Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2014, 22:53   #90
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
/Post pisany z abishaiem

Montblanc zdobył środki opatrunkowe i jedzenie, teraz należało znaleźć coś do obrony. Jadąc wyludnionymi ulicami wypatrywał szyldu ‘Guns’. Gdy w końcu go dostrzegł, przezornie zwolnił, przejechał obok przyglądając się, czy w pobliżu nikt się nie kręci, po czym zawrócił i zaparkował niedaleko wejścia.
Sklep był dobrze zaopatrzony, więc broń była wszędzie – bardzo szeroki wybór pistoletów i strzelb. Michael rozejrzał się i szybko znalazł coś dla siebie – do wyboru sztucer myśliwski Sauer 202 i Ruger Varminter.
Broń była w idealnym stanie – widać sprzedawca, którego nigdzie nie było widać, należycie ją konserwował. Dotyk chłodnego metalu lufy i orzechowego drewna kolby nieco uspokoił skołatane nerwy iluzjonisty. Pozostało jeszcze znaleźć amunicję. Montblanc przekopał się przez pociski do pistoletów i znalazł półkę z tym, czego szukał. „Na kaczki – nie, na króliki też nie… choć może przyda się pudełko czy dwa na szczury, poza tym” – przerzucił jeszcze kilka niewielkich paczuszek – „na niedźwiedzie, to jest to!”
-Podobają ci się te zabawki kuglarzu? - usłyszał za sobą i odwrócił się gwałtownie, mając w dłoni jeden ze sztucerów myśliwskich. Szkoda że niezaładowany.
Na schodach które pojawiły się znikąd, stał gruby i pokraczny mężczyzna z długim nosem i w stroju wyższych sfer z czasów epoki wiktoriańskiej.
-Wielka pukawka jeszcze nie czyni wielkim mężczyzną.- uśmiechnął się intruz spoglądając na sztucer Michaela. Było w nim coś nieludzkiego, coś co sprawiało, że lufa broni Montblanca mimowolnie drżała. A może powodem był fakt, że broń w rękach estradowego magika była obecnie tylko blefem.

