Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2014, 17:20   #11
Falcon911
 
Falcon911's Avatar
 
Reputacja: 1 Falcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodze
Mekon z żalem pozbył się sprzed oczu tych wspaniałych supernowych wydzielających cudowne radiowe promieniowanie i odzyskał wzrok. Głośny, jednostajny pisk jaki słyszał także przeminął, choć ptaszydło już planowało odbiór dalekich, pozaziemskich sygnałów, jakie niewątpliwie przenosił. Stwierdził, że zostało mu jeszcze kilka piór (szczęście, będzie mógł dzięki nim coś zanotować, zanim i te opuszczą jego biedne, porażone latami napromieniowywania ciało) a dziób jeszcze się trzyma, choć skrzypi i z pomocą obcęg oraz niewielkiego, bo raptem pięciokilogramowego młota dałby się bez trudu zdemontować. I żył. To wprawiało go w nie lada zakłopotanie, bo byłby w stanie odbyć podróż do innego wymiaru. W domu została niedokończona brama czasoprzestrzenna, zasilana kryształami ptasiego gówna i bateriami wielokrotnego użytku ładowanymi poprzez kilkudniową obecność w prostowniku napędzanym wolim moczem i ciastem babci Gruźliczuni. A więc teraz trzeba będzie jeszcze dokonać pewnych obliczeń, ukraść snopek siana i przez tydzień kryć się za obórką czekając, aż coś z bramy wyjdzie by dowiedzieć się... Och, żelazko... Więc zostało jeszcze skonstruowanie bramy czasoprzestrzennej. Skąd tylko Mekon ma wziąć marmurowe deski i adamantium? I meteory! Gdzie je znów dostanie? Przecież nie spadną mu z nieba!

Zauważył jednak dyndającego na stryczku obywatela, członka, jak widać, plemienia leśnych drzew, które po uchlaniu się bimbrem wielce szanownych panów K. Rólika i J. Elenia, wybierają się na bajeczne i pełne przygód wycieczki po lesie.
- Kreeee! Kree! Kreeeee! KreeKreee Kreee! Kreee! KreeKree Kreeeeeee Kreee!- zawołał, co miało oznaczać "O kurwa!"
Obserwował też wspaniałe łuki, jakie zataczało ciało drzewołaka, kąty, wspaniale wytyczane przez jego majtające się nogi. Z kimś tak precyzyjnie pełniącym rolę kątomierza, opracowanie nowego pudełka Schrodingera i generatora Tesli byłoby dziecięcą igraszką. Szkoda więc, aby marnował się taki przyrząd.
- Kreee! - zaskrzeczał, mówiąc tym samym "Chodź Lug, pomożemy, to może uda się wydestylować z niego alkohol, trochę pierwiastków, energię i dobre kawały!" Podbiegł więc na tyle szybko ile pazurzaste stopy pozwalały na wędrówkę w czymś, co kiedyś było motłochem, a obecnie stanowiło pożywkę dla tutejszej gleby (co ciekawe, Mekon nie zauważył nawet, że ci wszyscy ludzie nie żyją. Było to podyktowane nie tyle jego kretynizmem, nie masochizmem, nie sadyzmem, nie wegetarianizmem ani albinizmem [nawet nie szowinizmem ani innym -izmem], tylko mądrym powiedzeniem, że wszystkie dzieci nasze są oraz pierwsze koty za płoty). Wbiegł na jeszcze ocalałe rusztowanie, po czym zabrał się do piłowania sznurka za pomocą swojego koziku. Nie zapomniał wczesniej wyryć na skórze (korze?) nieszczęśnika grafitti w postaci tekstu "Gallia est omnis divisa in partes tres" znanego komedianta i fatalnego władcy, Julianosa Cezarego Rzymskiego.
 
Falcon911 jest offline