Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2014, 22:54   #36
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Kiedy Dziatwa weszła do pokoju zastała Czekę siedzącego na łóżku i patrzącego na ścianę.

- I jak wam z nią poszło ? Przepraszam za tamto, ale skoro nie reagowała podczas Kalesteniki to zdawało mi się, że wszystko będzie w porządku. Oczywiście było to zbyt piękne żeby mogło być prawdziwe- Głos miał smutny ale wyraźnie starał się nie rozczulać nad sobą.

- To najgorsza reakcja z jaką się dotychczas spotkałem. Zdarzały się grupy wyrostków, którzy chcieli mi "wklepać w spierdoloną mordę", ale to było z nudów i rezygnowali kiedy odszedłem wystarczająco szybko, a od kiedy rozeszło się, że jestem w "Strojbat " to już nie ma tego problemu. - westchnął - Ale ona chciała mnie na serio zajebać, nawet taki ślepak jak ja to zauważył.- Objął głowę dłonią i chwilę zastanawiał się nad sytuacją widać było, że trawił to od dłuższego czasu, ale nadal był w lekkim szoku.

- Nie mam do niej pretensji, widać, że coś przeszła i po prostu dostała ataku. Jepa czasami coś takiego ma, a Wydrę meczą napady agresji, które wyładowuje na meblach. Byli w tym samym poprawczaku i to ich trochę zjebało. - Wyjaśnił swój tok rozumowania. Wyraźnie było widać, że musiał usłyszeć własne słowa wypowiedziane na głos żeby lepiej sobie wszystko poukładać.


- Cóż, na razie będę musiał nosić maskę za każdym razem kiedy będę wychodził z pokoju. Nie będzie to zbyt wygodne, ale poczekam w nadziei, że biedaczka przywyknie. Nie chcę prowokować u niej problemów, a z tego co mówił Gieroj to wszedł z kimś w układ, a nie chcę tego rozpierdalać, więc będę musiał trochę się przemęczyć.

Z całych sił starał się nie stracić twarzy przed kochanką, chociaż w tej chwili miał wielką ochotę zwinąć się w pozycji embrionalnej i się rozpłakać nad niesprawiedliwością świata, który znów rzuca mu kłody pod nogi, po tym jak pomyślał, że wszystko zaczyna się wreszcie układać."Nie mam nawet funkcjonujących kanalików łzowych, więc nici z płaczu" - Pomyślał gorzko.

Rusłana widząc zmartwienie chłopaka i wyczuwając w jego słowach pobrzmiewające gorycz i smutek instynktownie do niego podeszła tak żeby dobrze ją widział. Przykucnęła i lekko dotknęła swoim czołem czoła Grigorija. Nie bała się, nie brzydziła, nie panikowała. Patrzyła mu w czerwone implanty oczu.



Oddychała spokojnie. Na twarzy miała wymalowany frasunek, nie złość, jaką emanowała w momencie wkroczenia do salonu jeszcze pół godziny temu, nie współczucie, którym w większości obdażali go ludzie w takich właśnie sytuacjach. Gdy Czeka się jej żalił cały czas była przy nim, lekko głaszcząc jego dłoń. Gdy skończył pocałowała go w czubek nosa i wstała żeby móc usiąść za nim. Objęła go ramionami, przyciskając swoja wątła sylwetkę do jego szerokich pleców.

- Wiesz co? Powtórzę Ci to co Ty mnie: niech się pieprzy cały świat, ja Cię lubię i akceptuję niezależnie od wszystkiego. - Pocałowała go w szyję. Nie oczekiwała niczego, po prostu była tam dla niego. Chłopak przytulił się do niej układając swoją głowę na jej ramieniu. Tym razem nie było w tym żadnego podtekstu erotycznego. Po prostu chciał fizycznie poczuć, że ktoś go akceptuje.

- Dziękuje, właśnie to potrzebowałem usłyszeć i z tego będę czerpał siłę żeby radzić sobie z trudnościami.

Odpowiedział jej szczerze, a głos miał ciężki od wstrzymywanych łez. Choć wiedział, że pewnie go nie wyśmieje to resztki nastoletniej męskiej dumy powstrzymywały go jeszcze przed kompletnym rozklejeniem się. Sama Dziatwa nie była typem kobiety, która użala się z powodu złamanego paznokcia lub nawet wybitego barku. Jej płaczu, próśb i lamentów nikt nigdy nie słuchał, więc przestała w końcu w ogóle wyrażać takie emocje przekierowując je na działania. Inną kwestią było odpowiednie reagowanie na ludzi i odczytywanie ich potrzeb. U Czeki nie było trudno zgadnąć czego obecnie potrzebował.

-Chodź, położymy się już, a ja jutro porozmawiam z Gierojem i może uda mi się tu zostać. Przyda się wam wszystkim kobieca ręka.

