- Nie dycha pewnikiem - rzekł khazad, który wypił tyle, by jego hamulce związane z białymi kłamstwami zostały poważnie osłabione. Ale jak na krasnoluda przystało, zwykłe próbowanie to za mało, by wywołać jakiś poważny efekt.
- Dwóch za wami spod ciemnej gwiazdy typów szło, ale do góry czaszka. Mylić mogę się. Chodź Francu, opowiesz mi co z Fredem tym twoim stało się. W czasie tym kilka odniosę butelczyn - powiedział, po czym krzywo spojrzał na rozmówcę.
- Pustych - skłamał, po czym dodał wyjaśniająco:
- Zbieram.
- Jakich typów? - zapytał mrugając oczami. - No ano myśmy poopili przy święcie i Mannfredzik zabył! Znaleźć go nie mogem... - zwiesił głowę, ale zaraz podniósł. - Daaaj gula, co? Suszi boleśnie...
- Nie mam. Mało mam. A z resztą puste są - warknął nieprzyjaźnie idąc w kierunku karczmy, w której się zakwaterowali.
- Na Fredzie się skup swoim. Gdzieś widział go razem ostatnim?
- Przy mnie był. - powiedział po zastanowieniu. - W nocy. - dodał z naciskiem podniósłszy palec. - Rano siem budzem a Mannfred zabył… - rozłożył ręce i klepnął nimi wzdłuż tułowia, gdy opadły.
- A spać poszli gdzieście?
Franc stał dłuższy czas marszcząc czoło.
- Tam! - wskazał ręką zwoje starych lin w porcie, leżące obok beczek z odpadami. - Ja siem tam obudził.
Natychmiast udali się we wskazanym kierunku, lecz nie Arno pomimo dość długiego procesu szukania nie znalazł niczego, co mogłoby pomóc w znalezieniu Manfreda czy chociażby śladu niedawnej obecności.
- Wiem! Wiem, gdzie my byli na pewno! - Franc klasnął i zatarł ręce.
Zaprowadził Arno do karczmy niedaleko portu. Rozejrzeli się w środku i na zewnątrz i w stajni nawet. I nic.
- Czego tu szukacie? - karczmarz zapytał podejrzliwie, wychylił głowę od zaplecza.
- Mannfreda.
- Aaaa... - rzucił oberżysta, kiedy przyjrzał się chudzielcowi dokładniej.
- Tak, pamiętam. Byliście z wieczora wczoraj u mnie. - rozluźnił się wyraźnie, otworzył szerzej drzwi i stanął w progu.
Popatrzył na Arno.
- Nie ma go tu. Stało się co? - zapytał zaciekawiony.
- Zabył. - Franc wetchnął. - W gardle zaschło od tego szukania. - bąknął.
Karczmarz ignorował mieszczanina i zwracał uwagę na krasnoluda oczekując odpowiedzi.
- Dużo prawić co tu? Jako pić nie potrafią, tako wąchać nie powinni nawet - wzruszył ramionami khazad wypowiadając swoje zdanie.
- Zapił jeden się, drugi takoż i jeden z dwójki znalazł się tylko. W stanie takim do wody wpaść mógł albo krzywdę inszą wyrządzić sobie. Poszedł gdzie wiecie może?
- Byli wczoraj i już dobrze w czubie mieli jak wyszli razem. - karczmarz wzruszył ramionami i zabrał się do środka z zawiedzioną miną, że nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło godnego lokalnych plotek przy których klienci mogliby rozprawiać przy szynkwasie.
- Chodź Francu - rzekł, po czym ruszył do karczmy mając zamiar przedstawić problem towarzyszom.
Franc westchnie i pójdzie za Arno mówiąc.
- Daj, pomogę ci nieść.
-Ani się waż! - warknął Hammerfist, po czym dodał:
-Puste są...
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |