Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2014, 07:39   #341
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
"Do we even need a plan?!"

Niebieskoskóra postanowiła przywitać załogę z otwartymi rękoma. Głównym zamysłem na ten plan było zakradnięcie się do kabiny kapitańskiej gdy załoga rozglądała się za Gortem i resztą, znalezienie barku czarnoskórego, oraz rozwalenie się w jego fotelu marnując czymkolwiek te szczyny były.
Niebieskoskóra nie przejmowała się tym pojednaniem aż tak bardzo. Jakiś czas temu obstawiała, że wszyscy prędzej zwariują niż dojdą do góry, i swój zakład najzwyczajniej przegrała. A przecież nie za wiele osób lubi przegrywać.
Nie mniej miała póki co wspólny cel z drużyną, od którego i tak wszystko się zaczęło.
Wtem drzwi z cichym skrzypem uchyliły się wpuszczając dwumetrowego giganta odzianego w bardzo znajomą dla Shiby zbroję. Pierwsze co zauważyła to jego krok. Nie poruszał się już tak jakby miał się za chwilę rozpaść, a do tego zgarbiony. Miast tego stawiał kroki wyprostowany, dumny wręcz. Przechadzka której to towarzyszyło jęczenie drewnianych desek pod metalowymi butami Richtera nie trwała krótko, gdyż od razu skierował się by usiąść na jednym z wielu o dziwo krzeseł w kajucie kapitańskiej. Gdy już zasiadł zaczął odpinać pasy w swym rynsztunku i odrzucając na bok elementy zbroi. Robił to aż stał się nagi od pasa w górę. To nie był przyjemny widok. Niebieskawa skóra Calamitiego pokryta była masą blizn większych i mniejszych. Śladami po ugryzieniach, oparzeniach, sztychach i kto wie czego jeszcze. Najbardziej jednak rzucały się w oczy dwie rzeczy. Ogromna blizna idąca od barku aż po pachwinę i masa dziwnych wytatuowanych znaków. Co ciekawe znajdowały się one nawet na bliznach, jakby fakt przecięcia skóry w tamtych miejscach nie mógł ich wymazać. Ale wisienką na tym upiornym torcie była jednak twarz Richtera. Twarz niemal cała pocięta, a dwie największe szramy biegły od kącików ust, tworząc nienaturalny i szeroki uśmiech, nawet gdy ten zachowywał pełną powagę. Fioletowe punkty które były źrenicami niosącego rozpacz, bacznie obserwowały Niebieskoskórą mieszkankę Valahii, spod których nieustannie płynęła czarna maź. W końcu postanowił przemówić odsłaniając szereg zębisk, które świetnie się nadawały do rozrywania mięsa na kawałki.
- Jestem rad… że panienka jest cała… i zdrowa. - Mowa Calamitiego i charakterystyczny podźwięk każdej jego wypowiedzi nie uległ zmianie. Dodał po chwili. - Mam jednak wrażenie… że to jednostronne… odczucie. - Przecierając jedną z wiecznie płynących łez wykrzywił usta w potwornym uśmieszku.
- Niby co je wzbudza? - Niebieskoskórą zdziwiło lekko, że pierwszą osobą która weszła do pomieszczenia był Calamity. - Zdecydowanie wolę z tobą wypić niż się bić. - uśmiechnęła się lekko. Calamity, gdyby faktycznie oszalał, najpewniej byłby dość ciężki do pokonania.
- Więc napijmy się… choć wątpię czy prócz tych.. pomyj mają tutaj coś.. lepszego. - Przemówił zaczesując szponiastymi palcami kruczoczarne włosy do tyłu. - Gdzież moje maniery… Richter von Malencroft. Przypomniałem sobie to i… owo. - po tych słowach podniósł się i podszedł do barku Gorta oglądając kolejno butelki.
- Ty i Gort macie... jedną wspólną cechę. Przyciągacie do siebie intrygujące… osobistości. Gdzie poznałaś… tamtych? - Kończąc zdanie odkorkował jakaś butelkę bez etykiety i pociągnął z niej parę łyków. Nawet się nie skrzywił.
- W drodze na górę przeznaczenia. - wyjawiła. - No, prawie. Czarnoksiężnika spotkałam jeszcze w witlover. Zimny gość. - zaśmiała się z swojego niezbyt udanego żartu, wychylając sporą zawartość butelki. - Aż dziw, że już was spotkałam. Byłam gotowa stwierdzić, że zwiedzicie pół świata nim dojdziecie tam gdzie trzeba.
- Ręczysz za nich? Można na nich liczyć... kiedy będzie trzeba? - Odwrócił się w stronę Shiby. - Będę potrzebować wszystkich.. w stolicy. - Kolejnych parę haustów opróżniło butelkę, po tym już się skrzywił. Całą siara musiała osiąść się na dnie butelki.
- Hmm...mogę poręczyć za Kazego, jeżeli szukasz kogoś kto ci żonę przeleci. Nie są zbyt pomocni. - ostrzegła nieprzejęta. - No, może względem mnie są bardziej przydatni, niż względem ciebie, póki ich nie poznasz.
Dzierżący rozpacz uniósł brew odstawiając butelkę na miejsce.
- Jeszcze jedna sprawa… Faust też z nami będzie. Wiem że się nie … dogadujecie zbytnio…. Wieęęęc. - Richter rozłożył ręce, by dodać. - Nie pozabijacie się zanim… to wszystko się skończy? -
- Jego pytaj, ja nic takiego nie planuję. - zadeklarowała się niebieskoskóra. - Faust jest intrygujący, ale nic osobiście do niego nie mam. - “choć on może mieć do mnie.” dodała w myślach zastanawiając się, jakie mogą być faktyczne powiązania Fausta z Lokim.
- Faust i tak zrobi… jak będzie chciał. Tajemniczy jest… trochę zbyt jak na mój gust. - Pokręcił głową, nadal grzebiąc w barku. - Choć niezwykle mądry… to fakt. -
Tymczasem z zewsząd dało się usłyszeć dźwięki rozpoczynającej się zabawy. Spod stóp dobiegały ich odgłosy turlanych z ładowni beczek, niechybnie wypełnionych mocnymi trunkami, a z pokładu dobiegały ich wesołe okrzyki piratów witających swego kapitana.
Jednak tym co zaskoczyło Richtera oraz Shibę było głośne łupnięcie dochodzące od strony drzwi wejściowych do kajuty kapitana, które sprawiło że dwójka natychmiast spojrzała w tamtym kierunku, a kiedy drugie łupnięcie wyrwało drzwi z zawiasów które z hukiem uderzyły o ziemię, dostrzegli stojącą w progu rozeźloną młodą dziewczynę.


Była to niska brunetka o niebieskich oczach, ubrana na biało z licznymi magicznymi ozdobami i ornamentami, jednak tym co najbardziej wskazywało na jej czarodziejskie zdolności była złota aura okalająca jej dłonie, której to najpewniej użyła przed chwilą do wyważenia drzwi.
- A wy co wyrabiacie w kajucie kapitana pod jego nieobecność!? - fuknęła głośno na dwójkę, po czym wskazała palcem oskarżycielsko na niebieskoskórą. - Ty! Od początku wiedziałam że jesteś podejrzaną osobą. Mogłaś oszukać pana Salwę, ale ze mną na pewno ci się to nie uda, podstępna ladacznico. Widziałam jak niektórzy członkowie załogi zaczynają zachowywać się dziwnie i padać ci do stóp po tym jak o tobie rozmawiali. Jestem na sto procent pewna że musiałaś użyć na nich jakiejś magii! A ten fioletowy brzydal musi być twoim pomagierem. Więc czy wasza dwójka podstępem dostała się na okręt by spiskować przeciwko kapitanowi Czarnoskóremu? Odpowiedzcie szczerze, albo spotka was sroga kara!
