Całą drogę powrotną Jarret milczał wpatrując się w krajobraz za oknem samochodu. Okazał się być nawet mniej zachęcający niż przed negocjacjami. Kiedy byli w końcu u „siebie”, a Grashuk ciskał się po pomieszczeniu i rzucał kurwami naokoło, Webb usiadł na krześle i po odchyleniu głowy w tył wpatrywał się w sufit. Na wieść o tym że jednak mają tę robote wyraźnie się ożywił i wrócił wzrokiem do ekipy.
Gdy ork wyszedł, najpewniej z zamiarem przyjebania czemuś, Jarret zaczął: - Jeezu! Młody... Następnym razem powstrzymaj się od mówienia takich rzeczy pracodawcy. Z nimi trzeba obchodzić się jak z zepsutym jajkiem. Zły ruch i smród będzie się za Tobą ciągnął przez wieki. Westchnął wstając. - Tak czy inaczej mamy robote! Zombie, musisz nam wyjaśnić jak działają takie oddziały ochrony i w pare godzin sprawić żebyśmy na taki wyglądali. W końcu prawdziwi ochroniarze nie mogą się poznać że coś jest nie tak. Webb po krótkich poszukiwaniach znalazł czysty kubek i nalał do niego wody z butelki stojącej obok stołu. Chwile tak postał wpatrując się w płyn po czym zaczął mówić. - Mnie plan Darsona całkiem się podoba. Prosty i konkretny. Jednak przed akcją dobrze było by zobaczyć jakieś zdjęcia satelitarne okolicy. Jak myślisz Miron? Dasz radę z tym co wiemy znaleźć coś w sieci? Można by zawczasu opracować jakieś drogi ucieczki czy co... Byle bez jakiegoś agresywnego hakowania. Nie chcemy przyciągnąć niczyjej uwagi. Jarret przeniósł wzrok na Lucy. - A masz jakiś konkretny pomysł na zmiane planu? Wszystko wygląda przyzwoicie, a jak Miron dostanie się do systemu kamer to nasze oczy będą widziały wszystko w okolicy, więc będzie można wprowadzać zmiany na bieżąco. Zakończył upijając mały łyk wody.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |