Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2014, 08:23   #24
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Pod świątynią, pośród tłumu, niedługo po zaćmieniu.

Ciekawski Thog wyjrzał przez mur. Nie rozumiał co działo się tam gdzie sporo ludzi, słyszał jak ktoś głośnym krzykiem oskarża kogoś o kradzież i nawołuje do linczu. Dopiero gdy zielonoskóry mieszaniec skoncentrował się na krzykaczu dostrzegł w jego osobie Arnolda.
-Hy hy…- zarechotał głupawo po czym zabrał się za przeskakiwanie muru. Chwilę później był już po drugiej stronie.
-Ty!- krzyknął na całe gardło -Ty, który nie potrafi spłacić swoje długi, który musieć zapożyczony, oskarża kogo o kradzież? Ty uczciwy obywatel?- Thog zakpił z niego, mając nadzieję że zwróci uwagę wszystkich zebranych w koło osób i kilka faktycznie odwróciło się w jego stronę.
-Okradł cię? Okradł z tego, co nie twoje, skoroś zapłacić za to nie potrafił!- krzyknął raz jeszcze wskazując Arnolda swoim paluchem.
- Że co? Że ja niby? - Arnold poczerwieniał jak indor, po czym zorientował się z kim ma do czynienia, zbladł i cofnął się w tłum.

Niziołek zaś stał nad Siemionem i tarmosił go za ucho, okładał kułakami i pomstował na czym świat stoi. Łachudrom, pijakom, łajzom i złodziejom parszywym nie było końca. Na samą myśl że przez niego mogło dojść do nieszczęścia, krew się w kucharzu gotowała. W końcu kiedy tłum mimochodem podchwycił jego pasję, niziołek zaczął zwalniać. A jak usłyszał o szubienicy, wyhamował zupełnie.
- No! To doigrałeś się łachmyto! Obszczymurze jeden! - wrzeszczał nadal, sapiąc czerwony jak indor, ale strzelał oczami naokoło szukając wyjścia z sytuacji. - Gadaj, ale już, co masz na usprawiedliwienie! Co za diaboł cię podkusił by to żelastwo z krypt wywlekać?! Gadaj mówię, bo cię skopię, stłukę i batem oćwiczę jakem Burro Butterbur! Na co ci był ten miecz, co z nim chciałeś zrobić?!- Łypnął okiem to na skamlącego Siemiopna to na podburzony tłum. Już mu przechodziło trochę i widział że teraz jego wybuch może się źle dla Siemiona skończyć.
- Gadaj co z mieczem chciałeś zrobić! Palladynce oddać, by nas nim broniła? Na mury obrońcom zanieść? No już! - potrząsnął za jego upaprany kubrak - I zastanów się dobrze, jakbyś chciał odpowiedzieć “ja nie wiem” albo “ja nie chciałem”! Dobrze się zastanów!- Puścił łachy Siemiona kiedy na arenie pojawił się półork i zaczął wskazywać paluchem prowodyra w tłumie. Niziołek zwietrzył szansę na uratowanie tyłka Siemiona. No przecież nie da łachmyty powiesić… Durny to on jest, łajza no też nikt temu nie zaprzeczy. Ale by go wieszać?
- Poza tym ludziska, co wyście wszyscy szaleju się najedli? Przecież wszyscy dobrze jak ja słyszeliście jak Panienka Hightower sprawiedliwość nakazała zaprowadzić. Sprawiedliwość, a nie samosądy. On rękę na świątynie podniósł i on miecz z niej wyniósł. To ino kapłani Helma karać go prawo mają. A to że kara go nie minie to pewne… - chciał powiedzieć jak słonko na niebie, ale urwał pół zdania. - No pewne i już! Prawda, Panienko Hightower?-
- Rozstąpcie się - korzystając z niepewności, którą zasiał Thog z Burrem w tłumie Arli udało się wreszcie przepchnąć do murka. Co prawda z tyłu dały się jeszcze słyszeć wrogie okrzyki, lecz towarzystwo dwóch podążających za paladynką strażników ostudziło zapały. - Pan lekkostopy ma słuszność. Winny zostanie osądzony przez świątynię, ale teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie - rannych opatrzyć; zmarłych pochować. Wracajcie do wa szych bliskich. Zabrać go! - strażnicy chwycili półprzytomnego ze strachu Siemiona i powlekli w stronę budynku straży. Tymczasem dłużnik Milona Graya był już prawie przy bramie wiodącej na miasto.
-Ty! Ty! Oddaj złoto, któreś winien! Nie sądzić za winy, które i jemu ciążą!- krzyknął półork odprowadzając Arnolda wzrokiem. Thog właśnie pozbawił człeka godności i zniszczył reputację, przy okazji ratując tyłek temu, którego rzeczony Arnold na lincz skazywał.

~***~

-Znalazłeś go?- spytał Milon, lecz odpowiedź była mu znana, wszak Thog słynął z ślepego posłuszeństwa niby kundel widzący cały świat w osobie swego pana. Gdyby nie znalazł Arnolda, zwyczajnie nie wróciłby do thayczyka.
-Tak. Thog spotkał i przypomniał. Thog mówił głośno, wszyscy pod wielka cytadela boga strażnika widzieć i słyszeć. Arnold przynieść złoto, Thog myśli.- rzekł butnie.
-Krwawisz...- syknął niezadowolony. Milon nie miał litości wiedział również, że jeśli w rany wielkoluda wda się zakażenie, to półork umrze, albo trza mu będzie amputować kończynę a wtedy nie będzie tak przydatny.
-Aria!- krzyknął, a dosłownie chwilę później w izbie pojawiła się półelfka.
-Opatrzysz jego zadrapania.- zwrócił się do kobiety -Ale najpierw opowiedz co się stało...-

Świt dnia następnego, kwatera Milona Grey

-Chcesz go wysłać do lasu? Wiesz, że to pewna śmierć.- kobiecy głos protestował zza solidnych dębowych drzwi.
-Nie mam wyjścia. Pójdzie tam i rozezna się a jeśli będzie trzeba pomoże toporem. Na nic mi tu do ściągania długów, jeśli co noc Ybn najeżdżać będą mary, zjawy i kościeje.- głos Thyskiego handlarza skarcił kobietę -Jest półorkiem z północy, zna te dzikie tereny stokroć lepiej niż ja, ty, czy nawet Mortis. Z resztą nawet jeśli polegnie to na jego miejsce znajdę dziesięciu innych gotowych pracować dla mnie za tę samą stawkę. Zawołaj go do mnie.- drzwi otwarły się energicznie a rozeźlona półelfka wystrzeliła z nich na korytarz jak z katapulty wystrzelona. Po chwili wróciła tam z Thogiem, lecz sama do środka nie weszła.
-Mam dla Ciebie kolejne zadanie. Słuchaj uważnie...-
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline