Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-06-2014, 00:10   #31
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Czeka starał się nie krzywić kiedy Sikorka piła wódkę. Wychodził z założenia, że jeżeli by coś powiedział wywołałoby to tylko niepotrzebną awanturę. Zupełnie jak za każdym poprzednim razem.

"Daj sobie spokój! Mała i tak miała ciężkie dzieciństwo, w sumie ciągle ma, więc może wypić trochę cholernej wódki! Poza tym nie wypije dużo, a jakby jej zabronić to by na złość wychlała więcej i jeszcze się zatruła" - Próbował racjonalizować, ale w głowie ciągle siedziało mu to, co przeczytał o działaniu alkoholu na organizm dzieci i nastolatków. Choć sam był ciągle nastolatkiem to ciągle pamiętał jak kiedyś Mama zleciła mu "pracę domową". Miał znaleźć dla niej wiarygodne źródła na temat wpływu różnych substancji, w tym też używek, na ludzki organizm. Potem wytłumaczyła mu, że zrobiła to po to, aby miał świadomość konsekwencji własnego postępowania. "Nie upilnuję Cię przy każdej okazji, jak będziesz chciał to zrobisz co zechcesz. Zakazany owoc najlepiej smakuje, więc lepiej zrobię jeżeli wyposażę cię w wiedzę. I z perspektywy czasu poskutkowało, bo znam umiar i wiem co robię" - Pomyślał.

Gdy szli w kierunku siłowni nachylił się do Rusłany i poprosił szeptem:

- Mogłabyś mieć oko na Cierep? Bo nie dam rady ćwiczyć z tym chomontem na szpetnym pysku - zażartował - Wygląda na to, że złapałyście ze sobą dobry kontakt to mogłabyś ją uspokoić jakby spanikowała?

-Pewnie, dla Ciebie wszystko. - odpowiedziała.

Przed samym treningiem podał też swoją koszulę dziewczynie dochodząc do wniosku, że odsłonięcie poparzonego torsu może lepiej przygotuje nową na najgorsze. Ku jego zaskoczeniu i uldzę Cierep miała totalnie gdzieś jego wygląd zewnętrzny. Poprawiło mu to humor i pozwoliło jeszcze bardziej skupić się na ćwiczeniach. Nie mógł przecież wypaść na mięczaka przed Dziatwą!

Kałamarnica nie ćwiczył regularnie przed przystąpieniem do gangu, nie przechodził też żadnego formalnego treninigu, ale pod względem krzepy był jednym z lepszych w grupie. W końcu odkąd skończył osiem lat pracował jako tragarz w magazynie Pana Aleksandrowa dźwigając ciężkie paczki od rana do wieczora za parę marnych groszy. Praca była ciężka jak cholera, ale dawała mu satysfakcje, a i sam pracodawca widząc starania chłopaka co jakiś czas dorzucał mu co nieco do głodowej pensji. Działało to na niego jako dodatkowa motywacja do starań. Oczywiście nie tylko ciężka praca miała wpływ na jego siłę, odrobina zasługi, mimo, że najczęściej ignorowana przez zakompleksionego Grigorija, kryła się w jego posturze - tej, którą obdarzyła go matka natura.

Ćwiczenia fizycznę wkurwiały go niesamowicie, wydawały mu się bezsensowne. “Prawdziwy Markista powinniem dbać o zdrowie ciała poprzez ciężką pracę, a nie jakieś płoche pajacyki!” - Powtarzał zawsze czerpiąc dziecinną dume ze swojej kiepskiej pracy. Ale po wypadku nie odważył się tam pokazywać. W końcu kto by zatrudnił kalekę z wyłączającymi się w kółko oczami? Toż by wywalił się razem ze skrzynką i jeszcze krzywdę komuś zrobił albo co gorsza towar zniszczył! “A może powinienem tam wrócić ? Nie chodzi już nawet o kasę, która i tak była marna, ale po prostu bardzo za tym tęsknie.” - Zastanawiał się mechanicznie wykonując głupie, powtarzalne czynności. “W sumie już się przyzwczaiłem do tych moich ślepi i jakby się nawet nagle wyłączyły to po prostu stanąłbym w miejscu i poczekał.”- Ważniejszym pytaniem było to czy koszt alternatywny był opłacalny ? Teraz miał więcej rzeczy na głowie, o które musiał się troszczyć, niż przed wypadkiem. “Strojbat” miał pierwszeństwo, jego towarzysze potrzebowali
go tu i teraz, więc był zamiast, iść się męczyć dla zaspokojenia głupiej dumy. Jakby na potwierdzenie tej myśli Sikora właśnie przeliczyła własne siły i gdyby nie to, że ją w porę złapał rozbiłaby się jak zgniłe jajko.

