Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2014, 14:36   #19
Uzuu
 
Uzuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Uzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skał


Żołnierze czekali. Niejeden nerwowo przełknął ślinę czekając na rozwój wydarzeń. Wydawało się, że słowa Irgun jeszcze brzmią w powietrzu, jeszcze przez chwilę jak by niósł je wiatr, który zerwał się niespodziewanie. Minęła chwila zanim odezwał się jeden z rekrutów.
- Może się pochowali? - mężczyzna wyszeptał do swego towarzysz w tej ciszy jednak wszyscy słyszeli każde słowo. Wiatr ponownie zawiał podrzucając wełniane płaszcze do góry i wtedy też wszyscy usłyszeli kobiecy krzyk, dobiegał z budynku mieszkalnego w którym zapewne mieszkała rodzina młynarza. Nie minęła chwila gdy drzwi otorzyły się i na plac wyszło trzech mężczyzn z których to dwóch niosło naładowane kusze. Brudni i w okrwawionych pancerzach zdawali się być przeciwieństwem nowo zaciągniętych wojaków. Jeden z trójki zrobił krok do przodu po czym przemówił.
- Ano myśmy też żołnierze Geoff i wyście wlaźli na nasze ziemie, więc to ja się pytam co chcecie? I lepiej gadaj szybko bo nerwowi my ostatnio.
Cała trójka wydawał się być dość pewna siebie rozpatrując fakt, że królewscy mieli przewagę sześć do jednego, od czasu do czasu tylko rzucali kose spojrzenia na boki.



Ezekyle przewrócił oczami.
- To nerwy leczcie, durnie - powiedział od niechcenia, ze strzałą na cięciwie i łukiem krzepko trzymanym w dłoni, gotowym by w każdej chwili unieść go do strzału. Jego zimne oczy błądziły po żołnierzach i naokoło nich, wypatrując pułapki.
- Po mąkę przybyliśmy, ustąpcie z drogi.

Zaklinacz rozglądał się niespokojnie, coś tu śmierdziało, czasem umiał wyczuć blagę na odległość, zdawało mu się że ktoś tu łże. Wiedział, że nie byli to oni, byli oficjalnie zaciągnięci i pod konkretnym dowództwem.
- Jak to żołnierze Geoff, to stoją na ziemiach Geoff, nie swoich. - Rzucił nieco pod nosem gnom. Wolał się nie wychylać za bardzo, chociaż głos spomiędzy nóg zbrojnych ciężko było zidentyfikować.

Kapitan zgrzytnęła zębami. Butne zachowanie się żołnierza nie podobało jej się wcale, a wyskakujący przed szereg napalony młodzik sprawy nie ułatwiał. Wyciągnęła rękę i szarpnęła w tył łucznika za kurtę.
- Na tyły, żołnierzu - rzuciła krótko - Przekaż, że mają rozciągnąć linię. Jazda, bo obiję! - ponagliła buntownika.
Ezekyle wyszarpnął się z uchwytu sierżant.
- Zabieraj dłoń, niewiasto - rzucił zimno tropiciel.
Sama zaś poprawiła chwyt na mieczu i krzyknęła do kuszników:
- Na ziemi Geoff stoicie, psie mordy! Jaka kompania, oddział który i czemuście nie przy armii? - w sumie nie spodziewała się teraz jakieś sensownej odpowiedzi. Stojący przed nią mężczyźni byli zapewne dezerterami, a tych prawo wojny kazało traktowac tylko w jeden sposób. Uniosła rękę i dała znak kapralom; oddział powoli ruszył do przodu, w kierunku mostu. Zanim jednak sama dowódczyni ruszyła naprzód, pozwoliła, by minęło ją kilku pierwszych żołnierzy. I potraktowała hardego młodzika, tak jak na to zasłużył - zaciśnięta w pięść dłoń kowalki, ubrana w stalową rękawicę, wystrzeliła w kierunku żołądka łucznika