Niebieskoskóra unisoła powoli butelkę, i starając się brzmieć jak najmniej pijacko mogła (co było trudne, gdyż owa do połowy pusta butelka była jej trzecią.) powiedziała: - W witlover są plotki, że...był czarnoskóry mistrz piratów...z magicznym, odmładzającymi winem. Wpadłam je ukraść. - uśmiechnęła się szeroko rozkładając się na kapitańskim fotelu. - Chcesz trochę? Pomaga na zmarszczki…
Shiba rozkładając się na fotelu dostrzegła na suficie coś znajomego. Czarna plama rozlana była po suficie niczym cień, jednak dwa czerwone punkty przypominające oczy, kręciły się to od jej dekoltu, to w stronę piersi nowo przybyłej. Kaze puścił niebieskookiej oczko, jak gdyby zawierając w tym geście proste pytanie “Co z nią zrobić?”
Richter uniósł brew - Ta magia nazywa się… kultura osobista. Coś czego brak tobie dziecko. - Oparł się plecami o ścianę i przetarł kciukiem maź spływającą po policzkach.
Zerknął jeszcze na wyważone drzwi. - Poza tym ładnie tak… rozwalać drzwi kapitanowi? -
Daj młodej spokój...Richter. - powiedziała niebieska, imię rycerza dodając na koniec, z racji, że wiadomość tak na prawdę była oczywiście kierowana do Kazego. - Gort sam pewnie częściej te drzwi demoluje niż otwiera. - uśmiechnęła się, wymachując na boki butelką wina. - Niech wypije z nami i się zrelaksuje.
- Mówiłam że mnie nie oszukasz, podstępna żmijo! - odparła głośno dziewczyna, zaciskając mocniej pięści. - Jeśli szykujecie tutaj pułapkę na kapitana, to wiedzcie że przewidziałam wasze niecne zamiary i...
Wtem słowa czarodziejki zagłuszyło rytmiczne stąpanie ciężkich buciorów, które niczym małe trzęsienie ziemi sprawiło że dziewczyna zachwiała się gdy za jej plecami stanęła dwukrotnie większa od niej postać gigantycznego pirata.
- Pułapkę na mnie? - zapytał Gort, uśmiechając się wesoło. - I chciałaś mieć całą zabawę dla siebie? Strasznie zachłannaś jak na nową kamratkę. Już mi się podobasz.
- K-k-kapitan Czarnoskóry...? - wymamrotała dziewczyna, odwracając się przodem do umięśnionego murzyna. - T-ta dwójka zakradła się do pańskiej kajuty, więc...
- Taa, Des mówił mi że Błękitka tu na mnie czeka. Nic się nie ukryje przed tym mundralą - odparł Czarnoskóry, krzyżując ręce na piersi, po czym przeniósł wzrok na niebieskoskórą. - Kopę latek, co nie? Liczyłem że mi cosik upichcisz na powitanko. Butchowi dobrze wychodzą tylko kuraki z rożna, więc pewno i tobie zdążyły już zbrzydnąć.
Kobieta wzruszyła ramionami. - Jak wytrzeźwieje. Więc pewno nie dzisiaj. - odmówiła prośbie czarnoskórego. Nie za bardzo miała ochotę gotować w tym momencie dla całej zgraji piratów. W sumie nie za bardzo miała ochotę wykonywać jakąkolwiek pracę. Choć z drugiej strony gotować lubiła...przydałoby się coś nietypowego, co mogłaby wstawić do garnka. Będzie to musiała przemyśleć. - Byliście na górze przeznaczenia? - zapytała. - Posłali was już do Lukrozu, czy jeszcze nie, i ja mam to zrobić? - przetarła nieco zmęczone oczy. - Ktokolwiek zrobił szaleństwo jest tam. Pewnie król albo jego pomagier. Przy dużej niespodziance królowa. Prędzej król, może z zemsty za śmierć królową czy inna bajka. - spojrzała na czarnoskórego. - Nie mam najmniejszego pojęcia po co on stworzył szaleństwo. Nie wiadomo ile mamy czasu. Nie świętujcie długo, właśnie teraz powinniśmy się śpieszyć.
