- Czyli to jeden z waszych jest opętany - rzucił gniewnie Harman, sługa Klingenborga - a oskarżenia rzuca się na biedne i niewinne dzieci. To skandal! Czyżbyście chcieli nas okraść, a może i zamordować, albo porzucić i zostawić na pastwę Pomroce. Jesteście szaleni!
- Spokojnie - próbował negocjować Jon - Nikt nie chce nikomu zrobić żadnej krzywdy. Pomroka miesza w naszych szeregach i namawia nas do kłótni. Proszę wejść do powozu - polecił Klingenborgowi i całej jego świcie - my się wszystkim zajmiemy. Wszystko będzie dobrze.
Klingenborg, który jeszcze przed chwilą apelował, aby pozwolić mu schować się w powozie, teraz miał wyraźne opory przed tym. Przez chwilę namawiał się ze swoimi sługami, po czym powiedział:
- Wierzę w wasz rozsądek i że płomień Alistar ciągle tli się w waszych sercach i że nie opanowała go ciemność. Zróbcie wszystko, co konieczne abyśmy wyszli z tego cali. Jeżeli uda wam się wyprowadzić nas z tej ciemności obiecuję, że wynagrodzę was wszystkich sowicie. Bezpieczeństwo mojej i mojej rodziny nie ma ceny. Porzućcie zatem kłótnie i zawrzyjcie szeregi.
Po tych słowach ukłonił się i razem z całą rodziną i służbą wszedł do powozu.
Gdy zamknęły się za nimi drzwi, Jon zbliżył się do Wojownika i Rekusa i rzekł:
- Nie wiem, co knujecie ale mi się to nie podoba. Wasze szczęście, że nie ma z nami Westerwelda. Teraz ja przejmuję dowodzenie. Być może powinienem zrobić to wcześniej, ale liczyłem na waszą lojalność i pomoc. Okazuje się, że nie mogłem liczyć, ani na jedno, ani na drugie. Wyrzućcie figurkę jeżeli uważacie ją za przeklętą. Zgaście lampy i przygotujcie się do walki.
Samson stał z boku i z posępną miną słuchał słów Jona. Gdy ten skończył Samson zabrał głos:
- Dzieje się tutaj coś nie dobrego, to pewne. Nie ma jednak czasu tego roztrząsać. Tak, jak powiedział Klingenborg, powinniśmy zewrzeć szeregi i stanąć ramię w ramię przeciwko Pomroce. Tak, jak nie raz to bywało Wojowniku i Rekusie. Kłótnie do niczego dobrego nie prowadza. Plan Jona jest dobry, choć ryzykowny. Wszyscy jednak doskonale wiemy, że w czasie wędrówki przez ciemność nie ma łatwych i bezpiecznych rozwiązań. Każdy krok w odmętach Pomroki, to ryzyko śmierci. Wybraliśmy ten zawód, dobrze wiedząc z czym się on wiąże. Ponoć otaczają nas istoty mroku, więc próba wędrówki w tych warunkach wydaje się bardziej niebezpieczna niż próba ukrycia się przeczekania, czy też próba odparcia ataku. Jeżeli uda się nam wytrwać, to spróbujemy ruszyć naprzód.
Z każdym słowem Samsona, Jon robił się coraz bardziej czerwony. Nie przerwał jednak towarzyszowi, zapewne tylko ze względu na wieloletnią znajomość. Gdy ten skończył Jon ostrym tonem rzekł:
- Nie czas na dyskusje i błaganie buntowników o pomoc. Już powiedziałem, co zrobimy. Z Westerweldem nikt, by nie negocjował tylko wykonał rozkaz. Gdy go nie ma ja jestem jego zastępcą. Zgaście lampy i szykujcie się do walki.
Nie czekając na słowa sprzeciwu Jon ruszył do najbliższej lampy z zamiarem zgaszenia jej . Dwarik Mountsick
Stojąc na dachu powozu krasnolud obserwował spór, jaki toczył się wśród grupy przewodników. Mieli poważne kłopoty, a on wraz z nimi. To, że Pomroka mieszała w ich szykach nie ulegało wątpliwości. Pytanie czy chodziło jedynie o namowy do kłótni, czy o coś bardziej poważniejszego pozostawało otwarte.
Dwarik nie miał jednak czasu na roztrząsanie tych kwestii. Skupił się na obserwowaniu przed pola.
Ku swemu zdziwieniu spostrzegł, że okrążające ich stwory zniknęły. A przynajmniej zniknęły odblaski ich ślepi. Nawet krasnoludzki wzrok nie pomógł Dwarikowi dostrzec skradających się istot. Ten fakt zaniepokoił go o wiele bardziej niż możliwy frontalny atak. Sav Nevard
Nevard położył ranną kobietę w pobliżu powozu i przekazał reszcie wszystko, co mu mówiła. Spór wokół tego co robić narastał wśród przewodników. W tym całym zamieszaniu wychodziło na to, że nie ma nikogo kto byłby bez skazy, a przede wszystkim nikogo kto potrafiłby przejąć bezdyskusyjnie dowództwo. Próby Jona były próbami sporo spóźnionymi. Zapewne jeszcze kilkanaście minut temu nikt, by mu się nie sprzeciwił. Jednak teraz w obliczu nowych faktów każdy miał inny pomysł na rozwiązanie sytuacji.
Gdy przewodnicy spierali się o to, co należy robić ranna kobieta odezwała się ponownie:
- Uciekajcie stąd - wyjęczała - błagam. Nie ma czasu do stracenia. Zamknijcie szczelnie powóz i uci....
Kobieta nie dokończyła zdania, gdyż po raz kolejny straciła przytomność. Co miało znaczyć ostatnie zdanie, Nevard mógł się tylko domyślać. Zajrzał do gotującego się naparu. W zasadzie mógł już go użyć i liczyć na szczęście, że taka moc odtrutki wystarczy, aby zniwelować działanie trucizny. Mógł tez poczekać, aż napar nabierze mocy, ale nie miał pewności czy kobieta dożyje tej chwili.
__________________ Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor |