Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2014, 21:12   #306
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Podbramie, przesmyk Vorguna, obok składu drewna

Jeden wrzód mniej nie dupie Azul - pomyślał, gdy herszt oprychów padł z toporkami wbitymi głęboko w ciało. Bez żalu, ale i bez nienawiści przeszedł do porządku dziennego nad śmiercią rzezimieszka. Na zimno. Profesjonalnie. W końcu taką miał robotę.

Dirk biegł dalej, chcąc najwyraźniej dopaść również kusznika. Kapral nie zatrzymywał go, chociaż miał nadzieję, że rekrut będzie miał dość oleju w głowie i nie wpakuje się w jakieś kłopoty. Samotny milicjant mógł szybko napytać sobie biedy, szczególnie w miejscu takim jak to - Podbramiu.

Pozbierał toporki i przeszukał zawartość kieszeni denata. Buźka z dziurami w plecach i nodze wyraźnie stracił na elokwencji. Później dołączył do Grundiego, który zajął się już szykowaniem przesyłek do komisariatowych pokojów gościnnych. Z profesjonalną obsługą śledczej Khaidar.

Aresztanci już nie stawiali oporu, dlatego Detlef poprzestał na uważnej obserwacji obu kierunków - uliczki, w której zniknął Dirk oraz wylotu Przesmyku Vorguna na plac targowy. A działo się tam coraz więcej.

Gdy Grundi ogarnął podejrzanych, kapral zdecydował się na podejście do końca Przesmyku. Zmarszczył brwi od razu dostrzegając, że sytuacja z trudnej stała się niemożliwa.
- Co oni, kurwa, wyprawiają... - mruknął do siebie, gdy w tłumie wypatrzył sierżanta i nowego, którzy stawali nie przeciwko tłumowi, a przeciwko królewskiej gwardii. Nieopodal Dorrin, ten stary dureń, jak w amoku wirował wokół swej osi rozdając razy pierzchającemu tłumowi.

Nie lepiej było tam, gdzie poszła trójka chorążego. Milicjantów nie było nigdzie widać, ale uciekający stamtąd mieszkańcy świadczyli o kłopotach.

Żując w zamyśleniu wąsa wrócił do Grundiego.
- Czekamy na Dirka i wynosimy się stąd. - Rzucił do milicjanta. - Naszym chyba odbiło, albo królewscy pomylili kto jest kim - dodał ciszej tak, by tylko gwardzista usłyszał. - Wracamy na komisariat i zobaczymy, co dalej.

Tymczasem podszedł do wielkiej sterty poukładanych drew. Przeszło mu przez głowę, by podpalić skład i wywołując tym sposobem panikę tłoczącego się na placu tłumu umożliwić milicjantom wycofanie się, ale porzucił tę myśl - pożar w podziemnym mieście był ciężkim przestępstwem i taka akcja z pewnością nie pomoże towarzyszom. Nie wspominając o karze śmierci dla podpalacza. Z drugiej strony próba wywołania jakiejkolwiek paniki tłumu też w końcu zemści się na oddziale. Skoro ktoś zastawił na nich pułapkę, to z pewnością wykorzysta każdą śmierć, by pogrążyć milicjantów i osiągnąć swój cel.

Próby siłowego rozwiązania konfliktu z królewskimi nie rozważał. Nie wiedział o co poszło, ponadto tamci mieli wielokrotną przewagę - bez szans na powodzenie. Pozostawało robić swoje przynajmniej do czasu, aż sprawy się nie wyjaśnią.

Z dwukołowego wózka zrzucił ładunek drewnianych szczap i przytargał pojazd bliżej nieprzytomnych bandytów. Wspólnie z Grundim wrzucili ich na górę, chociaż przy grubasie musieli nasapać się, niczym maszyny parowe. W końcu jednak byli gotowi.

Tylko gdzie ten Urgrimson?
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline