Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2014, 19:25   #27
Durendal
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Gieroj prowadząc ćwiczenia czuł rozpierającą go dumę, kiedy zaczynał zbierać grupę patrzyli na niego jak na wariata kiedy codziennie katował się na drążkach. Teraz udało się ich zaciekawić i zachęcić na tyle, że sami chcieli uczestniczyć w treningach.
Rozgrzewka poszła gładko, potem trudniejsze ćwiczenia. Zaklął w myślach czując jak Cierep odbiła się od jego pleców, nie chciał tak od razu odkrywać wszystkich, kart. Już jego oczy sugerowały że coś jest z nim nie tak, a plecy upewniłyby o tym nawet upośledzonego milicjanta po lobotomii. Ale cóż stało się, skoncentrował się ponownie na ćwiczeniach, pilnując by mięśnie pracowały na maksymalnym obciążeniu, by każdy ruch był tak efektywny jak to tylko możliwe. W międzyczasie posłał mimowolny uśmiech najmłodszej w grupie Sikorze, lubił te małą, wszędzie jej było pełno i przy całym jej cwaniactwie i bezczelności była niesamowicie sympatyczna.

W końcu zostali we trzech, on, goniący resztkami sił, ale zbyt zdeterminowany by odpuścić Czeka i Wydra, który gotów był odlać się na AV OMONu byleby nikt nie pomyślał, że tchórzy albo odpuszcza. Trzeba było przystopować chłopaków bo jak złapią jakieś kontuzje to będzie z tego wszystkiego więcej problemów niż pożytku. Uśmiechnął się po przyjacielsku i powiedział:

-Nie zróbcie sobie krzywdy.

Obaj pokręcili głowami, gotowi zaliczyć glebę byleby tylko nie odpuścić. Trzeba było ich jakoś bezpiecznie zmusić do kapitulacji, świeca w podchwycie nadawała się do tego idealnie. Po chwili odpadł Czeka, a Wydrze już nie brakowało kiedy do akcji weszła Dziatwa. Zajęła miejsce chłopaka który właśnie rozcierał obity zadek.

-Kalistenika tak?

Rzuciła z dziwnym uśmiechem i zaczęła ćwiczeniem spoza zasięgu możliwości reszty grupy. Dima tylko się roześmiał i skinął głową, akceptując wyzwanie. "Dawaj potancujem, pasmatrim co w tobie siedzi" - pomyślał dyktując następne ćwiczenie. Godny przeciwnik pobudził w nim wolę walki, teraz to już nie były żarty. Jak zawsze w podobnej sytuacji gotów był walczyć do upadłego. Przechodził kolejne ćwiczenia a jego organizm reagował na zwiększający się poziom trudności narastającym bólem pleców. Kiedy robił pompki w stójce na drążku czuł rozgrzane do białości ostrza bólu wbijające się w kręgosłup, prawe tak jak w czasie wypadku. Bardziej wyczuł i usłyszał, niż zobaczył jak jego przeciwniczka spada, pot zalewał mu oczy, a ból utrudniał skupienie wzroku. Zeskoczył z drążka i powstrzymując się siłą woli by, jak dopomniał się tego jego udręczony kręgosłup, nie zwinąć się z bólu na podłodze, pochylił się nad Dziatwą i zapytał.

-Cała jesteś?

Pokiwała głową a Dimę uderzyło, że zdecydowanie za blisko i zbyt długo się nad nią pochyla. Odsunął się, przez mgłę bólu analizując co go tak nakręciło - połączenie zmęczenia bólu i jej widoku? Zapachu?
Myśli uciekały, odszedł kawałek i bez żenady wbił sobie w udo szprycę z "czymś w rodzaju metamorfiny". Tak to przynajmniej określił Jepa kiedy mu dawał cztery takie. Wyraźnie dał też do zrozumienia, że nieprędko będą następne, w zasadzie to nie miał pewności czy w ogóle uda się dostać surowce. Trudno. Zastrzyk był mu potrzebny, już po chwili był w stanie logicznie myśleć i rozejrzeć się dookoła. Jepa, Czeka i Dziatwa właśnie wychodzili.

- O nie… Doktor Repnin prosił, by nie moczyć opatrunków…

"No nie,kurwa, przysłali wam ją jeszcze do tego wszystkiego chorą? A co będzie jak umrze i to bez naszej zasługi?" - przez myśl przemknęło Gierojowi. Ledwo zdążyli wymienić spojrzenia kiedy pierwsza zareagowała Sikora wciskając nowej koszulkę którą zostawił Czeka. Dima zaśmiał się widząc w co mała chce ubrać Cierep.

-Sikora zostaw ten worek po ziemniakach, u mnie znajdzie się coś odpowiedniego, mam bandaże a do tego czysty ręcznik, wczoraj uprałem, chodźcie!

Ruszył przodem, w zasadzie miał zamiar dać młodej prezent dopiero później, ale skoro już tak wyszło to trudno. Kilkanaście kroków korytarzem i już otwierał drzwi kopniakiem. Stalowe wzmacniane wrota uchyliły się z niechętnym zgrzytem, nadal były najsolidniejsze w bunkrze, mimo, że już pierwszego dnia skuł beton, którym wypełniona była przestrzeń pomiędzy pancernymi płytami i zastąpił go starymi materacami dla wytłumienia. Wszedł do swojej kwatery. Wzdłuż jednej ze ścian od samego sufitu do podłogi ciągnął się długi stalowy regał w którym część przegniłych półek Dima połatał tak by stworzyć blat i trochę miejsca na drobiazgi wśród których honorowe miejsce zajmował odrapany, poobijany wzmacniacz i cztery duże, sponiewierane kolumny. Na drugiej była przytargana z szatni, lekko pordzewiała, stalowa szafa na ubrania, zrobiony ze stalowego pręta wbitego w ścianę wieszak, proste, jednoosobowe łóżko na metalowej ramie stojące na nierówno obciętym kawale zgniłozielonego linoleum. Ściana naprzeciwko wejścia zastawiona była kilkoma starymi skrzyniami po amunicji. Podłoga była czysta, na wieszaku suszyło się pranie, łóżko równiutko zaścielone brunatnymi wełnianymi kocami. Dima szybkim krokiem podszedł do szafy, otworzył ją i z górnej półki zdjął czysty choć nieprawdopodobnie sprany ręcznik i rzucił dziewczynom po czym z wieszaka wewnątrz szafki zdjął nowiutką zieloną koszulkę z wymalowanym od szablonu gąsienicowym spychaczem na piersi.

-Wysusz się i sprawdź opatrunki, jak trzeba zmienić to mogę pomóc, a jak nie to przymierz, powinna pasować.

Powiedział wyciągając do Cierep koszulkę z uśmiechem.

-Jesteś teraz jedną z nas, należy Ci się odpowiedni uniform. Potem znajdziemy ci jakieś lokum.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"

Ostatnio edytowane przez Durendal : 10-06-2014 o 10:39.
Durendal jest offline