Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2014, 09:12   #12
Rodriguez
 
Rodriguez's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputację
Gilbert był wyraźnie zaskoczony. Coś momentalnie zmieniło się w jego niepozornej osobie, czy to pod wpływem Waszej postawy, czy może wypowiedzianych przez jedno z Was słów; stał się nerwowy, spięty, zaczął cofać się nieznacznie w kierunku wierzchowca. Gmerał też, niby mimochodem, przy szerokim rękawie swojego habitu.
- Vissegerd? N-nie... nie wiem o czym mówicie... Musiało zajść jakieś nieporozumienie – wydukał bez przekonania. Zauważyliście, że w jego głosie, pod wpływem stresu, zaczął pobrzmiewać południowy akcent – podobny do tego, z jakim mówił na co dzień Morhan.

Wtem, gdzieś za jego plecami, kilka metrów na prawo i wprost od Was,dał się słyszeć suchy trzask. Dostrzegliście pośród drzew małą, dziecięcą sylwetkę, przycupniętą na ściółce. Młoda, może dziesięcioletnia dziewczynka, spojrzała pod siebie, jakby zdziwiona pojawieniem się kruchej gałązki pod własnymi stopami, a potem z powrotem na Was. Najwyraźniej przysłuchiwała się z ukrycia całej rozmowie. Nie była też sama, jak miało się za moment okazać.
- Ida! - syknął ktoś znacznie lepiej ukryty. Dostrzegliście jedynie smukłą, kobiecą dłoń, próbującą wciągnąć dziecko do pobliskiej liściastej gęstwiny.

Mnich skoczył w ich kierunku z zaskakującą jak na przedstawiciela swojej profesji chyżością. Odepchnął na bok dziewczynkę nazwaną „Idą” i wyciągnął z krzaków ukrywającą się wieśniaczkę. Dziewczyna, na oko szesnastoletnia - całkiem urodziwa jak na wiejskie standardy - stęknęła z bólu, gdy klecha chwycił ją za włosy, zasłaniając się nią jak tarczą. W jego wolnej dłoni błysnął sztylet o wąskim ostrzu. Momentalnie przytknął go do łabędziej szyi ofiary.
- Nie wiem jak mnie znaleźliście, cintryjskie psy – warknął w Waszym kierunku, nerwowo oblizując usta – ale to już koniec. Nie macie dokąd uciec! Przekażcie temu tchórzowi, Reynaldowi, że Pani de Casteberg przygotowała dla niego specjalne miejsce w swoim lochu... Ani kroku, albo poderżnę jej gardło! - dodał, na potwierdzenie swoich słów przyciskając sztylet do skóry dziewczyny.

Wieśniaczka zaszlochała, błagając o pomoc...
 

Ostatnio edytowane przez Rodriguez : 09-06-2014 o 09:15.
Rodriguez jest offline