Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2014, 11:03   #21
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Thog spieszył się. Maszerował truchtem w stronę świątyni Helma. Mieszaniec trzymał oburącz swój topor gotów roztrzaskać każdego umrzyka, który stanąłby mu na drodze. Przez większość drogi do świątyni wielkolud nie napotkał żadnego takiego oponenta. Dopiero na miejscu u bram przypominającej twierdzę świątyni Thog dostrzegł trójkę szkieletów. Jeden z nich był dość blisko, dwa pozostałe stały na odległość kilku metrów. Zielonoskóry wyszczerzył swoje pożółkłe zębiska w geście niby zawadiackiego uśmieszku, po czym poprawił uchwyt swej broni i zaszarżował na truposza. Toporzysko uderzyło z wielkim impetem w przeklętego przeciwnika, lecz nie dość silnie, aby od razu go powalić. Szkielet zamachnął się swym mieczem, raniąc Thoga w udo. Wielkolud znów wyszczerzył zęby, lecz teraz bardziej ze złości. Thog wyprowadził cios od boku z ukosa do góry. Umrzyk rozsypał się jak ten pod domem Arnolda, lecz to nie był jeszcze koniec walki. Dwa pozostałe, które dostrzegły potyczkę swego ziomka z rosłym barbarzyńcą ruszyły z odwetem. Thog mruknął pod nosem stając w lekkim rozkroku, gotując się do walki z dwoma przeciwnikami. Ci byli już prawie na wyciągnięcie ręki.

-Waaaaa!- krzyknął na całe gardło biorąc zamach toporzyskiem. Oręż świsnął w powietrzu, lecz minął celu. Nie był to unik nieumarłego, ani niecelność Thoga. Szkielet po prostu sam się rozsypał, zaś mieszaniec pociągnięty siłą swego zamaszystego ciosu prawie się przewrócił. Dopiero gdy odzyskał równowagę ujrzał, że zarówno jeden jak i drugi oponent już nie stanowią zagrożenia.
Olbrzym podrapał się po głowie dziwując się niezmiernie. Lecz po chwili na jego twarzy pojawił się głupkowaty uśmiech.
-Tiaaa... Thog wielki wojownik.- rzekł sam do siebie wypinając dumnie pierś -Świątynia. Arnold...- burknął spoglądając na budynek i dopiero teraz zauważył iż zaćmienie słońca minęło bezpowrotnie. Thog jednak nie połączył tego faktu z faktem ginących ostatecznie szkieletów. Wielkolud usiadł na ziemi czekając aż dostrzeże dłużnika swego pracodawcy.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline