Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2014, 03:33   #25
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Na wzniesiony toast Cierep uśmiechnęła się niemrawo i wypiła zgodnie szklankę wódki. Wykręcająca twarz ochyda została pogrzebana dopiero zagryzieniem chleba i kiełbasy. Tradycja rosyjskiego powitania została przypieczętowana a uczta zaczęła się na dobre. Mimo swojej bardzo wątłej budowy dziewczyna zdołała nawpychać w siebie dość sporo. Dorównała nawet bardziej głodnym chłopakom. W trakcie sama nie gadała zajęta pożeraniem. Patrzyła tylko na towarzyszy z naturalną ciekawością, czy chęcią ich poznania.

Poznawać było całkiem… nawet nie tyle, że sporo ale i wszystko. Także na zarządzenie Gieroja potrząsła ochoczo głową. Zostawiając swoje rzeczy ciągle na wbitym w ścianę gwoździu udała się wraz ze wszystkimi na zwiedzanie. Naturalnym również było, że podążała tuż za przewodnikiem i oglądała ichni dobytek. Cóż. Warunki jak warunki. Były różne. Czasem lepiej, a czasem akurat tak… Nie było źle i w prawdzie nie miała na co marudzić. Nawet nie miała tego w zwyczaju. Na pewno w takich repertuarze pomieszczeń jakieś lokum znajdzie się też i dla niej. Nawet się z tym nie śpieszyła, a chłopaki nie prowadzili na siłę do jakiegoś jej przydzielonego pomieszczenia, więc nie było z tym ciśnienia.

Ćwiczenia od razu po śniadaniu były czymś innym, niż to, do czego przywykła. Zwykle ćwiczyło się przed posiłkami a nie po nich, ale cóż. Skoro tak chcą to czemu by się nie przyłączyć? Odrobina ruchu zawsze człowieka rozbudzi, szczególnie po długiej i nużącej podróży. Ściągnęła więc bluzę i została w cienkiej podkoszulce. I tutaj niestety ci, którzy na coś liczyli mogli się rozczarować. Czym chwalić się nie było a nawet perspektywa nadrobienia brakujących do Dziatwy lat nie rokowała na jakąś poważną poprawę. Decha taka sama z przodu jak i z tyłu. W małej Sikorze była tylko nadzieja, że za jakieś dwadzieścia lat będzie z niej babeczka. Dziatwa miała już swoich amantów. Chudy i niedożywiony szczypior jednak nie zachwycał i lepiej wyglądał poubierany. Przynajmniej tak nie straszył.

Do zawodów nie poczuwała się aż tak stanowczo jak walczący do ostatniej kropli potu chłopaki. Nie znaczyło to, by pokazać się od nie wiadomo jak słabej strony. Ot, wystarczyło dla dziewczyny tyle, by wykazać się w nadążaniu ich tempem. Nie wszystkie ćwiczenia wykonywała rutynowo, a niektóre robiła po raz pierwszy. Na przykład te, w którym została zaskoczona stanem pleców Gieroja. Niemal odskoczyła jak po nieoczekiwanym ukłuciu igły. Później okazało się, że było to równoznaczne z odpadnięciem z rywalizacji. Z początku chciała wrócić, jednak złapana za rękę przez Sikorę odpuściła, mając skrzywienie zaskoczenia metalowymi implantami na twarzy. Może sam fakt ich posiadania nie był niczym niezwykłym, sama również miała swój, jednak sposób dowiedzenia się o nich na swojej skórze należał do tych, po których rozbiegają się ciarki po ciele. Zasiadła obok palaczy i sączyła buteleczkę wody. Dalej przyglądała się zaciekłej rywalizacji a jej zainteresowanie wzmogło jeszcze bardziej wyjście przed szereg cioci. Było widowiskowo, do czasu...

Na rąbnięcie Dziatwy o ziemie młoda dziewczyna wyprostowała się jak zaalarmowany pies i niemal nagle wstała na nogi. Jej twarz wyglądała dość niecodziennie, nawet dla osób które jej nie znały. W mgnieniu oka wyglądała na zwartą i gotową, skupioną i wnikliwe wpatrującą się w Rusłanę. Wyrysowana powaga nie przypominała zbiegu okoliczności, czy czegoś w tym przypadkowego. Stała tak parę chwil w bezruchu, nie zwróciła nawet uwagi, że jej nagły ruch rozlał wodę na cienką podkoszulkę ani na to, że cały czas ją wylewała trzymając przychyloną butelkę. W końcu jej kamienny wyraz twarzy będąc świadomym, że ciocia jest otoczona odpowiednią opieką, wypełnił się przejęciem o jej los a z zachowaniem powróciła do relatywnej normalności.

- O nie… - odparła ze zmieszaniem na przemoczone ubranie - Doktor Repnin prosił, by nie moczyć opatrunków… - dopowiedziała z jednoczesnym przejęciem o Dziatwę i wytyczne doktora. Nieco zdezorientowana odstawiła pustą już butelkę, wyszła z kałuży a wolnymi dłoniami odkleiła od siebie przylegający materiał. Nieporadnie nie wiedziała co z tym fantem zrobić. Zastanawiała się nad wysuszeniem tego, choć nie przyszło by to szybko. Odklejając od siebie cienki materiał faktycznie można było zobaczyć wspomniany opatrunek w formie bandaży. Ich faktura nawet przebijała się przez podkoszulkę. Zaczynała się gdzieś na pępku a kończyła nad miejscem, gdzie u normalnej dziewczyny powinien zaczynać się dekolt. Może dla tego było tak płasko?
 
Proxy jest offline