Może chłopak spodziewał się zwyczajnie następnej reprymendy, może zwyczajnie sam nawykł do tego, że to on sam zadawał pierwszy cios lub zwyczajnie zaskoczyło go to, że Irgun po prostu była kobietą, ważne, że cios wylądował z całym impetem ledwo zamortyzowany przez koszulkę kolczą. Błysk zapłoną w oczach chłopaka już gotującego się by oddać cios gdy Drwal wkroczył pomiędzy zwaśnioną dwójkę i odezwał się ściszonym głosem.
- Irgun, nie lepiej pogadać z nimi? Może dadzą co trzeba po dobroci? Bo młynarze z nich żadni ale widać, że wiedzą jak broń w rękach trzymać. - Jak by na potwierdzenie słów olbrzyma nieznajomy znów krzyknął.
- Pierwszy na moście bełt między oczka zarobi. Mąkę sprzedać możem jak macie czym zapłacić a jak się nie podoba to fora ze dwora.
Halabardnik wysunął się na przód i opuścił broń gotując się na przyjęcie pierwszych gości, kusznicy podnieśli broń by lepiej przymierzyć w zbliżających się rekrutów. Wystarczyło to jednak by zatrzymać oddział i tak niepewny tego co robić dalej, nikt nie kwapił się by pierwszemu zaryzykować zdobycie pierwszych wojennych ran.

Ezekyle zatoczył się i odzyskał równowagę. Z warknięciem odrzucił strzałę i schował łuk, zacisnął uzbrojone metalem pięści, odwrócił się do kobiety.
- No chodź! - splunął na ziemię, a żądza mordu śpiewała mu w umyśle. To że była niewiastą przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
- Panie! Pani... sierżancie. - Uillam oddawszy włócznię jednemu z towarzyszy wszedł w wątpliwie rozsądny sposób między obydwoje, mówił więc szybko by nadrobić przez zaskoczenie obydwojga nim gniew przeistoczy się w dalszą przemoc.
- Dajcież mi z nimi pomówić, są jak przed wiosną... I do pomocy najsilniejszego, o ile kto nie zna strachu. - odwrócił się spoglądając prosto w oczy nieco młodszemu a zdecydowanie większemu i silniejszemu zwiadowcy. Negocjacje nie szły dobrze, ale dla piechura jasnym było że jak tamci zobaczą że tu burda, to wszyscy są zgubieni.

Wszyscy jak by na chwilę zapomnieli po co tu przybyli, każda jedna osoba zdawała się skupiać teraz na wyzwaniu jakie młody chłopak rzucił swemu dowódcy. Jeden z żołnierzy, który próbował przerwać walkę zdawał się tylko stać na drodze do następnej ofiary młodzieńca. Niektórzy niepewnie i z trwogą spoglądali jeszcze w stronę uzbrojonych mieszkańców młyna, lecz wszyscy obawiali się tego co może wyniknąć jeśli dojdzie do walki między zwiadowcą a panią sierżant. Fedelimd przepchała się miedzy zgromadzonych przez chwilę z nie dowierzaniem przyglądając się całej sytuacji.
- Ezekyle? - zapytała cicho jak by czekała na potwierdzenie, że oto znowu chłopak wpakował się w jakieś tarapaty.
Kapitan odeszła krok i spojrzała na łucznika przeciągłym spojrzeniem. Wystarczył jeden taki gorący łeb, żeby reszta niepewnych rekrutów zaczęła się rozsypywać. Z drugiej strony gniew, pulsujący w młodym chłopaku, był materiałem na pierwszorzędne ostrze… jeśli oczywiście dobrze je ukształtować.
- Trzymajcie go - wydała krótki rozkaz. Kika par rąk z obawą chwyciło szarpiącego się młodzieńca i w końcu unieruchomio. Kowalka odebrała mu łuk i broń.
- Nie mam czasu na zabawę, chłopcze - warknęła - To wojna, a nie karczemna burda. W Szponach dałbyś już szyję i na drzewie zadyndał za to co zrobiłeś - wyciągnęła z pochwy miecz łucznika i obróciła w dłoniach - I niechybnie to cię czeka. Ale dam ci szansę… - wskazała głową w kierunku mostu - Zobaczym, czy z metalu cię robili, czy z gówna tylko. Pójdziesz pierwszy. Z gęby robić sobie tubę każdy umie, a czy ci na to odwagi starczy? - kiwnęła głową i żołnierze puścili chłopaka. Sierżant wręczyła mu miecz - Idź. A jak się zatrzymasz, czy wiać będziesz chciał...osobiście zatłukę jak psa. Pojmujesz?

