- Czy-li jednak ci tutaj są nietutejsi - mruknął pod nosem Teerik - tak jak się spodziewa-łem
Obserwował Dasha manipulującego przy zamku. Żadne konwencjonalne mechanizmy, a ten bez wątpienia się do takich zaliczał nie powinny się oprzeć mocy więc miał nadzieję że towarzysz szybko się z tym upora. Tymczasem Rodianin snuł już plany odlotu z planety. Odpłynął myślami na dłuższą chwilę wspominając Coruscant, Rodię i próbując sobie przypomnieć wszystko co wiedział o planecie na którą lecieli. W pewnym momecie dotarło jednak do Teerika że burza elektromagnetyczna pewnie wciąż trwa i jeśli tylko spróbują odlecieć, prawdopodobnie będą mieli dwa wraki zamiast jednego. Rodianin czuł się jakby ktoś wylał mu kubeł zimnej wody na głowę - uczucie tym bardziej nieprzyjemne, że pogoda była piękna, słońce przygrzewało mocno, a sama planeta wydała mu się przyjemniejsza niż z początku. Może to dlatego, że spotkali innych ludzi, również rozbitków. Rodianin poczuł w sercu złość na burzę i na cały nieszczęśliwy splot wypadków jaki sprawił, że się tutaj znaleźli, podczas gdzie tam gdzieś daleko od nich toczy się walka o losy Republiki. Rodianin opamiętał się szybko, stłamsił uczucie złości, i wrócił do rzeczywistości. "Ciekawe kim byli ci ludzie zanim tutaj trafili" - pomyślał - "przemytnikami? piratami? najemnikami?" właściwie każda z tych profesji pasowała do powierzchowności obcych więc Teerik tylko wzruszył ramionami i krzyknął by zagłuszyć nasilający się szum fal: - Jak tam Dash? Skończy-łeś? |