Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2014, 00:55   #29
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Nie wiadomo dokładnie co w Dziatwie wywołało reakcję Jepy, ale Wydra wiedział jedno – Jeż nie na darmo nosił dziargankę z dziurszlakami symbolizującą wieczną czujność. Niektórzy twierdzili, że miał paranoję, ale czymże była paranoja jak nie absolutną percepcją? Jepa nie raz udowodnił Wydrze, że potrafi analizować wszystkie niezwykłości a pozornie niezwiązane drobiazgi łączyć w spójną całość, dzięki temu uniknęli wielu kłopotów w poprawczaku im. Lenina, popularnie zwanym Bardachem. Kirył wspomniał ów przybytek – bród, wilgoć, agresja, wieczne bójki i kradzieże. I białe kafelki na ścianach. Były wszędzie – na salach sypialnych, korytarzach, w jadalni, kuchni, spiżarni, sali ogólnej, kaplicy. Nawet w przybudówce służącej jako szopa na narzędzia. Dzięki temu, cały budynek wyglądał jak kibel i od tego właśnie wzięła się jego potoczna nazwa, wszak bardacha oznaczała toaletę – tak przynajmniej głosi jedna teoria. Druga, ciesząca ucho każdego koprofila, jest nieco mniej przyjemna, lecz daleko bardziej dosadna – według tradycji, której początki nie są dobrze znane, podczas każdego buntu podopiecznych, osadzeni smarowali ściany gównem. Smród był taki, że zawsze trzeba było miesiąc wietrzyć wszystkie pomieszczenia. Całkiem jak w kiblu.
Kirył zostawił wspominki za sobą, gdy Jepa wyszedł z Gierojem pogadać. Cóż podpowiadał kompanowi jego instynkt? Z jakimi demonami walczył omotany narkotykiem mózg? Zamiast roztrząsać dogłębnie tą kwestię, Wydra postanowił zwracać baczną uwagę na działania Dziatwy. Z pewnością kryło się w niej więcej niż widziało oko, lecz trzeba było przyznać, że to, co oko widziało też było niczego sobie.

- Cierep, może chcesz zobaczyć jak jest u mnie? Przy odrobinie szczęścia znajdziesz tam jakieś dobre ubranie na zmianę. – zaproponował nowej.

Pierwszym co się rzucało w oczy po wejściu do pokoju Wydry były manekiny sklepowe, których rzędy stały równiutko na środku pomieszczenia. Niektóre stanowiły wierne przedstawienie postaci człowieka, inne ograniczały się tylko do modelu korpusu stojącego na aluminiowym drążku, były też i abstrakcje, stanowiące jakąś formę pośrednią między sztuką nowoczesną, chorym dążeniem do podniesienia sprzedaży ubrań a klasycznym sklepowym manekinem. Na nich wisiały różne ubrania obwieszone małymi dzwoneczkami. Cała instalacja stanowiła salę treningową Kiryła, w której spędzał po kilka godzin dziennie, aby utrwalić pamięć mięśniową dłoni. Część ściany po lewej stronie zamieniona została na dwumetrową, bo ograniczona rozmiarami bunkra ścianką wspinaczkową dla zaawansowanych. Na niewielkich uchwytach można było trenować zwis na palcach czy metr trawersu. Na regale obok spoczywały liny, bloczki, uprzęże i karabińczyki wspinaczkowe. W ciasnym pomieszczeniu nie dało się poćwiczyć ich użycia, jednak podczas włamów stanowiły nieoceniony sprzęt. W rogu stał masywny stół z grubym blatem, służący za pulpit do wszystkiego, a najczęściej będący po prostu warsztatem ślusarskim i mechanicznym. Farelka i skrzynka narzędziowa stały na blacie, zaś pod nim walały się zamki drzwiowe przeróżnego kształtu i proweniencji oraz części silników samochodowych. Z większością zdobytych przedmiotów wiązała się jakaś historia. Ot, na przykład ze stołem.

