Zapowiedziana
Cierep stała obok małej Sikory trzymającej ją za jedną rękę. Na drugiej wisiała jej wyświechtana torba. Zwykła, czarna, materiałowa, tak samo wyrobiona jak
jej ubranie. Czarny skórzany płaszcz z paroma podoczepianymi pierdołami. Zielona bluza z kapturem na cienkiej podkoszulce. Szare spodnie z dość wysokimi butami. Całość wisiała i przylegała do kościstego chudzielca, który wygląd jakby nie jadł od miesiąca. Wiekiem była młodsza od wszystkich, lecz starsza od Sikory. Wypadkowa dwóch punktów celowała gdzieś w środek. Nie wyróżniający się wzrost, wygolona głowa w połowie a w drugiej niebiesko-zielone kłaki do ramion, dziecięce rysy twarzy schowane pod wymalowaną czaszką. No tak. Z takim czymś na twarzy nie dało się w żaden sposób pomylić człowieka. Ksywa prosta, charakterystyczna, stojąca za odpowiednim argumentem. Tylko po cholerę? Pod nią nie przypominała spieczonych flaków jak
Kałamarnica. Cóż, może zwykła fanaberia.
Dziewczyna spojrzała z delikatnym zwątpieniem na Sikorę i jej entuzjastyczne wspomnienie rzeczy w którą była zaangażowana a o której nic nie wiedziała.
-
Podarki? Doktor Repnin nie mówił nic o podarkach... - ze zmarszczonymi brwiami zwróciła się do młodej ze zdecydowanie cichszym tonem, lecz niewystarczającym, by reszta nie usłyszała. Swój temat zainteresowania przerwała jednak z uwagi na rozpoczęcie powitań przez obecnych.
W końcu odezwała się też i ona.
-
Cześć, jestem Cierep. Miło was poznać. Mam nadzieję, że zostaniemy przyjaciółmi - odstukała sztucznie zapamiętywaną od dłuższego czasu suchą formułkę.
Jej głos był spokojny i barwny jak na jej wiek. Zawsze coś interesująco nowego w zagrzybiałym bunkrze o ograniczonej liczbie ludności. Oczy obserwujące obecnych jak i całe pomieszczenie przeskakiwały co parę chwil na kolejną rzecz. Było w nich trochę zmęczenia lecz bez żadnych dodatkowych i skrajnych emocji. Stała tam, mniej więcej, zwykła młoda dziewczyna, spokojna, miła, nieodpychająca i całkiem sympatyczna. Nawet mimo jej wyglądu na groźną nie wyglądała... Tylko po cholerę taka szopka, zabieranie broni i ostrzejszych narzędzi? Kim w końcu ona była? Córka prezydenta, czy ki grzyb?
-
Przepraszam... - odpowiedziała z winą nieco zmieszana po wyjściu na zewnątrz małego bałaganu i docinek między bunkrownikami -
Nie chciałam... - zakończyła jakby zaistniała sytuacja była wynikiem tego, co zrobiła, choć nawet nie zdążyła się odezwać.
Nieco spłoszona została na nogach mimo podanego stołka. Sikora poleciała rozstawić fanty a jej pozostało zaciskanie dłoni na rączce mocno wyświechtanej torby zwisającej przy jej kolanach. Nie trzeba było długo myśleć by stwierdzić, że jest głodna równie jak reszta. Wciąż jednak stała w płaszczu i nie wyglądała na taką, która wie, co dalej zrobić.
Na pytanie
chłopaka w masce pokiwała przecząco głową. Z początku przyjęła to za odpowiednią odpowiedz. Jednak po chwili dalszego oczekiwania rozmówcy po krótkim namyśle dopowiedziała -
Robię to, o co poproszą mnie wujowie. Poprosili mnie, bym słuchała doktora Repnina, który poprosił mnie bym została waszą przyjaciółką - po czym obserwowała
Czekę czy wygląda na usatysfakcjonowanego. Kolejny suchy tekst.