- Czyli mamy po prostu obić gęby królowi i wszystkim którzy siedzą w jego zameczku. No i taką robotę lubię. Iwabababa! - zarechotał wesoło pirat, po czym stanął naprzeciwko Shiby i wyciągnął przed siebie obie dłonie z których zaczęły wyrastać dwie masy skalne, które szybko przeobraziły się w wielkie marmurowe fotele, przypominające niemalże trony. Następnie zaś Gort usiadł na jednym z nim i machnął ręką na znak że Richter również może się rozsiąść. - Tamto krzesełko i tak było dla mnie za małe. Możesz se je wziąć - rzucił od niechcenia do Shiby, po czym uniósł do góry lewą rękę i poklepał się po swym pokaźnym bicepsie. - Oczywiście pobiliśmy już wszystkich w Lukrze, więc tu sprawa załatwiona. Ale do tej całej góry nie dotarliśmy, bo jakaś starucha pogadała z Blondasem i Puszką że mamy poleźć do stolycy. Mi tam zresztą wsiora wno, dopóki będzie komu buźkę poobijać i kości poprzetrącać.
Gort nie zmienił się ani odrobinę. Nie podobało się to shibie. Miała całkiem spore przekonanie, że nawet Kiro jest mądrzejszy, tylko zaspany, więc nie widać.
- widzę, że urośliście w sile. Dobrze. Przyda się nam. - pogratulowała, jednakże brakowało w jej głosie głębszego podziwu. Pokaz tworzenia foteli na pewno nie poruszył kobiety.
- A ty co porabiałaś przez ten czas? - zapytał pirat, również sięgając do barku po butelkę wina z której wyrwał korek zębami i wlał sobie na raz do ust połowę zawartości butelki. - Wzięłaś ze mnie przykład, znalazłaś sobie paru nakama i poobijałaś kilka gęb?
- Hmm.. - zamyśliła się Shiba. - W żadnym wypadku nie chciałam brać z was przykładu, w końcu przez to się rozstaliśmy, ale...No cóż, właściwie, to mniej-więcej tak wyszło. - zgodziła się Shiba.
- No wzrocami do… naśladowania to nie… jesteśmy… Nihihiehehe. - Zarechota Richter w charakterystyczny dla siebie sposób, rozsiadając się na kamiennym fotelu. Założył nogę na noge i podparł policzek pięścią jak panisko. - Jak miło że nasza… “rodzinka” jest znowu razem. - Richter uśmiechał się od ucha do ucha, całkiem dosłownie gdyż blizny naprawdę oddawały taki wyraz, przedłuzając i tak upiorny uśmieszek.
Drzwi uchyliły się, wpuszczając do środka powiew wiatru. Suro wszedł do kajuty, z lekkim uśmiechem na oszpeconej blizną twarzy.
- Hej. - Najwyraźnie było to przywitanie skierowane w stronę tych, których elf nie znał. - Gort, mam prośbę. Jeśli rzeczywiście mamy tym czymś lecieć do stolicy… znalazły by się dwie kabiny dla moich dziewczyn?
Niebieskoskóra lustrowała przybysza wzrokiem. Wyglądał dość interesująco. Czyżby Gort napotkał kogoś więcej niż zgraję przypadkowych palantów? Pachniał też ładnie. Kobieta uśmiechnęła się - Cześć. Jak się boisz o kobiety, to mogę ci pożyczyć żywiołaka cieni~. - zasugerowała kobieta. - Bezpłciowe stworzenie, a silne. Przypilnuje. - uniosła wzrok w górę aby spojrzeć na ukrytego Kazego. Potem spojrzała spowrotem na Gorta. - Ja śpię tutaj. Reszta statku śmierdzi. - Pewnie dlatego, że nikt do tej pory nie wchodził do kabiny Gorta, bo w końcu należy do Gorta. No może poza tą jego asystentką, ale to mniej śladu potu niż po pirackiej załodze.
- Jak chcesz, ale na okręcie dużo lepij śpi się w kojach niż w wyrze - stwierdził Czarnoskóry, wskazując kciukiem na czyste i wyraźnie nieużywane łóżko w kącie kajuty. - A twoim dziewuchom tyż na pewno coś znajdziemy - dodał, zwracając się do Suro.
- Ja się nimi zajmę - oznajmiła biała czarodziejka, łypiąc nieufnie na Shibie. - Prędzej wyskoczę za burtę niż pozwolę żeby ten twój upiorny dziwak położył łapy na gościach pana...
