Mallorn ze zdumieniem obserwował scenę jak z kiepskiej ballady Mistrza Jaskra z wysokości wiernej Sroki. - Na Kreve - szepnął. - Kolejny skurwiel na naszej drodze. Czy oni się rodzą między liśćmi kapusty?
Morhan zabrał się do dzieła w iście żołdackim stylu. Sęk w tym, że ich adwersarz również znał ten język i powagę brutalnej siły.
Cedrik rozumiał, że nie mogą poddać się szantażowi szpiega. Z drugiej strony co mogli uczynić? Wybrać mniejsze zło?
- No, no - pokręcił głową patrząc prosto w oczy fałszywemu kapłanowi siląc się na spokój. - Nerwowi jesteście Panie, nie powiem. Stresująca ta praca dla wywiadu? Zrobimy może tak. Dziecko, ta Ida? zostaje z nami. Wy bierzecie dziewkę na koń i czmychajcie póki mój przyjaciel spolegliwy. Gonić Was nie będziemy, ale lepiej żebyście nam w paradę więcej nie wchodzili.
Przeniósł wzrok na konia należącego do skurwiela.
- No, na co czekacie? Na fanfary? Nuże, znikajcie nam z oczu.
Sam czekał jedynie na moment nieuwagi ze strony kapłana. Ułamek sekundy, abyy mógł rzucić prostą telekinezę i nasunąć kaptur kapłanowi nieco bardziej na oczy. Morhan dalej dałby sobie radę. Miał wprawę w mordowaniu. |