Grigorij zerknął na Wydrę, który miał taką samą jak on okazje żeby złapać dziecko, a jednak zupełnie olał sytuacje albo może zwyczajnie nie zauważył, że mała spada. Czeka czasami zastanawiało co takiego wyczyniali jemu i Jeżowi Pająkowi w tym Bardachu, że zabiło to w nich tyle ludzkich odruchów, ale wolał nie pytać - i tak miał już dość problemów ze spokojnym snem.

Mimo pewnych zastrzeżeń lubił chłopaka jako kumpla. Byli razem na paru robotach, gdzie pomagał przy łamaniu elektronicznych zabezpieczeń, za co dostawał uczciwą działkę i miał okazje oglądać chłopaka w akcji. Trzeba było przyznać że znał się na tym co robił i zasługiwał na niekłamany szacunek netrunnera.

Geroj przypomniał im żeby uważali. Kałamarnica jedynie skinął głową. Dobrze znał ograniczenia swojego ciała, był co prawda bliski limitu własnych możliwości, ale wiedział, że może jeszcze chwilę poćwiczyć bez ryzyka, że coś sobie naderwie. W porównaniu z tym co wyrabiał dźwigając paczki to była pestka, jednak musiał wziąć pod uwagę że w międzyczasie był kilka miesięcy przykuty do łóżka, co osłabiło siłę jego mięśni i dopiero teraz w końcu wracał do dawnej formy.

Aby odsunąć od siebie bardzo nieprzyjemne wspomnienia rekonwalescencji zaczął myśleć o ich przywódcy. Gaidara zawsze bawiło ile go z Dimą łączyło. Było to zabawne, bo każde podobieństwo było jednocześnie różnicą jak w jakimś pierdolonym lustrzanym odbiciu.

Choćby oczy, u Czeki były czerwone i gówniane, Dimy były białe i ulepszone, obaj byli inteligentni, ale umysł Czeki kierował się ku rozważaniom w tybie inteligencji markistowskiej podczas, gdy wojskowo wykształcony kumpel był dużo bardziej praktyczny i poukładany.

Sam nie wiedział czy było to przez podobieństwa czy może na przekór różnicom, ale czuł, że jego i Gieroja łączyła pewna nić porozumienia. “A może on po prostu jest tak cholernie dobry w manipulowaniu ludźmi, że mi się tylko zdaje, że zyskałem jego szacunek? A tak naprawdę nami pogardza i wykorzystuje jako narzędzia ku jakiemuś własnemu celowi? ” - Przeszło mu przez myśl, jednak szybko porzucił ten absurdalny pomysł zwalając winę za podobne bzdury na zmęczenie ciała.

Przyszła, pora żeby odpuścić. Odpadł jako trzeci, adrenalina przyjemnie szumiała w żyłach, a mięśnie dziękowały za ich zamęczanie znajomym przyjemnym bólem, który świadczył o tym, że zrobiono z nich należyty użytek.

Napił się wody z butelki, którą podała mu Sikorka, jednocześnie obserwując kontynuacja zawodów dołączyła do nich jego Rusłana, która okazała się równie atletyczna co wyprzedzający ich o całe lata świetlne w kwestii ćwiczeń fizycznych na drążku. “Ta kobita chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać” - pomyślał pełen podziwu Grigorij. Choć włąściwie bliżej prawdy byłoby to, że spadł z drążka na dupę, a kochanka podskoczyła żeby go zastąpić. Co wyglądało niemal jakby broniła jego honoru lecz szownistyczna część jego duszy wolała wprowadzić do tych wydarzeń nieco cenzury.

Podziw szybko zmienił się w strach gdy Dziatwa sama spadła, a jej upadek wyglądał dużo groźniej, niż wszystkie poprzednie. Co gorsza nachylał się nad nią Dimitrij a minę miał taką jakby miał zamiar zerżnąć ją na środku sali.

Czeka podskoczył do nich i w pierwszym odruchu miał ochotę trzepnąć szefa po mordzie, odruch ten szybko zmienił się w rezygnację, gdy zorientował się, że z pleców Dimy ciągle wystają jakieś cholerne płytki przez które wyglądał jak jakaś elektroniczna parodia wkurwionej pustynnej jaszczurki. Nie przywidziało mu się wcześniej, a teraz tym bardziej wyglądało to cholernie boleśnie.

Szefunio odszedł i wbił sobie w udo igłę z jakimś specyfikiem tymczasem Kałamarnica skupił się na ocenie ran Rusłany.

- To tylko wybity bark zaraz coś na to poradzimy. - Powiedział uśmiechając się uspokajająco po czym zawołał do Jepy:

- Hej, Doktorze Crack pobudka! Potrzebna nam twoja pomoc, ślicznie proszę.

Niby sam mógłby jej pomóc, ale wolał nie ryzykować skoro był pod ręką kumpel, który znał się na tym lepiej. Może trochę na kacu, ale zdaniem runnera poproszenie go o asystę było mniej ryzkowne.

Ruszyli do pokoju GIG-a. Jeż Pająk zachowywał się nieco dziwnie, ale dla niego była to niemal norma. Ściany królestwa siedemnastolatka zostały wygłuszone styropianowymi wytłoczkami, a w kilku miejscach wisiały radzieckie plakaty propagandowe przyczepione taśmą.

W prawym górnym rogu stało łóżko zajmujące najwięcej miejsca w pomieszczeniu. Materac leżął na nieco przerdzewiałej, ale porządnej ramie. Pod ścianą leżął jego Deck w otoczeniu całej reszty elektronicznego żelastwa, które udało mu się znaleźć w okolicy i, z których budował jednostki pomocnicze w celu uzyskania większej mocy obliczeniowej. W dwóch osobnych kątach leżały kupki pognięcionych ciuchów, tylko po zapachu dało się poznać, która z nich była kupką ubrań “czystych”. W przeciwieństwie do reszty nie chciało mu się składać ubrań ani pierdolić z szafami. Chociaż ostatnimi czasy zaczął zastanawiać się nad ustawieniem jakiegoś kosza czy czegoś w tym guście, bo nie chciał żeby ciuchy się mu kurzyły albo zapleśniały. Oprócz tego po pokoju walało się sporo książek głównie dzieła Marksa, Lenina oraz Trockiego - większość z nich była w jakiś sposób wybrakowana - brak kilku stron, okładek, itp, ale wszystkie obłożono starannie szarym papierem pakowym.

Jepa znów dostał ataku paniki, ale jakoś udało się go nakłonić do współpracy w zamian za co Czeka był zmuszony grzecznie wysłuchać jego szaleństw i zwrócić mu uwagę na oburzająco burżujskie przedmiotowe traktowanie towarzyszek.

Gdy już skończyli rozmowę Grigorij był zmuszony poświęcić chwilę żeby ostrzec pozosytałych przed atakiem kolegi co było szeroko przyjętą polityką bezpieczeństwa w stosunku do niezawsze w pełni stabilnego psychicznie kumpla.

Szybko odnalazł Dime najwyraźniej oprowadzali nową po bunkrze, podszedł do przywódcy i w krótkich żołnierskich słowach przekazał szeptem swoją ocenę sytuacji

- Słuchaj, Jepa znów przegiął z prochami, jakieś tatuaż Dziatwy go przeraził, a potem zaczął coś pierdolić o jakieś gościach, których zabił i kuli ziemskiej. Na moje mechaniczne oko to wygląda na to, że dostał jakiś atak wspominek z bidula i mu sie przypomniał ktoś kto kopnął w kalendarz z jego winy. Może ktoś z bidula miał podobny tatuaż i zdechł od brania prochów zrobionych przez Jeża? Zresztą nie wiem jak Cię to interesuje to sam go zapytaj. Teraz poszedł do swojego laboratorium i moim zdaniem lepiej dać mu ochłonąć. Ręka Rusłanny nastawiona teraz muszę już do niej wracać. Jeżeli Cierp będzie chciała zobaczyć mój pokój to potem będziemy mogli się jakoś umówić teraz będę zajęty.[/b] - Powiedział i ruszył do siebie.

- Będziesz? - zapytała zdziwiona Sikora wychylając się ze swojego pokoju.

- Nie wiem, może po prostu pogadamy. - Wzruszył ramionami. - W każdym razie nie jestem teraz w nastroju żeby pokazywać nowej swój pierdolnik. - Wyjaśnił młodej.

Gdy Czeka wszedł do swojego pokoju Rusłana stała ubrana już w kurtkę, musiał nie zauważyć w czasie rozmowy z Dimą, że dziewczyna ściagnęła ją z wieszaka i wróciła do jego pokoju. Znów serce podskoczyło mu do gardła, chociaż równie szybko wrócił do równowagi psychicznej, gdy zrozumiał, że nie uciekała tylko zwyczajnie na niego czekała.

- Wszystko okej ? Musiałem piowiedzieć reszcie że Jepa miał odjazd, rozumiesz musimy się informować o takich rzeczach żeby nikt go wtedy nie zaczepiał. Nie powtarzałem im tych głupot co on pierdolił, pewnie i tak mu nie uwierzą. No może Wydra, ale nie przejmowałbym się tym.
- Powiedział szybko obawiając się że Dziatwa obraziła się już za zdradzanie jej sekretów. - Chcesz żebym odprowadził cię do wyjścia? Reszta oprowadza Cierep po bunkrze. - Poinformował. Na usta cisnęło mu się pytanie “Czy Cię jeszcze kiedykolwiek zobaczę?”, ale zatrzymał je dla siebie, bo nawet jak na niego byłoby to zbyt żąłosne.

- Jest w porządku, głupia byłam, że dałam się wciągnąć w tą zabawe, ale 7 lat bezczynności spędzałam z Kalisteniką. Przez taki długi czas powinnam się nauczyć, że bez rozgrzewki nie warto zaczynać. Teraz mi pewnie już zostanie w pamięci… Nie powinieneś im mówić o tym co widziałeś, chociaż pewnie chłopcy w twoim wieku chwalą się i będą chwalić dokładnieszymi szczegółami.

Na jej słowa zaśmiał się nieco nerwowo.

- Nie martw się zdarza się każdemu. Po prostu atmosfera współzawodnictwa na chwilę zaćmiła ci zdrowy rozsądek. - Zamknął powiekę nad prawym okiem, co miało być nieudolną parodią “puszczenia oka”. - Nie mam potrzeby żeby dzielić się szczegółami, na moją korzyść lepiej działa niedopowiedzenie, nie będę zdradzał twoich sekretów.

- Już zacząłeś. Wiesz, muszę iść, ciągle mam tą samą robotę, chociaż już w innym miejscu i wypada mi się czasem tam pokazać.

- Hej, no nie możesz mnie obarczać całą winą za tamtą sytuacje, byłem spanikowany, a Jepa był pod ręką i zna się o wiele lepiej na składaniu ludzi. Ja byłem zbyt spanikowany i bałem się, że zamiast pomóc spierdolę Ci rękę do reszty. Nie myslałem wtedy o tym, że ten świr dostanie ataku paniki. - odpowiedział z wyraźnym żalem w głosie na jej zarzuty.

- Chodź, odprowadzę Cię. - Zaoferował na zgodę, nie chciał kończyć ich pierwszego wspólnego popołudnia na kłótni. Dziatwa nie miała zamiaru się kłócić.

- Mówiłam, nic się nie stało. Jestem starsza, powinnam wiedzieć lepiej. Jak chcesz mnie odprowadzić to się ubierz, nie jest pewnie zbyt ciepło. - Jej głos był pewny jak zwykle.

Chłopak pokiwał głową i chycił spraną bluzę w pasy, którą szybko na siebie założył. Wiedział, że odprowadzanie dziewczyny było głupotą w końcu sama tu trafiła to i wyjść z pewnośćią by umiała, ale po prostu czuł taką potrzebę.

- Bardzo miło spędziłem to popołudnie, mam nadzieje że moi kumple nie przeraźlili cię zanadto? Mają swoje problemy jak każdy, ale to naprawdę miła zgraja. - Powiedział przyciszonym głosem, gdy zmierzali do wyjścia.

- Długo jeszcze? Mówiłam, że jest ok. - Chciała już wyjść, gdy sama sobie o czymś przypomniała.

- Dobra, już nic nie mówię. - Odrzekł, w myślach łajając się za nadgorliwość, która według mądrości ludowej bywała gorsza od faszyzmu.
Odwróciła się do Czeki, który pewnie jeśli tylko by mógł stałby tam z wyrazem twarzy przypominającym kopniętego szczeniaka i krótko go pocałowała.

- Nie przejmuj się tak, zmartwienie się nic nie zmieni, nawet tego co noszę na sobie.

- Dzięki, postaram się o tym pamiętać. [/i] - Odpowiedział ząłując, że nie może przywołać na twarz uśmiechu.

- Naprawdę muszę iść. Pożegnaj ode mnie wszystkich i podziękuj za gościnę w moim imieniu i… zaopiekujcie się dobrze dziewczynką, to trudne dziecko, ale warto dać jej szansę.

- Jasne, zrobię co w mojej mocy żeby czuła się u nas dobrze. Oni mi pomogli, gdy byłem naprawdę w złym stanie, więc wypada żebym pomógł kolejnej osobie w podobnej sytuacji. O to właśnie chodzi w “Strojbat” - pomagamy sobie nawzajem w tym pierdolonym świecie, bo każde z nas jest na swój sposób zepsute, ale dzięki wspieraniu się nawzajem jakoś dajemy sobie radę.

- To ja nie jestem Ci już potrzeba?
- Zażartowała.

- Dzięki tobie poczułem się żywy po raz pierwszy od kilku miesięcy, nieważne co się teraz stanie wiem, że już ze sobą nie skończę, choć z pewnością moje życie byłoby dużo bogatsze gdybyś z niego tak szybko nie uciekała. Teraz nie skończy się tak szybko jak wcześniej mi się zdawało. Nie chcę źebyś wzięła to za szantaż emocjonalny po prostu zależy mi na tym żebyś wiedziała, że dla mnie było to coś więcej niż jakieś głupi numerek, którym można się po żakowsku chwalić kumplom w przebieralni.

- Skończy się jeśli jeszcze trochę w tej cienkiej szamtce postoisz na tym ziąbie.

- Heheheh, nie martw się wytrzymywałem gorsze warunki na robocie u Pana Saszy, ale dobra nie zajmuje ci więcej czasu ruszaj w drogę, miłego wieczoru.

- Wieczór się jeszcze nie zaczął, a ja mam w planie spędzić go z Tobą, jeśli chcesz?
- Lekko zadrżała, chociaż ciężko było określić czy to z zimna, czy z innego powodu.

Grigorij przez chwilę nie wiedział co powiedzieć “Taka cudna dziewczyna pokaże się ze mną w miejscu publicznym ? Ale z tego pośpiechu zapomniałem wziąć maski” - Przypomniało mu o tym nieprzyjemne szczypanie twarzy.

- Eee, wybacz wszczepy nie zbyt dobrze rejestrują spektrum światła a z tobą tak przyjemnie płynie czas że zdawało mi się że już wieczór nastał - zażartował - To chcesz się przejść ? Mogę cię objąć to będzie nam obojgu cieplej - Zaoferował nieśmiało, na co kobieta uśmiechnęła się i pokręciła głową.

- Chodź, ale niedaleko, bo nabawię się wyrzutów sumienia, jak śnieje Ci tatuaż, a ja nie będę w stanie tego naprawić.


Skinął głową i objął ją czułym, opiekuńczym gestem w tej chwili nawet w puchowej kurtce i nie było by mu cieplej gdyż grzała go miłość. Przeszli się krótki kawałek, po czym Rusłana zdecydowała:

- Wystarczy, jesteś doskonałym partnerem, do spacerów i nie tylko, ale nie będę Cię ciągnąć dalej. To w końcu odwiedzić Cię wieczorem, czy będziesz miał lepsze zajęcie?