- Długouchego - podpowiedział Gort, co ta jednak postanowiła zignorować.
- Nie mieliśmy okazji się poznać, ale wszyscy przyjaciele... to znaczy nakama kapitana są mile widziani na naszym okręcie - rzekła i dygnęła lekko przed elfem, po czym wyciągnęła ku niemu dłoń. - Jestem Emily. Miło mi.
Kaze lekko przesunął się po suficie by schować się w kącie. Jego ślepia na chwile mignęły w mroku zerkając złowieszczo na Emily. Zapewne kogoś czekają w nocy koszmary...albo obmacywanie.
- Surokaze - odparł białowłosy. Bez żadnych wyszukanych grzeczności uścisnął wyciągniętą dłoń. - Nie wydaje mi się, by moje towarzyszki potrzebowały opieki. Sądzę, że same są w stanie się sobą zaopiekować, no chyba, że odcinanie pewnych części ciała osobom z załogi nie wchodzi w grę.
- Obawiam się że mogłoby się to nie spodobać kapitanowi. A jeżeli należą one do twojego ludu, to sądzę że niektórzy załoganci mogliby sprawiać im problemy - stwierdziła czarodziejka dość enigmatycznie. - Przekaż im że zajmą kajuty naprzeciwko mojej. Upewnię się że nikt nie będzie ich nękał.
- Nie za bardzo się tu rządzisz jak na świeżą płotkę? - zapytał Gort, jednak jego rozbawiona mina wskazywała na to że nie ma nic przeciwko takiemu przejmowaniu inicjatywy przez jego kamratów. - Może zastąpisz Desa w jego sprawunkach? Prace okrętowe, dbanie o załogę, zaopatrowywanie i takie tam. Wspominał że przydałoby mu się więcej czasu na główkowanie i pisanie wierszów, czy coś takiego.
- Z miłą chęcią - odparła Emily, uśmiechając się z zadowoleniem, po czym odezwała się ponownie do elfa. - Zwracajcie się do mnie jeżeli będziecie czegokolwiek potrzebować.
- Możesz zacząć od… przyniesienia jakiegoś napitku. - Richter pomachał pustą butelką w powietrzu, cały czas siedząc w ten sam sposób.
- O właśnie. Też poproszę. Dużo i mocnego. - dopowiedział Suro, uśmiechając się lekko. - Mamy jakiś nowy plan, by dostać się do stolicy, czy pozostajemy przy tym, który miał nam służyć na drodze do Góry? - zwrócił się do Gorta i Richtera.
Tym kto się wtrącił była jednak Shiba.
- Lecimy prosto pod zamek. Statku nikt nie ściągnie, jeżeli będą mieli armię magów, to można zawsze po prostu na nich zeskoczyć. Wy idziecie szukać króla, czy kimkolwiek jest ten pajac odpowiedzialny za szaleństwo, ja zajmę się jego pomagierem i całą tą królewską armią. - przekazała Shiba po czym podniosła pijany wzrok na Gorta. - Wiesz co to oznacza? Będę chciała, abyś powierzył mi swoich majtków pod dowóctwo. Uwierz, łatwiej ci będzie walczyć bez królewskiej armii na plecach. Jak ta skoczna się mnie boi, to weź ją ze sobą, nie będzie pomocna pod generałem któremu nie ufa.
- Za kogo ty mnie uważasz? - fuknęła dziewczyna, wyraźnie urażona takim stwierdzeniem. - Jeśli taki będzie rozkaz kapitana, to nie zawaham się nawet na moment - oświadczyła butnie, podchodząc do barku z którego wyciągnęła kilka butelek whisky i wcisnęła po jednej każdemu z zebranych. Najwyraźniej na statku pirackim piło się wyłącznie z gwinta.
- Mi taki plan pasi - odparł Gort, z uśmiechem otwierając następną butelkę alkoholu, który zaczął wlewać sobie do gardła sporymi haustami. - Chyba że Blondas ma lepsiejszy. Ale lubię twoje plany, bo łatwiej je spamiętać - dodał, wskazując butelką na Shibę.