Ezekyle znokautował pierwszego parobka, ale szarpiących go rąk było zbyt wiele i w końcu nieledwie zawisł w powietrzu, miotając się i warcząc jak dziki zwierz. Wreszcie uspokoił się.
- Pójdę. Ale jeszcze zatańczę na twoim trupie - obiecał kowalce z wilczym uśmiechem. - Tarczę! - warknął do parobów sierżantki i wydarł jednemu drewniany puklerz. Włożył rękę w uchwyty, rękojeść miecza w tę samą dłoń pochwycił by prawą uwolnić. Sięgnął do pasa po przywieszony tam przedmiot i ruszył na most, trzymając się prawej. Zwodniczo powolnym ruchem potarł przedmiotem o tarczę i rzucił halabardnikowi pod nogi, gdzie eksplodował w chmurze dymu. Chwycił miecz a potem gwałtownie skręcił w lewo i ruszył na obdartusa, czując jak pali go żądza mordu.
- Utaleth, Sharhoek, Muulm, Hjeve, Umeth! - krzyknął.

Cinett obserwowała całą sytuację, z co raz większym zażenowaniem.
Czy ta banda idiotów na prawdę planowała zaatakować młyn? Rozumiała obawy mężczyzn, którzy mimo wyraźnej przewagi liczebnej będącej po stronie wędrującego wojska postanowili bronić dobytku, jednak zanim zdołała wyrazić głośno swoje przemyślenia.jeden z nadpobudliwych chłopaczków ruszył do ataku.

Kilim odsunął się jedynie tak, żeby nie oberwać przypadkiem od zaaferowanych, żałował że skończyły mu się dawno słodkie pączuszki a i sama burda też nie potrwała długo. Byłaby to ciekawa rozrywka, miłe oderwanie od monotonii nauki, marszu i wojskowego obozowiska. No a potem zaczęła się już całkiem inna draka. Suroryb naszykował coś na czym się znał całkiem nieźle, miłą, głosową niespodziankę.

Młodzik skoczył do przodu z samobójczym niemal zapałem. Irgun nie wróżyła mu długiego żywota z takim nastawieniem, ale póki co warto było wykorzystać jego szarżę i zamieszanie, jakie spowodował.
- Rozciągnąć się w tyralierę! Tarcze w górę i naprzód! - krzyknęła i zagwizdała sygnał, wyrywając miecz z pochwy - Jeden kwadrat zostaje z taborem, jeden zabezpiecza budynki po tej stronie! Drwalu, zajmiesz się tym! Reszta za mną, magowie w drugim szeregu! - krzyknęła i ruszyła śladem Ezekiela, porywając za sobą żołnierzy.

Rozkazy zostały wydane. Dla niektórych jasnym było, jakie mają zadania.
- TRZYMAĆ KONIE! - niezdrowo podekscytowany i maskujący przestrach kapral ryknął na trzech swoich towarzyszy broni z “kwadratu”, którzy w emocjach już się poderwali by biec za resztą towarzyszy i sierżantem. Uillam wyciągnął rękę w stronę czwartego, którego słabo kojarzył ale który też swoje z tej piątki widział i bez słowa rozumiejąc podrzucił mu włócznię, po czym złapał za lejce jednego z koni zwiadowców. Kapral zerknął jeszcze na rudzielca który sprawował nadzór nad taborem i skinął w stronę jednego z jucznych koni, tak by przynajmniej było po jednym na zwierzę, które rychło się wystraszą skoro tylko powietrze wypełni się świstem bełtów, szczękiem oręża i okrzykami walczących.

Ruda dziewczyna, choć niechętnie i mało skutecznie, przyłączyła się do walki. Właściwie dopiero gdy jeden z bełtów świsnął jej niebezpiecznie blisko ucha zdała sobie sprawę z powagi sytuacji. Przez krótką chwilę, w głowie rozpieszczonej pannicy mignęła myśl, aby uciec i schować się jak najdalej od tego kotła, jednak wśród szczęku oręża, mimo, że cała sytuacja stanowiła co najwyżej przedsmak tego co dopiero miało nadejść zaczęło do dziewczyny docierać na co się porwała.
 
__________________
He who runs away
lives to fight another day

Ostatnio edytowane przez Uzuu : 01-06-2014 o 16:17.
Uzuu jest offline