Montblanc drgnął, zobaczywszy przedziwną postać na schodach, których mógłby przysiąc jeszcze przed chwilą tu nie było. Pokrak nie bawił się w uprzejmości, tylko przeszedł od razu do sedna i widać było na pierwszy rzut oka, że nie jest przyjaźnie nastawiony. Dla magika nie było to nic nowego, odkąd zasnął w szpitalu nie spotkał żadnych sprzymierzeńców. Może ten dobrze ubrany quasi modo nosił się z zamiarem ataku, ale istniało prawdopodobieństwo, że wie co się tu dzieje. Zna ‘sekret’ koszmaru, który Montblanc starał się odkryć, aby go zakończyć.
-No i co… kuglarzu, użyjesz pukawki, czy będziesz tak nią machał?- uśmiechnął się bezczelnie wiktoriański upiór.
Kolejny raz tego samego dnia ktoś nazywał Michaela kuglarzem i to w jak najbardziej pejoratywnym wydźwięku tego słowa. Iluzjonista był dumny ze swojego fachu, który był dla niego pasją i sposobem na życie i nie przepadał, jak nieznajome osoby nazywały go kuglarzem bądź oszustem.
- Kim jesteś? Znamy się? Skoro nazywasz mnie ‘kuglarzem’, to chyba wiesz czym się zajmuję?
-Ja wiem znacznie więcej, wiem kim naprawdę jesteś... a nie tym za kogo się uważasz.
-odparł osobnik wzruszając ramionami. Zerknął na broń dodając.-Nazywam się Diavolo i mam wiele imion, choć akurat to lubię najbardziej.
Powoli schodził po schodach dodając.-Ciebie ściga Mago, choć woli na siebie mówić Arkanista, kuglarzu. A ja... dopadłem cię pierwszy, ale zamiast cię zabić, wolę zaproponować cyrograf. Prosty pakt, pergamin, podpis krwią... standard nieprawdaż?
- Wiesz kim naprawdę jestem? Ciekawe stwierdzenie, bo mam wrażenie, że się nie znamy. A co interesuje cię w cyrografie? Tradycyjne „sprzedaj duszę, będziesz piękny”?
– osobnik tytułujący się Diavolo wciąż się zbliżał. Michael wykorzystał subtelne triki odwracające uwagę i wolnym, ospałym ruchem opuścił prawą dłoń trzymającą szyjkę kolby sztucera poniżej linii kontuaru, tak, aby zniknęła z pola widzenia jego interlokutora.
-Na co mi twoja robaczywa dusza?- zaśmiał się Diavolo, splatając dłonie na swym brzuchu.-Ty na nic nie jesteś potrzebny. Mogę co najwyżej pozbyć się Arkanisty ubijając ciebie. Ot, zwykła złośliwość, która w tej chwili mnie nie interesuje. Chcę czegoś innego. Chcę byś dostarczył mi żywcem Paolo Gianni'ego... Ot, to moja cena za pomoc tobie w odzyskaniu duszy twej asystentki.
Osobnik nic sobie nie robił z jego sztuczek, jego ironiczny uśmieszek i ostentacyjne mrugnięcia potwierdzały, że je zauważył... ale chyba nie miały dla niego znaczenia.
- A kim jest Paolo Gianni? I jaką mam gwarancję, że oddasz mi Mię? - zapytał Michael, nieco zbity z tropu tym, że stwór tak łatwo go przejrzał.
- A kim jest Arkanista, jeżeli to nie tajemnica? I dlaczego chce mojej głowy?
Michael spojrzał Diavolo w mocno podkrążone oczy
-Dobrze wiesz kim jest Paolo Gianni.- zaśmiał się Diavolo i wzruszając ramionami. - I nie masz żadnej gwarancji, że oddam ci Mię. Obiecałem tylko pomoc przy jej ratowaniu. Nic więcej.
Michael zaczął szukać w pamięci. Gianni… To nazwisko coś mu mówiło. Nie był to jednak żaden z jego zleceniodawców, pracowników, znajomych ani poznanych celebrytów. Nie lekarz, księgowa, trener, znajomy z polowań czy survivalowiec. Może to któryś z licznej rzeszy fanów? A może osoba z przeszłości, ktoś, kogo poznał za młodu? Paolo Gianni… I wtedy Michael przypomniał go sobie.
- Przecież to właściciel restauracji Steakhouse w Silver Ring! – powiedział zdumiony. – I to jego chcesz w zamian za pomoc? Dla mnie to żaden układ – ja muszę się wywiązać z konkretnej części umowy, ty z mocno nieokreślonej.
Montbalncowi coraz mniej podobała się ta konwersacja. Brzydził się samą myślą o tym, że mógłby wydać kogokolwiek na pastwę takiego potwora. Wolał nie myśleć, co mogłoby spotkać Gianniego a sądząc po wyglądzie i zachowaniu wiktoriańskiego potwora, stary kucharz miałby wizytę w piekle i to we wszystkich siedmiu jego kręgach. Iluzjonistę odpychało również to, że rozmówca w sposób przedmiotowy traktował życie jego asystentki, jakby była jakąś kartą przetargową. Mia wycierpiała już dużo i zamierzał ją jakimś sposobem uratować, ale nie takim.
- Jaką pomoc dokładnie proponujesz? – iluzjonista starał się przedłużyć rozmowę, udając zainteresowanego. Miał nadzieję, że jego blef nie zostanie zbyt szybko odkryty.
-Paolo Gianni jest tu. Znajdź go, zdobądź jego zaufanie.-odparł Diavolo jak zwykle skupiając się na sprawach interesujących tylko jego. -A ja powiem ci, gdzie jest broń, którą możesz zabić arkanistę. Bowiem żadna z tych pukawek mu nie zaszkodzi.
Uśmiechnął się odsłaniając rząd zębów bardziej przypominających paszczę rekina niż normalne uzębienie. Zamilkł na chwilę i przysłuchiwał się odgłosom pochodzącym z zewnątrz.
Znów spojrzenie mężczyzny utkwiło w iluzjoniście.- I pospiesz się... Czyjeś sługi są na twym tropie. Wkrótce tu będą, a w twoim interesie nie jest konfrontacja z nimi.
Po czym jego sylwetka szybko zaczęła się nadymać, by po chwili pęknąć niczym balon.
Huk był niewielki, za to smrodu wiele, bo dziwacznym potworku pozostał tylko żółty i śmierdzący opar.
- Co za diabeł… – stwierdził Michael z niedowierzaniem. Jeżeli to była magiczna sztuczka, to perfekcyjnie wykonana – zapewne polegająca na ukryciu się we wcześniej zakamuflowanym przed okiem widza miejscu. Albo dobry hologram spointowany małym ładunkiem dymnym, czyli czymś, co pozwalało wątpić w, czy raczej odwrócić uwagę od tego, że to może być hologram, bo takowe nie dymią ani nie śmierdzą. Niestety, po oględzinach wszystkich miejsc, gdzie mógłby być schowany projektor lub sekretna ściana, za którą można by się schować, iluzjonista stwierdził, że po raz kolejny zobaczył coś niemożliwego. Więc albo on wariował, albo cały świat wokół. Żadna z opcji do niego nie przemawiała.

Kiedy ładował a następnie zabezpieczał sztucer, w uszach wciąż dźwięczały mu słowa „Wiem kim naprawdę jesteś”. W co ten Diavolo pogrywał? I co wiedział? Montblanc wyszedł ze sklepu, wrzucił zabawkę i amunicję na przednie siedzenie i zamyślony odpalił silnik. „Może w tym patchworku miast i czasów znajdę Stakehouse Gianniego. Istnieje szansa, że będzie znał odpowiedzi na kilka nurtujących mnie pytań” – myślał, gdy samochód mknął wymarłymi ulicami.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 22-06-2014 o 11:44.
Azrael1022 jest offline