- No to zdrowie! - zadowolona stuknęła swoją butlą o butlę Gorta na toast. Wyglądało na to, że niedługo będzie już po wszystkim.
- Mój cel pewnie będzie kręcić się wśród żołnierzy, więc mogę współpracować z… niebieskoskórą. - powiedział Suro, również otwierając butelkę i biorąc solidny łyk. - Blotred mu jest. Hrabia zawszony. Patrzy z góry na innych. Ślepy na prawe oko. W herbie ma miecz w wirze powietrza. Jak kto spotka ma zostawić. - Kolejna porcja alkoholu zniknęła w trzewiach elfa.
- A że ten zawszony król ni ma pojęcia o naszych planach, to możemy podlecieć mu prosto pod ten jego zameczek i BAM!! Sprzedać mu łupnia prosto w facjatę! Iwabababa! - zarechotał Gort, rozbijając pustą butelkę o oparcie swego kamiennego fotela.
- Skoro dalej należy kapitan do shichibukai, to żołnierze powinni od razu rozpoznać naszego jolly rogera i nie sprawiać nam problemów dopóki nie rozpoczniemy szturmu - wtrąciła Emily, a po chwili dodała. - W takim razie pójdę zawołać tamtego przystojnego blondyna który kapitanowi towarzyszył. Skoro kapitanowi zależy na jego opinii, to zobaczymy co on myśli na ten temat.
- Ano niech tu przylezie - przytaknął Gort, a gdy jego asystentka opuszczała już jego kajutę, zawołał jeszcze za nią. - I powiedz tym bękartom żeby wtoczyli nam tu beczułkę albo pięć!
Nie musieli czekać długo. Niespełna pięć minut później dziewczyna wróciła, prowadząc ze sobą Fausta oraz Nino, zaś Gort natychmiast gruchnął piąchą o poręcz swego fotela, przykuwając tym samym uwagę zebranych, po czym zwrócił się do przybyłych.
- To co myślita o planie ataku? - zapytał z szerokim i zarazem pewnym siebie uśmiechem. - Podlatujemy pod sam zameczek i wbijamy się wszyscy do środka zanim skumają się że chcemy im obić mordy. Bedzie to pierwszy abordaż załogi Podniebnych Piratów Czarnoskórego! Brzmi w pytę, co nie, Blondas!? My przetrącimy kark królowi, a Błękitka z moimi kamratami pójdzie szukać jego pomagiera.
Wielkolud był wyraźnie podekscytowany prostym i zarazem efektownym planem który zaproponowała Shiba i przekonanie go do czegoś bardziej wyrafinowanego, a mniej wybuchowego mogło okazać się trudnym zadaniem.
- Czy nie lepiej po prostu przybić do brzegu i poinformować o wykonaniu zadania? - z ust Fausta wypłynęła nieco inna, mniej widowiskowa propozycja. Nie chciał zbytnio wpływać na życie przeciętnego mieszkańca stolicy. Sama zmiana króla, oraz otaczających go ludzi będzie czymś, co odbije się echem po całym kraju.
- Król, albo jego doradca, będą musieć nas przyjąć. - dodał po chwili, wiedząc, że czarnoskóry może nie zrozumieć jego wypowiedzi.
- Stracimy element zaskoczenia. - zauważyła Shiba. - Ten cwaniak wodził nas za nos pół kontynentu. Raczej nie będzie ryzykował. Pierwsza zamkowa sala do jakiej nas zaprowadzi będzie jedną wielką pułapką. - skrzywiła się niebieskoskóra. - Ostatnim razem byłeś bardziej zapalony do skakania z nożem, Fałścik.
- Bo król wcale nie będzie zaskoczony widokiem latającego statku, a potem przebijaniem sie przez jego żołnierzy? -westchnął Nino z dezaprobatą, gdy zraportowali mu swoje plany. - Czasem się zastanawiam jak wy nauczyliście się machać mieczami, przecież do tego potrzeba jakiegoś mózgu… -dodał opierając się o ścianę.
