Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2014, 22:59   #91
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Wracał powoli obciążony plecakiem i sprzętem znalezionym przy mechanicznym snajperze. Zawiniątko z bronią obijało się mu boleśnie o plecy i biodro, sprzęt Molocha ważył sporo, ale mógł im się jeszcze przydać. Szedł dość pewnie, bo znał położenie min, zastawionych wcześniej z Violet. Teraz kobieta nie żyła, podobnie jak większość Tarczowników, a on sami cudem wyszli w miarę cało z tej nierównej potyczki.

Na Froncie, przy zgranym i dobrze wyposażonym oddziale, załatwiliby pewnie te maszyny szybciej, ale na pewno nie bez ofiar. Zabójca maszyn przypuszczał, że to jeszcze nie koniec, wszak transporter kołowy był unieruchomiony, ale to nie znaczyło, że nie mógł wzywać wsparcia. Choć z drugiej strony, gdyby był jakiś odwód, już kopałby im niemiłosiernie dupska.

Szedł powoli, twarz bolała go jak jasna cholera, a prowizoryczny opatrunek, tylko chwilowo pomagał, wiedział, że King będzie musiał zeszyć rozerwany pociskiem policzek. Z daleka widział, że reszta wyszła już z budynku, Maria podtrzymywana przez Clyda ciężko siadała na kawałku jakiegoś zmurszałego pieńka. Zauważył ruch przy transporterze i Nathana walącego w coś uparcie kilofem. Krew ścieła mu się w żyłach… Co on kurwa robił??? To się mogło skończyć tylko i wyłącznie źle… wspomnienia z Frontu wróciły jak fala przyboju.

Ruszył biegiem w kierunku budynku, próbował krzyknąć, ale piekący ból zadławił jego pierwszy krzyk. Za drugim razem było lepiej, choć czuł się tak, jakby rozgrzane żelazo rozorywało mu znowu skórę: - NIEEEEEEEEEEEEE!!!

Chyba go usłyszeli, bo podnieśli głowy, ale Morgan nie ustawał w pracy. Drugiego okrzyku już nie zdążył wydać. Pionowa smuga, uwalnianego pod ciśnieniem pyłu czy gazu wystrzeliła w powietrze. Stanął w pół kroku, wpatrując się jak zahipnotyzowany w czarny słup, wbijający się ciemne, listopadowe niebo. Opad… opowieści Silnego i Morgana uderzyły opisem makabrycznej śmierci. Zadziałał instynktownie. Rzucił się do ucieczki, choć każde poruszenie mięśniami zranionego uda przypominało mu czołganie się po drucie kolczastym, parł do przodu. Przez radio wołał desperacko: - Uciekajcie!!! Do piwnicy albo transportera!!!

Spoglądał za plecy w niebo, a czerniejąca kopuła zdawał się go doganiać. Pociągnął za klamrę szybkiego uwalniania plecaka i od razu ruszył szybciej. Przez głowę przepływało mu tysiące myśli, obaw mieszając się z pustką, która miała go wypełniać podczas biegu. Niestety, poruszał się tylko trochę szybciej niż chmura Opadu. Wpadł między ruiny, odrzucił karabin jaki znalazł przy zabitym cyborgu.

Przestał myśleć, skupił się na mechanicznym pokonywaniu kolejnych metrów,jak szalony nie zwracał uwagi na osłonę, pułapki nie zastanawiał się nad tym, co może w ruinach spotkać. Odwrócił głowę i widział, jak zostawiona za plecami czasza Opadu kieruje się ku ziemi. Szybko znalazł wzrokiem ruiny jakiegoś w miarę wysokiego budynku. Wspiął sie na najwyższą kondygnację i spoglądał zrezygnowany jak plac ginie w tumanie smolistego pyłu. Oparty o resztkę stolarki okiennej, dyszący w wysiłku, z pistoletem w ręku. Przyciskał do ust słuchawkę i wywoływał Fraya albo Kinga. Biegnąc słyszał strzały, ale dopiero teraz sobie to uświadomił:

- Clyde!!! Randall!! Jesteście tam? Słyszałem strzały? Schowaliście się gdzieś? Co z Marią?! Clyde?! - wywoływał wśród trzasków w eterze czekając na jakąkolwiek odpowiedź.

Niestety w odpowiedzi usłyszał tylko suche trzaski...
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline