Ventr odwzajemnił się Erice bezczelnym spojrzeniem, niemal na granicy bezwstydnej lubieżności: - Wyznaje kilka prostych zasad. Jedna z nich głosi, że nawet jeżeli robimy coś co nie do końca było w naszych planach, jeżeli do czegoś przymusza nas sytuacja, lub...hm...zobowiązanie, to nie należy patrzeć na sprawę przez...khm...czarne okulary. Visconti zaśmiał się i delikatnie chwycił podbródek Eriki między palec wskazujący a kciuk:
- Pole do interpretacji dosyć szerokie? Prawda? Nie bezcelowo, jak do tej pory Twoja intuicja i inteligencja służyły ci nieźle Eriko. To jak to nieco narzucone zadanie będzie nam ciążyło, zależy tylko od nas, a my na wielu płaszczyznach możemy je uczynić znośnym. Granice nie zostały zdefiniowane. Toteż ja nie zamierzam wyręczać opatrzności i robić tego teraz... Alessandro przybrał poważny wyraz twarzy: ...Toteż zróbmy wszystko, abyśmy wyszli z tego cało, bawiąc się przy tym jak najlepiej.
Wampir uwolnił podbródek towarzyszki od niespodziewanej pieszczoty: - A moje nadzieje co do owocnej i przyjemnej współpracy mogą się nie spełnić, więc... Visconti spojrzał surowo na Erikę, cedząc każde słowo: ...zróbmy wszystko, żeby tak się nie stało.
Wpatrywał się chwilę w noc, która wraz z widokami miejskiej zabudowy była na szczęście stałym elementem obrazu, po chwili jednak powiedział całkowicie spokojnie. - Posłuchaj, nie chcę ingerować w Twoje sprawy osobiste i obiecuję, że nie będę tego robił. Chcę być jednak pewien, że nie ukrywasz niczego, od czego może zależeć nie tylko powodzenie tej..hm..."misji" , ale również nasze nieżycia. Ja jestem do swojego raczej przywiązany. Mam nadzieję, że nie skończy się w obcym mieście, w wyniku porażki w sprawie, która tak naprawdę nie jest moja...Chcę po prostu móc Ci w pełni zaufać...przynajmniej w kontekście tej sprawy. Alessandro rozpogodził się: - Ale przed nami widok Elizjum, potem spotkanie i jak mniemam zakupy... |