Elena
Na pytanie Cedrika, starsza z dziewczyn zwymiotowała pod siebie, próbując niezgrabnie podtrzymać opadające na twarz włosy. Paradoksalnie po wyrzuceniu z siebie resztek śniadania, zrobiła się bardziej rozmowna – jakby wraz z nim pozbyła się całego stresu i przerażenia.
-
N-nie... nic nam nie jest. Dziękujemy... - wymamrotała niepewnie -
Mam na imię Elena. Zbierałam... kwiaty i zioła na wesele mojej przyjaciółki – wskazała ruchem głowy leżące nieopodal naręcze zieleniny, przewiązane cienkim rzemykiem –
miałam zaopiekować się jej siostrą, Idą, żeby nie przeszkadzała w przygotowaniach.. straciłam ją na chwilę z oczu. Ida... podkradła się do tego mężczyzny – dziewczynę przeszedł widoczny dreszcz, kiedy zerknęła w kierunku odciąganych przez Morhana zwłok –
próbowałam ją przywołać, ale nie słyszała. Ten człowiek.. rozmawiał z kimś, zanim się tu zjawiliście. Może ich tu być więcej... Lepiej stąd chodźmy. Durmont już niedaleko... - powiedziała, pomagając wstać dziewczynce.
Wierzchowiec zaczął nerwowo drzeć trakt kopytami, kiedy się zbliżałeś, ostatecznie jednak dał się obszukać bez większych problemów. W jukach nie znalazłeś nic nadzwyczajnego (standardowe wyposażenie w postaci zwijanego posłania, kilkudniowych racji, itp.). Wyjątek stanowiła enigmatyczna notatka napisana ładnym, pedantycznym wręcz charakterem pisma:
„Ravis poszedł na ugodę. Miejsce i czas potwierdzone. Bądź w pogotowiu.
O.”
„Mnich” nosił pod habitem dobrej jakości przeszywanicę – cud, że nie ugotował się w tylu warstwach ubrania. Pierś przecina mu po skosie skórzany pas z dwunastoma sztukami orionów – broni miotanej, przypominającej wyglądem gwiazdy, używanej przez nilfgaardzkie służby specjalne... lub kogokolwiek, kogo stać na takie wyposażenie. Prócz upuszczonego sztyletu, drugiego, ukrytego w cholewie buta, świętego symbolu Kreve (wisiorek stylizowany na błyskawicę) oraz kilku nilfgaardzkich florenów, Twoją uwagę przykuło coś, co początkowo wziąłeś za solidnie wypchany pieniędzmi trzosik. Z wnętrza sakwy przesączał się miękki, mleczny blask. W środku znalazłeś dziwny, wielościenny przedmiot, otwierający się wpół niczym szkatułka. To spod jej pokrywy biła jasna poświata. Omal nie upuściłeś urządzenia, kiedy odezwało się do Ciebie zniekształconym, kobiecym głosem:
- Felson... Felson, ty chędożony głupcze, jesteś tam?!
Ostatnio edytowane przez Rodriguez : 13-06-2014 o 10:00.