Na ścianie naprzeciwko wejścia stała połamana szafa, która nie przeszła prób wytrzymałościowych – podczas napadów agresji Wydra wyładowywał się właśnie na niej rzucając w drzwi ciężkim kluczem, zepsutym tłokiem, lub po prostu waląc mebel z buta. Jepa wielokrotnie proponował mu już prochy na uspokojenie, ale Kirył cały czas twierdził, że nic mu przecież nie jest. Sama szafa skrywała kilka sztuk ubrań, tym razem bez dzwoneczków, stary wojskowy noktowizor, plecak, komplet brzytew do rezania kieszeni i inne drobiazgi. Wydra nie bez dumy zaprezentował zakupiony z demobilu sprzęt do widzenia w ciemności. O coś takiego było ciężko. Odkładając fant na półkę dotknął swojej czarnej peleryny, z którą kojarzyło mu się tylko jedno. Niecały rok temu czuł siąpiący, zimny deszcz i próbował przebić wzrokiem ciemność aby dostrzec jasny, gigantyczny kształt odcinający się na tle granatowego nieba. Wypatrywał go, choć nie chciał, żeby kiedykolwiek się pojawił.
-A to moje kojo – zakończył prezentacje wskazując kilka karimat i kołdrę spoczywające na ziemi. – W sumie Cierep dobrze trafiłaś. W bunkrze mamy spokój, jest woda, prąd, jest względnie ciepło. Podoba ci się jakieś ubranie? – dodał, udając że nie widzi wyrazu twarzy Sikory. Gdyby wzrok mógł zabijać, to już by nie miał głowy. Z Sikorą wiązała go ciężka do zdefiniowania relacja – ni to kumplowska, ni to partnerska, ni to zawodowa. Dziewczyna odwracała uwagę frajerów, których kroił Wydra, za co odpalał jej dolę. Oprócz tego, po kilku, czy może kilkunastu godzinach kłótni, Sikora wynegocjowała z doliniarzem przyznanie funduszu na ubrania – musiała przecież dobrze wyglądać, aby móc zaczepić frajera i skupić na sobie jego wzrok, gdy Kirył robił mu skórę zza parkanu. Ubrana w łachmany nie dałaby rady. Dlatego „na stanie” pojawiły się całkiem dobre ciuchy, w których dziewczyna paradowała na robocie. Ze względu na fakt, że miała tendencję do brudzenia ich, poza pracą wisiały w szatni i na manekinach. Teoretycznie wszystko to było wspólne, w praktyce Sikora traktowała ubrania jak własne, w końcu tylko na nią pasowały.
- I jak? Git mam królestwo? He, raczej zrujnowane księstwo, ale co tam. Kirył spojrzał na zebranych ciekaw reakcji nowych. Stara gwardia znała to pomieszczenie. Netrunner Czeka zwykle pomagał mu we włamach do mieszkań, gdzie w okolicach były kamery i zabezpieczenia elektroniczne, z którymi Wydra by sobie nie poradził. Współpraca układała się dobrze, jak dotąd nie było między nimi większych zgrzytów, jak na przykład na linii Wydra - Gieroj. Szef bandy trzymał wszystko żelazną ręką, a Kirył był nienawykły do posłuszeństwa. Nie wyniósł goz domu, nie nauczył się w szkole ani tym bardziej w poprawczaku. Poza tym, Gieroj używał wszystkich słów, które Wydra uważał za zakazane: dobry, miły, daj, posuń się, chłopiec, nieskrańcowana kurwa. Doliniarz najczęściej reagował złością, ale Dimitrii nic sobie z jego wybuchów nie robił. W sumie jednak Kirył uważał, że były wojskowy nadawał się na szefa – potrafił wiele zorganizować, patrzył w przyszłość i dbał o bandę. A dzięki treningom wszyscy byli w daleko lepszej kondycji i potrafili co nieco z samoobrony. W wykonywanym fachu jedynymi sportami dla Wydry były biegi i wspinaczka, ale z radością przyjmował inne ćwiczenia pozwalające mu się wyładować i rozluźnić. Gieroj niezaprzeczalnie był najlepszym szefem jakiego znał, choć na tym polu zazwyczaj nie miał wybitnej konkurencji – ani szkolni nauczyciele, ani wychowki z Bardacha nie były jakimiś utalentowanymi jednostkami.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 11-06-2014 o 19:38.
Azrael1022 jest offline