Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2014, 09:06   #111
Python
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Sav Nevard
Groźby jakie rzucił pod jego adresem Jon, nie zrobiły na Nevardzie żadnego wrażenia. Wiedział, że człowiek który nie ma odwagi podjąć decyzji w dramatycznym momencie, nie będzie jej miał także w chwili, gdy będzie musiał podjąć walkę w niesprzyjających warunkach.
Nie zważając zatem na przekleństwa i obelgi, jakie rzucał w jego stronę przewodnik, Sav ruszył śmiało dalej.
Moc lampy po raz kolejny okazała się nieoceniona. Jej silne światło rozpraszało gęste ciemności i choć zasięg światła nie był duży, to i tak Sav czuł się o wiele pewniej niosąc je.
Ku jego jakże przyjemnemu zaskoczeniu, pod wpływem światła ziemia pod jego stopami na powrót nabierała cech ubitej drogi.
Od kobiety dzieliły go jeszcze trzy kroki, gdy padł strzał, który zabrzmiał niczym uderzenie gromu. Nevard instynktownie się schylił. Gdzieś w ciemności odezwała się bluźniercza bestia. Jej krzyk był dużo głośniejszy niż odgłos wystrzału i zapewne niósł się na wiele kilometrów. Co gorsza nie był to krzyk ból, czy cierpienia, a raczej okrzyk przed szarża.
Nevard poczuł, jak ziemia drży pod uderzeniami kopyt bestii. Ich dudnienie było niczym wojenne bębny. Mężczyzna ruszył mimo wszystko na przód. Zdążył jeszcze dotrzeć do kobiety i podać jej dłoń, gdy zobaczył wyłaniającego się z ciemności stwora. Pędził on wprost na nich. Obie uzbrojone w kleszcze kończyny uniósł wysoko szykując się do ataku.
Nevard miał dosłownie sekundy na podjęcie decyzji co dalej zrobić.
Dopiero teraz pomagając kobiecie wstać zauważył, że jest poważnie ranna. Z jej boku sączyła się krew. Cięcie wyglądało na precyzyjną robotę fachowca, który nie chciał zabić, a jedynie sprawić możliwie największy ból i obfite krwawienie. Nie było jednak czasu na pytania, trzeba było działać.

Dwarik Mountsick
Dwarik mierzył przez chwilę w człowieka, który zniszczył świetlistą formację i naraził cały obóz na niebezpieczeństwo. Już miał wystrzelić w jego stronę i powstrzymać szaleńca, gdy usłyszał ryk jakiegoś stwora.
Choć go nie widział, gdyż gęstość Pomroki to uniemożliwiała zdecydował się na strzał w jego kierunku. Nie raz w swoim życiu musiał się mierzyć z bestiami zrodzonymi w ciemności, nie raz walczył w ciemności, miał więc doświadczenie. Polegając na nim przymierzył i wystrzelił w ciemność. Huk wystrzału przeraził nawet jego. Zabrzmiał on w tych ciemnościach niczym potężne uderzenie pioruna. Gdy krasnolud usłyszał ryk bestii wiedział już, że nie trafił. Swoim czynem zachęcił tylko stwora do ataku. Opętany człowiek na dodatek nadal szedł w coraz głębszą Pomrokę. Pomarańczowe światło lampy, którą skradł oddalało się coraz bardziej od obozu.
- Wszyscy do mnie! - usłyszał komendę Samsona, który biegł do drugiej lampy. Jon zmierzał z kolei w kierunku trzeciej lampy z formacji. Wojownik także zniknął mu z oczy. Musiał gdzieś pobiec w chwili, gdy Dwarik szykował się do strzału.
- Do mnie! - powtórzył Samson machając lampą w prawo i w lewo dając tym samym znaki, gdzie jest.

Wojownik, Rekus
Rekus otworzył drzwi powozu, a do jego nozdrzy dotarł nieprzyjemny cmentarny fetor, jakby ktoś w pobliżu otworzył świeży grób. Trwało to tylko chwilę, ale sprawiło że przewodnik zawahał się na moment. Jego zmysły były już na granicy wytrzymałości. Rekus miał dość panującej wokół Pomroki i tego wszystkiego co się działo. Braku dowództwa, magicznych anomalii i szaleństwa pasażerów. Rutynowa podróż zmieniła się w walkę o życie.
- Panie Klingenborg proszę się obudzić! Panie Klingenborg!
Radny obudził się i spojrzał na Rekusa. Przez ułamek sekundy przewodnik spoglądał w Nicość, która wypełniła Klingenborga. Smolisto czarne oczy mężczyzny zdawały się prześwietlać Rekusa na wskroś. Poczuł jak dzwine gorąco zaczyna go wypełniać od środka.

- Co się dzieje? - zapytał Klingenborg - Co to ma wszystko znaczyć? - wykonał gest dłonią pokazując ciemności panujące na zewnątrz powozu.
Gdy tylko wypowiedział pierwsze słowo zniknęło zarówno uczucie gorąca, jak i czarne oczy.
Rekus już miał coś odpowiedzieć, ale tuż obok niego zjawił się Wojownik. W dłoniach trzymał lampę, a jego zacięta mina mówiła dobitnie, że ma dość tego wszystkie co się tutaj dzieje, tak samo jak Rekus.
Wojownik nie bawił się w subtelności. Wyciągnął Klingenborga z powozu, a potem wygonił całą resztę.
Jego agresywne ruchy i wściekła mina sprawiły, że nikt nie protestował, ani się nie bronił. W kilka sekund wszyscy pasażerowie powozu stali na zewnątrz. Wystraszone kobiety, dygoczące z zimna dzieci i niepewni siebie mężczyźni.
Klingenborg uniósł palec w górę i miał najwyraźniej zamiar dopytywać się o powody takiego zachowania, gdy usłyszeli krzyk Samsona.
- Wszyscy do mnie!
Stary przewodnik stał kilkadziesiąt metrów od powozu i dawał znaki lampą, gdzie jest.
 
Python jest offline