Po uchyleniu drzwi oczom księdza ukazały się nieoświetlone schody delikatnie skręcające w lewo. Z tej pozycji nie dało się dostrzec co było na ich końcu. Im niżej schodził Robert, tym wyraźniejszy był demoniczny odór i tym lepiej słyszał głosy z końca piwnicy. Runy chroniły go przed zbyt głośnym szuraniem, choć sam w sobie był osobą, która wiedziała jak się cicho poruszać.
Nagle obaj Nocni Łowcy usłyszeli krótki trzask i poczuli, jakby z ich serca spadał wielki ciężar, o którym dotychczas nie mieli pojęcia. Slay dotarł wtedy do miejsca skąd dochodziły głosy i zobaczył trzy osoby - dwóch mężczyzn i jedną kobietę. Wszyscy byli ubrani na czarno i mieli na ciele znaki, to byli Nocni Łowcy. I właśnie odesłali demona z którym rozmawiali, w miejscu gdzie na ziemi narysowany był misterny krąg przyzwania, unosił się delikatny dym. Rysunek na ziemi przedstawiał dwa kwadraty z kołami w środku, ich obrzeża były wypełnione złowieszczymi runami.
- Musimy się pospieszyć, wieści od demona były dobre, ale od Talesa już nie. Lada chwila pewnie ktoś tu wpadnie więc musimy się zbierać - odezwał się jeden z mężczyzn i rozejrzał po piwnicy. Na szczęście nie zauważył ukrytego za skrzyniami Nocnego Łowcy. Robert przyglądał się im uważnie, ale wszyscy mieli na sobie kurtki z kapturami. Znaki na kobiecie wydawały się jakieś inne, części z nich nie rozpoznawał.
Cała trójka zaczęła się powoli zbierać, zebrali księgi z pobliskiego stolika, przerwali krąg przyzwań i zaczęli kierować się w stronę wyjścia.