Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2014, 01:03   #1
Dragor
 
Dragor's Avatar
 
Reputacja: 1 Dragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłość
[Justice League]Hero From The Valley

Barry z hukiem uderzył o drewnianą podłogę oślepiony rozbłyskiem zielonego światła. Czuć było mocy zapach ozony i terpentyny, a powietrze przecinały ładunki stateczne sprawiając że włosy na ciele bohatera stawały dęba.
Barry Allen, znany również jako Flash był bohaterem i członkiem Ligi Sprawiedliwych, elitarnej organizacji skupiającej ludzi i nie tylko o niesamowitych zdolnościach. Wszystko po to by chronić ludzkość i strzec prawa. Mimo licznych złoczyńców i kilku inwazji z kosmosu udawało im się zachować pokój i ocalić ziemię.
Dosłownie kilka sekund wcześniej walczył z kilkoma swoimi wrogami, którzy już od lat usiłowali pozbyć się go. Kapitan Bumerang, Mirrowmaster i Kapitan Cold. Walka zaczęła przyjmować co raz gorszy obrót. Złoczyńcy zdołali znokautować Batmana i Nightwinga, którzy wraz z nim przyłapali wyżej wspomina trójkę na napadzie na bank. Flash mimo posiadania zdolności poruszania się z niesamowitą prędkością miał niemałe problemy z unikaniem ataków i chronieniem nieprzytomnych towarzysz. Skutkiem czego na ramionach i nogach miał kilka ran ciętych, nie głębokich, ale nieutrudniających bieganie.
W końcu gdy bohaterowie z Gotham zaczęli się podnosić pod Barrym otworzył się portal. Wyrwa w przestrzeni pochłonęła go i cisnęła w zimny tunel mroczny niczym czarna dziura. Przez kilka chwil, które zdawały nie mógł się wiecznością nie mógł nabrać oddechu jak by był zamknięty w próżni. W końcu w rozbłysku światła portal wyrzucił go prosto na podłogę na której leżał usiłując nadrobić przerwę w dostawie tlenu do organizmu.
Kiedy mroczki zniknęły z pola widzenia mógł rozejrzeć się po pomieszczeniu. Był to... przykład jak powinna wyglądać pracownia czarodzieja z typowej bajki. Ściany były z drewnianych desek przechodząc harmonijnie w pień żywego drzewa. Był tam stół z zestawem laboratoryjnym, a półce stały słoje z czymś paskudnym w środku i oczywiście książki. Wszędzie poprzypinane były karteczki z notatkami, a w kącie częściowo w donicach, a częściowo wyrastając prosto z podłogi był ogródek z ziołami i grzybami.

Sam Barry leżał w kręgu wyrysowanym na podłodze kredą. Otaczały go białe świece, teraz wszystkie zgaszone. Kilka z nich przewróciło się i oblało jego buty stopionym woskiem.
Całości obrazu dopełniał sam czarodziej. Siedział na podłodze z zaskoczoną miną. Był młody, nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia parę lat. Miał na sobie błękity płaszcz z kapturem i szatę w tym samym kolorze. Spod niej wystawały lekko przetarte skórzane buty i płócienne spodnie. Twarz maga była jasna, okolona długimi do ramion brązowymi włosami. Oczy miał zielone i w tym momencie okrągłe jak spodki.
- O cie..... udało się - wyjąkał z zaskoczeniem. - To jest... cześć, znaczy witaj... Jestem Tadem i proszę wysłuchaj mnie - powiedział czarodziej i wstał z podłogi.
- Widzisz, sprowadziłem cię tutaj, bo szukałem pomocy. Ten świat jest w wielkiej potrzebie. Mroczne siły zawładnęły tą krainą i nie ma bohatera, który mógł by temu zaradzić. Moje zaklęcie zabrało cię z twojego świata i za to przepraszam, ale nie miałem wyjścia
Tadem patrzył gdzieś lekko na lewo od Barrego. Gdy bohater spojrzał w tamtym kierunku ujrzał karteczkę przyczepioną na gwoździu. W języku angielskim było tam napisane.... prawie dokładnie to samo co powiedział czarodziej. Przygotował wcześniej przemowę.
Tadem czerwony jak burak podszedł do Flasha i wyciągnął rękę, by pomóc mu wstać.
 
__________________
Gallifrey Falls No More!

Ostatnio edytowane przez Dragor : 10-06-2014 o 02:10.
Dragor jest offline