Delikatnie odchyliła się do tyłu ciągnąc za sobą chłopaka. W ubraniach położyli się obok siebie, ale ciągle dziewczyna chciała pozwolić dzieciakowi wyładować jego emocje. Przytuliła go mocno do swojej piersi zasłaniając go ramionami i całym swoim ciałem przed złym światem, który mogłby go skrzywdzić i który mógłby czegokolwiek od niego wymagać. Powiedziała mu cicho:

- Ciii... Jestem tu tylko ja, a przy mnie nie musisz udawać, ani nie musisz się ukrywać.

Łzy nie spłynęły po twarzy Grigorija, ale jego ciałem wstrząsnął szloch. Drżąc cały mocno wtulił się w Rusłanę poddając się wreszcie własnym uczuciom. Cały smutek, żal i gniew uchodziła z niego wraz z cichym łkaniem, którego tak bardzo potrzebował by uwolnić umysł od koszmaru dzisiejszej nocy. Cichy szloch sprawiał mu dodatkowy ból jak zawsze, gdy głupi organizm próbował dokonać niemożliwego. Tak jak wydobycie łez z wypalonych i zapchanych elektroniką kanalików łzowych. Było to bardzo nieprzyjemne uczucie dlatego nie płakał za często, ale w sytuacjach takich jak ta ból istnienia wygrywał nad tym fizycznym.

Gdy z nagromadzonej złości nie pozostało już nic, potwornie zmęczony zapadł w niespokojny sen. Za każdym razem, gdy się przebudził, nawet nie widząc czuł, że Dziatwa nie poruszyła się ani na chwilę. Całą noc, aż do samego rana trzymając go w ramionach czuwała nad nim…

Grigorji spojrzał rano na piękną Rusłane i poczuł jak w jego sercu zaczyna kiełkować miłość do tej osobliwej dziewczyny. Z jednej strony bardzo pragnął tego uczucia, chciał żeby ich związek był czymś więcej, niż tylko zaspokajaniem podstawowych fizycznych potrzeb. Chciał być dla niej kiedy go będzie potrzebować i ją wspierać tak jak ona właśnie zrobiła to dla niego. Po raz pierwszy w życiu czuł się naprawdę sobą, ale bał się mówić, a nawet myśleć o miłości, tak jakby w chwili kiedy sobie na to pozwoli wszystko miało prysnąć jak bańka mydlana. Tak było z zawodówką, gdy już sądził, że wszystko zacznie się układać spadało na niego jakiś nieszczęście. Spażył się również metaforycznie i bał się, że w momencie, gdy znów zacznie mieć nadzieję na coś po za codziennym przeżyciem znów coś się zepsuje.

Odegnał od siebie czarne myśli i delikatnie pocałował Dziatwę w usta.

- Dzień Dobry moja ty wybawicielko i obrończyni. Pora wstawać.

Obudzona dziewczyna uśmiechnęła się mimo ciągle zamkniętych oczu i zachrypniętym głosem odpowiedziała mu dzień dobry. Wysunęła też spod niego zdrętwiałą zupełnie rękę i dopiero wtedy się przeciągnęła. Wyglądała jak półtora nieszczęścia w tych pogniecionych ciuchach i z rozczochranymi blond włosami.

- Co powiesz na poranną kawę ? Niestety mamy tylko lurę instant, ale lepsze to niż nic, a pomaga się dobudzić.

Zaoferował jednocześnie szukając maski i długiej bluzy, którą zasłoniłby szkaradne szramy. Dzisiejszego poranka kochanka wydawała mu się jeszcze piękniejsza, bo wiedział, że wygląda tak, a nie inaczej dlatego, że była przy nim wtedy, kiedy najbardziej jej potrzebował.

Tego samego dnia podszedł do Cierp upewniwszy się, że maska równo leży, i że Dziatwa oraz Gieroj są niedaleko powiedział do niej spokojnie:

- Słuchaj nie mam do ciebie żalu o wczoraj. Mam nadzieje, że się jakoś dogadamy, ale nie chcę ci się narzucać. Jakbyś potrzebowała jakieś muzy, książek, podręczników, seriali, filmów albo coś w tą mańkę to mogę ci ściągnąć i podrzucić coś do obejrzenia sobie tego.

