Wojownik przez kawałek szmaty wziął figurkę i zsunął się z dachu tak, żeby sobie łba nie rozwalić, a nóg nie połamać. Wezwał Rekusa i krasnala, a i wszystkim innym pokazał figurkę.
- A wiecie gdzie była? Schowana na, kurwa, dachu, na którym wcześniej ukrywał się szczyl inkantując bluźniercze modlitwy do diabelstwa Pomroki zanim rzucił w niego pochodnią i wystraszyłem, że porzucił ten przeklęty artefakt i uciekł. - spojrzał gniewnie na Jona w drugiej dłoni ściskając ostrze - I co kurwa? Przesada debilu jeden? Sam wszystko powiem Westerweldowi. - Wojownik użył swych nadzwyczajnych zdolności retorycznych, żeby w kilku prostych słowach określić i opisać aktualną sytuację. Widząc, że chcą ładować się do wozu zakrzyknął jedynie:
- Z akolitami zła? Do tak małej przestrzeni? Jebło wam na mózg? - Wojownik nie wchodzi do środka i ma nadzieję, że reszta wycofa się również tego głupiego pomysłu. Jakby miał sam zostać na zewnątrz to położy przeklętą figurkę do drzwi wozu i będzie chronił się lampą z dystansu kilku metrów. Zabierze też pochodnię, nigdy nie wiadomo kiedy może przydać się ogień. |