Jorun powinna się jarlowi urodzić synem, a nie córką.
Uparta jak wół, wierna jak pies, silna i wysoka jak mężczyzna. Ma szare, chłodne oczy swojego ojca i krzywy uśmiech swojego stryja Olava. Nie jest osobą wielkich słów i gestów. W przyjaźni szorstka, nienawykła do zwierzeń i czułostek. Nie zapomina przysług i nie wybacza zniewag. Trudno jej przychodzi zginanie karku. Sama toczy swoje pojedynki i broni honoru, możliwość chowania się za plecami mężczyzny traktując jako objaw słabości, a sugestię - za obrazę. Od kiedy nauczyła się sama trzymać w rękach miecz i włócznię, jedyną osobą, której pozwoliła stanąć za siebie w pojedynku jest jej stryjeczny brat - Thorgrim Olavsson.
Wszyscy wiedzą, że dane słowo oraz przysięgę traktuje jak świętość i wypełnia z konsekwencją, która czasem ociera się o szaleństwo. Lojalna względem jarla, nigdy nie kwestionowała jego decyzji, władzy czy autorytetu.
Przez ostatnie lata coraz częściej bywała cieniem swojego ojca - pomocnikiem, posłańcem, uczennicą, doradcą. Ucząc się nie tylko taktyki, znajomości tradycji czy sztuki negocjacji ale także - a może przede wszystkim - ukrywania przed innymi własnych słabości. Że jarl wytresował ją dobrze, nie można wątpić.
Teraz jednak nadszedł dla niej czas zmian i Jorun dopiero zaczyna testować samą siebie, przyzwyczajać się do nowej, oficjalnej roli i związanej z nią odpowiedzialności. Dziewucha wad ma sporo, ale bezsprzecznie ma szansę przerosnąć swojego ojca - jeśli tylko życie zahartuje ją z żelaza w stal. Jeśli będzie miała szczęście i wsparcie odpowiednich ludzi.
- - -
Tyle na szybko, bom styrana po robocie.
Z Icariusem wstępnie już rozmawiałam - co kuzyn to kuzyn. Jednak do każdego z Was będę miała różne sprawy, biznesy i prośby, zaczynając od jutra
Campo - na Twoje PW postaram się odpowiedzieć jutro z rana.
GreK - Ty już tak nie cukrz, tylko od razu powiedz ile złota chcesz od jarlowej córci wyciągnąć