- Byłeś kiedyś w Witlover? Rozbiliśmy tam latającą lokomotywę i zesrali się z wrażenia. - zaśmiała się Shiba. - Latający statek, który nie ma zamiaru się o nic rozbić? Jeszcze większa atrakcja. Nie będziesz przecież machać bronią z pokładu. A jak już zaczniemy ich wyżynać, to zanim się połapią i zorganizują, wy będziecie pod komnatą królewską, a ja na każdej lepszej strategicznej lokacji w zamku. - wzruszyła ramionami kobieta. - Tak działa element zaskoczenia.
- Błękitka dobrze gada - przytaknął z aprobatą Gort. - Jakby kto pytał, to mówimy że lecim pogadać z królem, a jak już dostaniem się do jego zameczku to nie ma co dłużej udawać, tylko trza mu obić mordę. A jak na wcześniej rozkminią, to będzie tylko więcej zabawy - dodał, wzruszając ramionami. O dziwo bezmózgi mięśniak mógł mieć w tym trochę racji. Z ich obecną obsadą szanse na to że obrońcy stolicy zdołają im zagrozić były dość nikłe.
- Jeśli tylko będzie pochmurno, mogą w ogóle nie zauważyć że zbliżamy się do zamku - wtrąciła Emily. - Z moimi umiejętnościami Blackberry nie zgubi się nawet w najgęstszych chmurach.
- Jak mówiłem…. ja nie będę wam w tym pomagał. -mruknął Nino. - Najwyżej odlecę, jeżeli was zabiją, a potem poproszę o wydanie szczątek w celach badawczych. - dodał przenosząc wzrok na Shibę. - Nie miałem jeszcze okazji badać, świeżego ciała Shide.
Faust wzruszył tylko ramionami. Nie miał nic więcej do powiedzenia. Jeśli gromada pragnie szturmu - to musiał się na niego zgodzić. Potrzebowal ich do pokonania ostatecznej inkarnacji szaleństwa. Czymże był ten sukces wobec chwilowego zachwiania w Lukrozie? Tamtejsze rządy i tak nie były szczególnie udane…
- Ostatni raz jak cię widziałem, to zdawałaś się nie być aż tak skora do ruchu. - odparł rozbawiony blondyn, zaś wizja duszy Sidhe przemknęła tuż przed nim.
- Postarajmy się tylko nie zabić wiele więcej osób niż potrzeba. - uśmiechnął się blado.
Niebieskoskóra wzruszyła tylko ramionami. - Wybacz, że nie przytargałam ci pamiątki. - uśmiechnęła się głupio, po czym cisnęła swoją pustą butelką w Nino - Jestem “S i d h e” do cholery, chcesz żebym nazywała cię “ludź”, baranie? - była wyraźnie podchmielona, a komentarze nieznajomego brzmiały dla niej jak zaproszenie do karczemnej burdy.
O dziwo różowowłosy zręcznie złapał butelkę.- Zapamiętam. -syknął, po czym odwrócił się. - Poniewaz mamy jeszcze chwile do wyruszenia, to zbuduje sobie kajutę. -mruknął opuszczając pomieszczenie.
- Nie ma po co ubijać słabiaków - odparł Gort, po czym osuszył do dna swoją butelkę i również cisnął nią w naukowca. Ta jednak chybiła o włos i roztrzaskała się o drzwi kajuty w momencie gdy różowowłosy je zatrzasnął. Mógł to być zarówno gest poparcia dla Shiby, bądź też, co bardziej prawdopodobne, dezaprobaty jego bierną postawą. - Ktoś musi łopowiedzieć reszcie świata historię o wielkim kapitanie Czarnoskórym i jego załodze która skopała dupsko królowi i zdobyła stolycę! IWABABABABA!!
Murzyn rechotał w zadowoleniu, a jego policzki robiły się coraz bardziej purpurowe gdy dwóch majtków wtoczyło do kajuty dwie beczki mocnego wina z których jedną kapitan zarezerwował dla siebie i gdy pochłaniał jej zawartość można było odnieść wrażenie, że gdyby tylko chciał, mógłby wypić całe morze. A na pewno spore jezioro.
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline