profesora, że potrzebny był, aż tak desperacki krok by ściągnąć tu grupę całkowicie nieznanych osób, w tym -chciała, na prawdę chciała powiedzieć “przynajmniej jednego” jednak niektóre twarze zdawały się odzwierciedlać na tyle skrajny brak zrozumienia, że ciężko było w tak łagodny sposób określić,jak się zdawało, przypadkową zbieraninę.
- kilkoro podkreśliła to słowo po zastanowieniu
- początkujących. Czy nie wydaje się to gestem, nieodpowiedzialnym, a wręcz zaryzykowałabym stwierdzenie….szalonym? - przełożyła nogę na nogę i poprawiła sukienkę kończąc krótki wywód.
Franciszek oparł się o biurko dla podtrzymania równowagi. Jego rudy kot, przydreptał bliżej niego i spoglądając się do góry, na twarz swojego pana miauknął głośno, machnąwszy rudym ogonem.
- W zwykłych okolicznościach miałabyś rację. Wiec wiesz również, że nie jesteśmy nieśmiertelni. Mamy swój czas na tym świecie a kiedy on się kończy siły nas opuszczają. I mój czas tak samo nie jest nieskończony, nie wiem jak długo będę jeszcze mógł pozostać na tym świecie...- Zawahał się na ostatnim słowie jakby szukając odpowiedniejszego, jednak go nie znalazł.
- Ja… potrzebuję kogoś kto mnie zastąpi… sądzę, że to jedno z was. A może wszyscy, nie wiem. - Wyznał szczerze.
- Gdyby nie wołga mógłbym jeszcze trochę poczekać, kilka lat spokoju… Nic jednak nie poradzę, ktoś musi się zając tą sprawą, karty mówią, że się nadajecie a ja nie mam dość sił. Nie wiem jak tym razem można ja powstrzymać. Mam jednak wskazówki, sporo wskazówek i… adresy. - Odwrócił się i wyrwał stronę ze swego notatnika.
- Tu są, oni mogą coś wiedzieć. Inną sprawą jest czy zechcą coś powiedzieć. Jest jeszcze jedna rzecz ale tej podejmę się sam, nie mam już sił a mój czas się kończy ale jest jeszcze coś co mogę zrobić. Ariana spojrzała na niego z mieszanymi uczuciami wypisanymi na twarzy, jednak nie odezwała się więcej.