Wynalazce nie zając, uciec nie mógł. A odwiedzanie kogoś po nocach było, według Maxa przynajmniej, szczytem nietaktu. Chyba ze osobą odwiedzaną miała być nadobna dziewoja. Wolfgang Kugelschreiber bez wątpienia nie należał do tej części ludzkości, a zatem wizytę śmiało można było odłożyć do rana.
Po kolacji Max odwiedził jeszcze stajnię by sprawdzić, czy o jego czworonożnego przyjaciela należycie zadbano, a potem, by nie przeszkadzać Anzelmowi, który właśnie nadszedł nieco niepewnym krokiem, wrócił do głównej izby.
Jako że noc jest do spania, a napad mutantów nikomu nie groził, po kolejnym piwie Max powędrował do swojej izby, gdzie - po starannym zamknięciu okna i drzwi - udał się na zasłużony odpoczynek. |