W czasie, gdy inni zbierali się do odjazdu (przynajmniej taką miał nadzieję, bo z pewnością nie zostanie w tym miejscu i woli iść z Dwarikiem niż tu siedzieć, z pewnością też nie zgasi swojej lampy) Wojownik usilnie myślał. Zastanawiał się co łączy figurkę i pierścień. I te trupy tam z pierścieniami... i krzyki... i zniknięcie Westerfelda. A tak w ogóle trzeba też przetrawić to co Rekus mówił, bo gadał z jakimś demonem, który chciał figurki. Nie zabili go, więc może wystarczy im to oddać? Krzyknąć "cip cip"? I pomyśleć też o tym niewidzialnym sześcianie przed nimi. Ten wóz nigdzie nie pojedzie. Rodzina Klingenborga nie wyjdzie z tego żywa. Wojownik wyrażał w duchu nadzieję, że on sam wyjdzie z tego żyw.
Nic konkretnego nie przyszło mu do głowy. Rzucił jedynie:
- Rekus, a właściwie to z kim ty tam w ciemności gadałeś? No bo może po prostu im to oddamy i będzie luz? Nie wiem czy rzucenie tego w losowe miejsce jest takim dobrym pomysłem. Jeszcze będą upierać się, że to mamy i nie odwalą się... - chciał też przypomnieć o niewidzialnym sześcianie na drodze, ale wiedział, że mówienie o tym na głos podkręci jedynie atmosferę z tymi prawie-że-mutanciakami. |