Przed wizytą u kapitana Poszukiwania chwilę trwały i zmusiły białowłosego do skorzystania ze wszystkich swoich zmysłów, wliczając w to również ten wietrzny. W końcu jednak udało mu się zlokalizować swoją oblubienicę. Siedziała w jednej z sal na wyższych piętrach. Szermierzowi, gdy podszedł do drzwi, wydało się również, że w pomieszczeniu znajduje się ktoś oprócz Haru. Chociaż informacje dostarczane przez żywioł powietrza zdawały mu się znajome, nie był w stanie jednoznacznie stwierdzić, kto jeszcze tam jest.
Zdjąwszy z twarzy chustę, przywoławszy najszerszy uśmiech, na jaki było go stać, zapukał do drzwi.
- A kogo tam znowu niesie? -odpowiedziała na pukanie kobieta. - Jak to coś ważnego to wchodzić, ale jak szanuje bractwo, jak znowu to będzie jakieś marudzenie, to mi w końcu nerwy puszczą! -dodała, groźnym tonem.
- Ja panienkę… Ja najmocniej przepraszam… Ja… Jakiś mężczyzna przyszedł i nalegał… - białowłosy zgiął się w pół i nacisnął na klamkę. Na jego skierowanej w stronę podłogi twarzy malował się szeroki uśmiech. Co prawda udawanie prostego mieszczanina nie szło mu najlepiej, ale i tak czerpał z tego kupę radości. - Mówił, że wie coś o… Surokaze Raimie… Panienka się nie gniewa?
Dziewczyna chyba już chciała o cos zapytać, ale gdy zobaczyła w drzwiach nie wieśniaka, a swego lubego cisnęła w niego pierwszym lepszym elementem. Gliniany kubek roztrzaskał się o ścianę obok niego. - A ty co tu robisz! Miałeś być na tej całej górze i pomagać tym dziwakom! Jak mi powiesz, że stchórzyłeś… to lepiej nic nie mów, bo nie ręczę za siebie! - Haru jak zawsze, wykazywała się dość duża dozą energii oraz władczym charakterkiem. Drugą osobą, okazała się Elie, przyjaciółka elfki, która powitała białowłosego ruchem ręki.
- Tak witać swojego narzeczonego? No wiesz co? - teatralnie oburzył się Suro. - I żeby tak na wejściu posądzać mnie o tchórzostwo? Ja nie jestem tchórzem. Ja mogę być co najwyżej za słabo opłacony, by podjąć się jakiegoś ryzyka. A za tą całą zabawę i tak mi nikt nie płaci, więc trudno się wywinąć. - białowłosy zaczął zbliżać się do Haru, będąc jednocześnie gotowym, by w każdej chwili zrobić unik przed nadlatującym wyposażeniem pokoju. - Niemal tuż przed górą pojawiła się jakaś starucha, coś tam ponawijała i dziwaki postanowiły udać się do stolicy.
- Ciesz się, że w ogóle witam. -prychnęła, drocząc się z nim Haru. - No dobra, dobra, jeżeli tamci są z tobą, to się nie gniewam. -dodała, posyłając mu dyskretny uśmiech. - Czyli pewnie ta latająca łajba czeka na was co? -wtrąciła się Elie.
- Widać, jak bardzo się nie gniewasz. - rzucił Suro z zaczepnym uśmiechem. - Szczerze powiedziawszy, mam nadzieję, że nie. - odpowiedział drugiej elfce. - Nie wydaje mi się, by podróż nią była bezpieczna. Jakby ktoś chciał, byśmy latali to o tutaj… - szermierz wskazał na swoje łopatki - rosłyby nam skrzydła. Poza tym wystarczy jeden wybuch złości, któregoś z tej trójki i ten statek zacznie spadać.
- Ale tak przynajmniej ominiecie góry, mi ta koncepcja wydaje się ciekawa. Może w końcu zaczniemy zdobywać przestworza? Wyobraźcie sobie tylko… latający zamek naszą twierdzą… -rozmarzyła się Elie.
- Wydaje mi się, że zamki stojące na ziemi są bezpieczniejsze. Choćby dlatego, że nie mają jak w tę ziemię nagle uderzyć. – odparł, białowłosy kręcąc głową. - Jak takie to ciekawe, to może wybierzecie się z nami? Śmierć zastanie mnie przynajmniej w miłym towarzystwie.
- Czyli zapraszasz nas na wycieczkę w objęcia kostuchy… uroczo. -mruknęła Haru. - Szczerze wolałabym kolacje, czy wypad do teatru, a nawet na jakieś pokazy rycerskie. Umierania nie lubie. -zauważyła elfka, tłumiąc chichot.
- Kolacja, teart i pokazy rycerskie mogą zdarzyć się wiele razy, a śmierć tylko raz. Wtedy warto zająć najlepsze miejsca. - odparł Suro, uśmiechając się szeroko - A z wysokości… mniejszej, czy większej, nie wiem, jak wysoko to ma latać, śmierć będzie się oglądało niezwykle dokładnie, ba będzie się miało nawet czas by sobie swoje życie przypomnieć.
- Załatw nam dobre kajuty to się zastanowię. -westchnęła w końcu Haru. - Co ja z tobą mam… Wpadasz, potem znikasz, potem wpadasz i zapraszasz na podniebną wycieczkę… A matka zawsze powtarzała, by sobie porządnego chłopa znaleźć…
- Się robi. W końcu kapitan ma u mnie przysługę, której jakoś nie mam jak wykorzystać. - odparł Suro - Wpadam, znikam, ale zawsze wracam i nie zahaczam po drodze o inne przedstawicielki twojej płci. To chyba oznaka porządnego chłopa, nie?
- Porządny to dałby całusa po powrocie… -dodała dziewczyna, siląc się na beznamiętny ton.
- W porządnego nie rzuca się wyposażeniem pokoju. - odparł szermierz, uśmiechając się zaczepnie.
Pomimo zamkniętych okiennic w pomieszczeniu zawiał wiatr. Białowłosy, korzystając ze swych zdolności, w ułamku sekundy znalazł się przy Haru, wziął ją w objęcia i pocałował ją.
- Już zadowolona? – zapytał, w dalszym ciągu uśmiechając się zawadiacko.
- Na początek mi wystarczy. -stwierdziła, odwzajemniając całusa. - A teraz leć, załatw nam te kajuty.
- No już idę, idę. A wy sobie tam pogadajcie o babskich sprawach, czy czym tam chcecie.
Elf puścił swoją narzeczoną, wykonał lekki ukłon i opuścił pokój, ruszając w stronę statku.