Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2014, 00:38   #130
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
“Wymiary się nałożyły”.

Carry pamiętała takie słowa jednego z bohaterów filmu, który kiedyś oglądała. Alternatywna linia czasowa, czasem się nakładały, wtedy przebijała rzeczywistość. Jak ją zatrzymać? Ten facet ją widział… Jak go zatrzymać?

- Słabo widzę, proszę pana - uniosła nieco laskę. - Mam wadę wzroku. Zgubiłam się.. gdzie jestem?

- Pokład ... kurde. No ten, wyższy czy jakoś tak. W sumie to nie wiem. Jaki ma panienka numer kabiny. Niech panienka pójdzie z nami, znajdziemy kogoś z obsługi to panienkę odprowadzi.


Mężczyzna miał głos taki, jak wielu innych ludzi, którzy dowiedzieli się o jej niepełnosprawności. chęć bycia empatycznym za wszelką cenę podlana odrobiną sztucznej, wymuszonej życzliwości i nieudawanej niepewności.

- Dziękuję bardzo
- powiedziała, starając się brzmieć bardziej jak zagubiona nastolatka niż młoda kobieta. Ludzie obcując z niepełnosprawnymi lubili, żeby im powiedzieć, co mogą zrobić.- Czy… czy może mi pan dać rękę? - wyciągnęła dłoń. Nie potrzebowała pomocy, ale musiała sprawdzić, czy jest realny. - To ten pokład z basenem? czy z recepcją?

- Ten niżej tych z basenami
- poczuła jego dłoń wokół swojej. Była ciepła i miękka. - Zaraz kogoś znajdziemy, proszę się nie martwić.

Ruszyli przed siebie i szli tak przez jakąś chwilę w milczeniu. May była pewna, że jej przewodnik i jego towarzyszka wymieniają się teraz porozumiewawczymi spojrzeniami - biedactwo, dramat, ale kicha - coś w tym stylu. Dziewczyna wsłuchiwała się w dobiegające zewsząd dźwięki, zapachy, łowiła strzępy rozmów, muzykę.

- Proszę pana - odezwał się w końcu mężczyzna do kogoś. - Spotkaliśmy na pokładzie dziewczynę, jest śle .. znaczy jest niewidoma. czy mógłby pan jej pomóc, zaprowadzić do kabiny, czy coś.

- Oczywiście
- odpowiedział jakiś mężczyzna. - W czym problem?

Pytanie zostało chyba skierowane do niej.

Carry była prawie pewna, że przerzuciło ją z powrotem. Zapachy, dźwięki, temperatura.. wszystko było takie, jak być powinno.

Ulga była tak wielka, że przez moment zakręciło się jej w głowie. Odetchnęła głęboko, próbując się pozbierać.
- Villem Paavo – powiedziała. – Szukam go. Można ustalić numer jego kajuty?
- Tutaj nie będę w stanie uzyskać tej informacji. Proszę zjechać do lobby i zapytać w recepcji transatlantyku. Jeśli pani chce, zaprowadzę panią do windy.
- Transatlantyku?
-dopytała Carry niepewnie. Coś.. nie pasowało. Nie potrafiła określić, co. - Na którym pokładzie jesteśmy?
- Na Upper Decku. Okręt “DESTINY”. Rejs Miami - Rio de Janeiro. Dobrze się pani czuje? Może posłać po personel medyczny?
- Może zaćpała?
- dodała kobieta, towarzysząca mężczyźnie, który jej pomógł. Carry usłyszała, jak mężczyzna ucisza ją nerwowym szeptem.

-Nie, wszystko ok- Carry odzyskała równowagę. Ludzik Google wylądował na upper decku w jej pamięci.- Windy na lewo, basen za nami, schody tam? - wskazała dłonią.
- Tak, Dokładnie tak - potwierdził członek załogi.
- Dziękuję za pomoc - uśmiechnęła się do mężczyzny i jego partnerki. - Miłego dnia.
Ruszyła w stronę schodów. Z windy wolała nie korzystać.

Walczyły w niej sprzeczne uczucia. Z jednej strony chciała jak najszybciej uciekać z tego przeklętego statku. Z drugiej – jak miała to zrobić? Kto jej uwierzy? A inne osoby? Pamiętała stewarta, on był realny. Może uda się to jakoś odkręcić... jeśli spotka kogoś, kto doświadczył tego samego.

Weszła na schody.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline