Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2014, 00:04   #132
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
- A... Alee... Ale jak? Jak to się stało? - to była pierwsza myśl jaka zdominowała umysł Ed'a gdy się ocknął. Niby wszystko pamiętał a jednak i jakby urwał mu się film. A właściwie jakby ktoś wkleił mu w pamięć jakis obcy kawałek który był wyreżyserowany i nagrany gdzie i kiedy indziej. A jednak... A jednak wiedział, że to stało się naprawdę... Że te myśli stały się dla niego samego zupełnie obce. Jak jakaś schizofremia albo co... Tyle, że nigdy nie cierpiał na nic takiego. I nie był pewny czy chorując na to byłby świadomy takiej odmiany.

To jednak... Było... Przerażające! Bardziej niż ta banda obdartusów która ich zaatakowała. Nie wiedział jak to się stało ale stało się. I nie miał na to żadnego wpływu! Przez ten krótki wyrywek czasu nie był panem własnych poczynań ani nawet własnych myśli. To było... Straszne... Teraz był prawie pewny, że te prymitywy obok widocznie cierpieli na to samo tylko mieli bardziej zaawansowane stadium. - Jezuuu... Jak tu dłużej zostanę... Naprawdę będę taki jak oni... - od razu wiedział, że to nieuniknkione. A jednak... Przymus od razu wzbudził w nim potrzebę buntu i oporu. Nie! Musi być jakiś sposób! MUSI!

Wciąż siedział na podłodze za jakąś ladą. Chyba był w jakiejś kawiarni czy restauracji. Zarówno wcześniejsza akcja, jak i ucieczka i teraz gorączkowe niepokojące myśli rozorały mu nerwy. Także jego ciało reagowało na ten stres. Na przemian dostawał fal gorącego i zimnego potu. Trzęsły mu sie ręce. I miał cholerną ochotę wziąć prysznic i zmyć z siebie to wszystko. Zupełnie jakby bierząca woda mogła oczyścic nie tylko ciało ale i umysł a przede wszystkim pamięć. Ale prysznica nie było. Na tym cholernym statku nic nie było! Tylko śmierć, cierpienie, potwory i szaleńśtwo! I zezwierzęcenie.

Czuł sie przygnieciony beznadziejnościa swojej sytuacji. Chciało mu się wyć i płakać. Albo strzelić w łeb. Ale nie miał spluwy. Nie miał też pomysłu jak z tego wybrnąć. Szumiało mu w głowie i nie był pewny czy to mu sie wydaje czy faktycznie coś wilgotnego zbiera mu się w kąciku oczu. Odruchowo uniósł rękę by je przetrzeć. Wówczas pzobaczył swoje ramię. I poszarpaną ranę z półkolistymu krwistymi sladami. Przypomniało mu się jak się nabawił tego obrażenia. Nie rozdrapywał świeżego prawie że cudzego wspomnienia. Próbował je zepchnąć od razu w kąt świadomości ledwo tylko przywołał sobie jego cień. Raz przyzwany demon krązył jednak teraz gdzieś na pograniczu świadomości. Musiał czymś zająć myśli by mu nie ulec.

~ Jeeezzuuu... Żądza krwi tak wielka, że człowiek kaleczy samego siebie by ja zaspokoić... ~ pokręcił głową w zdumieniu i przerażeniu. Próbowął sięgnąć pamięcią czy kiedys czytał albo slyszał o czymś takim. Nie był pewny, zdawało mu się, ze tak. Ale nawet wówczas było to opisywane jako ekstramalnie rzadkie przypadki i piętnowane pod każdym względem. - Niee... Ja taki nie jestem... To nie może się tak skońćzyć... - wyszeptał cicho wraz z zaprzeczającym ruchem głowy. Dotarło do niego, że wciąż patrzy na tę pogryziona ranę. Rana wciąż krwawiła. I teraz jak powoli wychodził z szoku zaczynała piec. To pomogło mu wyjść ze stuporu i zabrał się za konkretne działanie: zdezynfekowanie i opatrzenie rany.

Nie spieszył się i starał robić to na tyle profesjonalnie na ile umiał. A poza tym mając do dyspozycji tylko jedną rękę to te całe bandażowanie naprawdę wymagało skupienia. Myśl, że jednak okazał się na tyle przewidujący, że zabrał ze soba apteczkę i teraz nie musi jej szukać ani jakoś improwizować opatrunku. To mu trochę poprawiło humor. Zaczynały mu też schodzić fizyczne objawy szoku. - No kurde... I gdzie są długonogie, seksowne ratowniczki chętne do pomocy i w ogóle chętne jak są potrzebne? - mruknął cicho próbując sobie podnieść nieco morale.

Popatrzył na swój opatrunek. Jego zdaniem jak na tą sytuację wyszedł mu całkiem nieźle. Spróbował zastanowić się co się właściwie stało. Ochłonął już na tyle by spróbować sięgnąć pamięcią wstecz do ostatniego kwadransa. Szło im całkiem nieźle. Nawet w chwili zasadzki udało im sie wymknąć i zaskoczyć przeciwnika. Dopiero potem... Wpadł w ten... Amok. Wziął głebszy oddech i wolno go wypuścił. Samo wspomnienie wywoływało w nim niepokój i nie chciał do niego wracać. Zmusił się jednak. ~ To po tym wybuchu. Jak doszedł mnie ten zapach spalonego ciała. To musiał być jak katalizator. A potem... ~ ... potem miał konkretną jazdę na Fiolecik. Był teraz pewny, że jakby wówczas dziewczynka wpadła w jego ręce... To przy jego fizycznej przewadze i furii miała marne szanse wyjść z tego żywa... Ale dlaczego akurat Fiolecik a nie powiedzmy te gnojki co ich zaatakowały? Nawet chyba ci podchajcani nie wywoływali jego takiej agresji jak ta mała. Jakaś sugestia czy autosugestia? Jak w tych doświadczeniach CIA z działaniem podprogowym... Tylko, że tam potrzeba było hipnozy, prochów i generalnie specyficznych warunków a tu się to stało "na żywo" i bez przygotowania. A więc ów czynnik był o wiele silniejszy i zaawansowany. Ale jak? Zastanawiał się. Może jakoś dźwiękowo czy jakoś... Może tak jak się komunikował ten cały Wally? Do tej pory nie wiedział jak on to robi. Może ta sama droga? Musiał się stąd wydostać. Tamten koleś coś mówił w stylu, że każdy pokład to inny swiat czy co... Nie mógł tu zostać, musiał się stąd wydostać! A potem znaleźć drogę do domu z tego cholernego statku!

Rozważania przerwały mu mignięcia świateł, głosy i odgłosy. Pościg! Ale od razu zorientował się, że jeszcze trochę minie zanim tu dojdą. Odczuwał sprzeczne priorytety. Z jednej strony chciał zwiać stąd natychmiast by uniknąć spotkania z prześladowcami. Wcześniej jakoś nie sprawiali wrażenia zbyt skorych do dyplomacji to teraz pewnie zaserwowaliby mu coś ekstra. Z drugiej strony jego buntownicza natura kazała sobie samemu udowodnić, że się nie boi. Co prawdą nie było. Czuł strach, zwłaszcza strach przed wpadnieciem w ich łapy. Zostać tu sensownym nie było. Ale chciał też pokazać, że ma kontrolę nad samym sobą. A właściwie stanąć oko w oko z własnym strachem i sprawdzić kto wygra. Poza tym...

Poza tym przypomniał sobie okrzyk pewnie jakiegoś odważniejszegoalbo i ich szefa jak nawoływał kamratów do pościgu po akcji Ed'a. Wcale nie brzmiał pewnie. Dopiero teraz dotarło do niego, że zorganizowanie pościgu zajęło im z parenaście minut. Parenaście minut strachu przed jednym człowiekiem: Edem Taksony. To wywołało w nim mimowolne uczucie dumy i usmiech. ~ Nie dam wam się skurwysyny! Nikomu się nie dam! Nie bez walki... ~ Wziął głębszy oddech i ruszył w stronę rozwalonych drzwi na korytarz. Chwilę przystanął nasłuchując. W końcu wychylił się w stornę poscigu. Tu gdzie był światła prawie nie było więc był pogrążony w ciemności. Tamci jeszcze byli na tyle daleko, że jedynie przypadkowe muśniecę promieniem latarki mogło go wykryć. Chwilę obserwował, walcząc ze wzmagającą się potrzebą ucieczki, jak idą korytarzem przy świetle latarek i przeszukują kolejne pomieszczenia. Szukali go.

Ponownie znikł powoki za bezpieczną krawędzią framugi. Co teraz Rozejrzał się po półmrocznym wnętrzu kawiarni. Było zdemolowane i wybebeszone. Patrząc na nie poczuł się absolutnie wyprany z pomysłów. I nagle jakby z otchłani czasu dotarł go strzęp rozmowy...

- Ale będziesz tu? Nie zostawisz mnie tu samej? - fioletowowłosa dziewczynka tym razem spytała z widocznym zdenerwowaniem i przejęciem. Podszedł do niej szybko i kleknął prze dnią kładąc uspakajająco dłonie na jej ramionach.
- Pewnie! Spoko, nie zostawię cię. Gdzie ja znajdę takiego drugiego pilota do walk co? No ale pospiesz się nie mamy czasu za dużo. - rrrany to się wydawało w ogóle w innej rzeczywistości teraz. Ale to nic nie zmieniało. Mieli w Fiolecik umowę. A słowo jest słowo. Tylko, że za cholerę nie wiedział gdzie ona mogła teraz być! Nie miał jednak czasu.

Na wszelki wypadek przeszukał jednak kawiarenkę ale zgodnie ze swoim pierwszym wrażeniem nie znalazł tu nic ciekawego ani przydatnego. Pewnie ta Szarańcza wyszabrowała wszystko wcześniej przez ostatnie dni a może i więcej. Wciąż było to dość blisko ich gniazda. Nie było sensu tu więcej tracić czasu. Ujął w dłonie swój toporek i ruszył drugim wyjściem.

Przedzierając się przez kolejne sklepy i korytarze starał się zachować ciszę. Nawet kosztem prędkości poruszania się. Wiedział, że miał taką przewagę nad pościgiem, że wystarczyło mu nie stać w miejscu. A nie chciał się wpieprzyć w coś innego jak chocby tego jaszczura czy co. Ponadto przy okazji przeszukiwał pobieżnie miejsca pod kątem znalezienia dziewczynki. Miał nadzieję, że pamiętała o tym grafiti jakie jej pokazał. Sam w miedzyczasie walnął kolejne. Zastanawiał się przy okazji jak zareaguje na niego gdy się spotkają. ~ Widziała mnie? ~ wahał się. Myśl, że ktoś mógł go widzieć podczas tego napadu szaleńśtwa była dla niego wręcz paraliżująca. Od razu odczuwał wstyd już na samą myśl o tym. To chyba była najgorsza rzecz jaką zrobił w życiu i za cholerę nie chciał by ktoś się o tym dowiedział a już nie mówiąc, że miałby to widzieć. Co więcej... Nie był pewny czy znów mu nie odbije jak ją zobaczy... Miał jednak nadzieję, że jakoś to będzie. Poza tym nie mógł jej tak zostawić samej.

Przeszukując kolejne sektory statku tylko raz znalazł coś ciekawego. Wystarczyło mu z dziesięć minut mieszania tego i tamtego i znów trzymał w ręku butelczynę z łatwopalną mieszanką. Od razu poczuł się pewniej. Przemyslawszy sprawę postanowił spróbować się przedrzeć do tego radiowęzła. Z niego jeśli był sprawny mógł nadać komunikat. Mogła go usłyszeć Fiolecik albo inni ocaleni. Co prawda usłyszałaby go też i ta wściekła horda a w przeciwieństwie do jakiś jaszczurów czy zombiaków mogli zrozumieć treść komunikatu. Pewnie by to ich zwabiło tam. To nie byłoby dobre ani dla niego ani dla reszty ocalałych. Ale mieliby trochę czasu. Do radiowęzła trzeba było dotrzeć. No i wiedzieć gdzie jest. Jemu wpadł w oko bo z natury interesował się statkami i tym co jest na ich pokłdach ale większość ludzi to ignorowała. Mogło być różnie. Na razie jednak odłozył decyzję co robić z tym radiowęzłem do czasu aż się tam dostanie.
 
Pipboy79 jest offline