Tak naprawdę miał do dziewczyny wielki żal, ale starał się tego nie okazywać, bo od szczęścia nowej najwyraźniej zależał los ekipy, więc był wobec niej grzeczny i starał się traktować na równi z pozostałymi lecz był przy niej zawsze wyraźnie spięty. Nigdy nie zostawał z nią w cztery oczy ze strachu, że dostanie kolejnego ataku. Mimo niewygody starał się nosić maskę przez cały czas, gdy był w miejscach gdzie mogłaby wejść Cierep wyjątek robił tylko podczas ćwiczeń, w których Dziatwa nie wzięła już nigdy więcej udziału, ale wtedy też uważał żeby nie rzucać się czternastolatce w oczy. Grigorij trochę żałował, że Rusłana zraziła się do wspólnej kalisteniki, bo miał nadzieje, że się trochę od niej poduczy w tej kwestii. Dodatkowym powodem do żalu było to, że podczas ćwiczeń wyglądała niesamowicie seksownie... Po namyśle może to i dobrze, że nie ćwiczy już z nimi przynajmniej nie kusi reszty chłopaków.

W ciągu kolejnych trzech miesięcy Wydra pomógł Czece zdobyć drukarkę laserową w zamian za co netrunner zgodził się pomóc mu w trzech następnych napadach oddając swoją część łupu. Pozyskany sprzęt był o lata świetle lepszy niż reszta tego co do tej pory używał Kałamarnica, więc było sporo roboty z zapewnieniem wstecznej kompatybilności i pisaniem sterowników praktycznie od zera. Sam właściwie nie potrzebował nic drukować, jego elektroniczne oczy po prostu wyświetlały mu pliki tekstowe i miał więcej kłopotu z tekstem niezdigitalizowanym niż z jego elektroniczną wersją. Grigorij zadał sobie tyle trudu, bo Sikora mu mówiła, że bolą ją oczy od patrzenia w monitor, a chłopak w duchu marksistowskiego utylitaryzmu nie mógł pozwolić żeby ona lub ktokolwiek inny niszczył sobie wzrok.

Niestety po uruchomieniu całej machinerii wszyscy byli tak zachwyceni nową zabawką, że zaczęli drukować na potęgę przeróżne obrazki. Cały bunkier został obwieszony różnymi pejzażami podklejonymi tekturką. Misie i lalki dla Sikory, samochody i części maszynowe dla Wydry. Nawet Jepie chciał podarować na zgodę jakieś fajnie rozrysowane wzory chemiczne, bo stosunki między chłopakami były wciąż dość napięte po tym, jak zdaniem Czeki kolega swoimi insynuacjami śmiertelnie obraził jego dziewczynę, w szczególe, oraz cały ród kobiecy, w ogóle.

Nawet dla Szefa znaleźli jakieś karabiny i inne fotki o tematyce okołowojskowej. Niestety tak intensywne używanie drukarki spowodowało, że dość wydajny toner wyczerpał się w błyskawicznym tempie. Obecnie Czeka starał się nauczyć czegoś o rewitalizacji wkładów i znaleźć jakiś tani sposób żeby dokonać tego samodzielnie.

Pędzony wyrzutami sumienia za wybulenie tyle kasy na tatuaż w ciągu tych ostatnich miesięcy częściej odwiedzał matkę i starał się pomóc jej pracą tam gdzie brakowało mu pieniędzy. Dużo rozmawiali. Opowiadał jej o swoich znajomych, omijał niewygodne szczegóły, jak na przykład to, że Jepa oprócz ćpania produkował towar czy to, że pyskaty Kirył jest złodziejem, któremu pomagał przy robocie. Oczywiście wiedział, że matka nie była głupia i domyślała się tych rzeczy, ale miał nadzieje, że śpij spokojniej jeżeli nie zna szczegółów. Wiedział, że się o niego martwi, ale starał się jej tłumaczyć, że w “Strojbacie” chronią się nawzajem przed agresją z zewnątrz i jest to o wiele bezpieczniejsze niż gdyby dołączył do jakieś większej, lepiej zorganizowanej grupy.
Opowiadał jej trochę o wszystkim: o uroczej, małej Sikorze, którą uczy literek, o Dimie - chłopaku z akademii wojskowe, który jako pierwszy zaakceptował jego wstrętną twarz i zaoferował mu swoją przyjaźń.Wspomniał też, że teraz dołączyła do nich nowa dziewczynka, która maluje sobie czaszkę na twarzy jak te murzyny i meksykanie, co się modlą do świetej śmierci (santa muerte), ale chyba nie jest tego wyznania. Niewiele w sumie o niej mógł powiedzieć, bo niewiele wiedział poza tym, że mała wykazywała jakieś problemy psychiczne. Najwięcej jednak mówił o pięknej i utalentowanej Rusłanie, która zdobyła jego serce. Oczywiście w opowieściach pomijał to, że jebali się jak króliki i przemilczał jeszcze jej tatuaże. Nie dlatego, że dziewczyna najwyraźniej miała na tym punkcie kompleksy, ale generalnie starał się żeby jego matula, wiedziała jaki jest teraz szczęśliwi w nadziej, że to przyniesie jej choć trochę spokoju ducha.
 
Brilchan jest offline