Cedrik zmrużył oczy na słowa Cerro. Zlustrował okiem konika. - Niezgorszy Twój wierzchowiec kapłanie, zaiste. Posługa boska, jak widzę się opłaca. W wymiernej monecie. Czyli macie szczęście do interesów. A do takich dobrych i kompetentnych ludzi, memu sercu blisko. Co powiecie, że Wam kapkę drogi potowarzyszymy. Popijemy na biwaku z gąsiorka - wskazał na antałek przy jukach Sroki. - Pogwarzymy o religii i jak Wam Jaśnie Oświecony Visssegerd w imieniu cesarza Emhyra pomaga w interesach. - Ale gdzie me maniery. Jam jest Mallorey. Birbant, wierszokleta i żak niedoszły, ha, ha.
Ostatnio edytowane przez kymil : 06-06-2014 o 19:31.
|