- Przyjdź kiedy tylko będziesz miała na to ochotę, nie mam żadnych planów na wieczór, a nic by mnie nie ucieszyło bardziej niż twoje towarzystwo.

- Do wieczora.
- Na oczach wszystkich zniesmaczonych widokiem twarzy Czeki przechodniów pocałowała go w usta. Po czym wyciągnęła z kieszeni czerwony szalik w kratę i wepchęła mu do ręki żeby nie musiał do końca przemarznięty i odsłonięty dla ludzkiego wzroku wracać sam do bunkra. Nie czekając na kolejną tyradę młodego amanta ruszyła w swoją stronę.

Nie było tego widać po porażonych mięśniach twarzy, ale Czeka gapił się na Rusłanne jak przysłowiowe cięle na malowane wrota po raz pierwszy zupełnie nie przejmując się tym co mówią ludzie wokół. Dla niego istniała tylko ona, przez chwilę wpatrywał się z zachwytem w jej oddalającą się sylwetkę kurczowo ściskając otrzymany szal. Gdy w końcu zniknęła z zasięgu jego wzroku z przyjemnością owinął prezent w okół szyi wydychając zapach jaki Dziatwa zostawiła po sobie na kawałku materiału.

“Pasuje mi pod kolor oczu” - Pomyślał z rozbawieniem i ruszył z powrotem do bunkra, miał ochotę skakać z radości. Szaliczek zawiesi na honrowym miejscu na samym środku pokoju.
 
Brilchan jest offline  
Stary 12-06-2014, 15:47   #32
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Prezent od Gieroja w formie fragmentu ubioru bardzo spodobał się dziewczynie. Mimo, że wprost nie podziękowała to uśmiechnęła się i wyglądała na szczerze ucieszoną. Przyjęła również ręcznik, którego ze sobą nie miała. Jednak na jego propozycję pomocy nie zdążyła odpowiedzieć porwana przez najmłodszą z wymalowanym satysfakcją na twarzy i słowami “ona idzie ze mną, nie z tobą”.

- W torbie mam rzeczy na zmianę. Mam też w niej swoje bandaże. Zaraz po nią pójdę - odpowiedziała cały czas przejmując się zamoczonym ubraniem, gdy były już same w pokoju Sikory.

- Ja przyniosę! - prawie krzyknęła mała i łapiąc się na tym, że jednak odrobinę za szybko odpowiedziała, uśmiechnęła się w ramach przeprosin swoim najpiękniejszym uśmiechem, którego pewnie uczył ją Wydra.

- Jesteś pewnie zmęczona po treningu i zaskoczona i w ogóle, chcesz coś jeszcze do tej torby?

Dziewczyna na szczęście dla Sikory nie przejrzała powodu specyficznej reakcji, choć była nieco zaskoczona. Na pytania pokiwała tylko przecząco głową ściskając w jednej ręce ręcznik i koszulkę a w drugiej odklejając mokry materiał. Na to młodsza koleżanka natychmiast wybiegła z pokoju i za niecałą minutę wróciła z rzeczami Cierep. Ta w tym czasie miała parę chwil, by rozejrzeć się po całym składowisku. Im więcej było tam dziwnym przedmiotów tym ciekawość dziewczyny była większa. A miś, który w prawdzie był połową swojej pierwotnej wersji, był uroczy, mimo wszystko. W końcu mając już przyniesioną torbę zajęła się zmianą ubrania.

- Nie wstydź się, ja też nie mam cycków. Jedyne co nam na razie zostało to to, że możemy sobie popatrzeć na koleżankę Czeki. Poza tym, mogę pomóc.

Dziewczyna była trochę zdezorientowana a zamiast odpowiedzieć ponownie potrząsnęła głową, tym razem twierdząco. Gdy zdjęła koszulkę i dała sobie pomóc odwinąć bandaże oczom Sikory ukazał się zaskakujący widok. Dziewczyna, nie była ranna. Miała wszczep. Przypominało to sztucznie wstawione żebra a nawet protezę połowy klatki piersiowej. Metalowe fragmenty po części przebijały się przez skórę a gdzieś indziej naciągały ją na tyle, by kolor był zmieniony do tego jeszcze parę wystających śrub. Nie wyglądało to pięknie, ale przyzwyczaiła się do tego widoku, w końcu chyba poza Jepą i Wydrą wszyscy tu takie coś mieli. Zastanowiła się nawet czy może i ona powinna sobie jakieś załatwić, ale szybko zmieniła zdanie przypominając sobie jak Gieroj czasami zwija się z bólu u siebie w pokoju, myśląc, że nikt nic nie widzi. Na pytający wzrok Cierep wzruszyła tylko ramionami.

- No co? Piękne nie są, ale widziałaś Czekę? Ten to dopiero ma co chować, ale jest fajny i miły. Nie musisz się z tym chować, nie u nas - uśmiechnęła się uspokajająco.

Zamaskowanego gościa w sumie nie widziała za dobrze. W trakcie ćwiczeń była zbyt zajęta, by oglądać się na kogoś a siedząc na ławeczce zwracała uwagę raczej na wszystkich poza nim. Na jej szczęście nie pojawił się z spaloną twarzą metr przed nią, więc pokręciła głową po raz kolejny. Wydawało się, że do Cierep było trzeba mówić nieco wolniej zwracając uwagę na to, czy rozumie, co się do niej mówi by nadążała za każdym zdaniem.

- Ja nie chowam. Jak nie ma bandaży to można się pozahaczać i zranić. To tak… Ochronnie - odpowiedziała bez większego skupienia.

Niemniej siedząc na jedynym krześle przy stoliku udało im się zdjąć bandaże do końca, wytrzeć tam gdzie było potrzebne i w końcu założyć suchy opatrunek. Mając go na sobie Cierep wyglądała ponownie jak wątły kościotrup, nie tylko z powodu wymalowanej na twarzy czaszki. Nowe spodnie, które były podobne i tak do poprzednich oraz koszulka z buldożerem wystarczyła by już dziewczyna wyglądała normalnie.

Gdy było po wszystkim udały się z zaproszeniem Wydry do jego czterech zapleśniałych i niezwykle zawalonych gratami ścian. Cierep nawet nie wiedziała na co patrzeć. Rozglądała się na wszystkie strony i na wszystko, co było najbliżej. Wlazła gdzieś między wszystkie stojaki i przyglądała się. W prawdzie żadne ubranie nie było na nią to w tym wszystkim wypatrzyła coś, co przykuło jej uwagę na dłużej. Zrobiła parę kroków wymijając graty i wyłowiła parę skórzanych rękawiczek. Bez palców, z otworami na knykciach. Chyba było to jedyne, co na nią mogło pasować a tak się też złożyło, że jej się spodobały. Na fakt, że może je sobie zatrzymać ucieszyła się tak samo wielce jak z koszulki, którą miała już na sobie.

- Masz tu na prawdę całą masę rzeczy… - dopowiedziała po paru chwilach.
 

Ostatnio edytowane przez Proxy : 12-06-2014 o 17:10.
Proxy jest offline  
Stary 12-06-2014, 23:31   #33
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Cierep wybrała sobie mały fant z ogromnego zbioru Wydry, zadowolona z prezentów i zachęcona otwartością reszty gangu, która spędzała z nią cały dzień wybrała sobie też pokój tuż obok kanciapki Sikory. Resztę popołudnia Wydra z Gierojem i samą Cierep spędzili na urządzaniu lokum dla niej. Odpiłowali od ramy piętrowego łóżka jedną część stelaża i wstawili do wybranego przez nią pomieszczenia. Dali jej wybrać sobie materac, pozwalając na wypróbowanie każdego jaki pozostała w graciarni poprzez skoki, leżenie i siedzenie na nich. Było ciężko z niej to wyciągnąć, ale w końcu dali radę, bo była przecież takim samym dzieckiem jak cała reszta. Strojbatowcy przytargali też metalową szafkę na jej rzeczy. Mała Sikora wyskoczyła na miasto w swoich i nie tylko swoich sprawach. Wróciła z kolejną niespodzianką dla nowej koleżanki - poduszką bardzo podobną do tej, która leżała u niej w pokoju. Zorganizowali jej też jakieś koce i coś na kształt dywanu. Pokój w porównaniu z resztą sypialni w bunkrze wyglądał ubogo, ale czas pokaże ile może się zmienić.

Czeka, ani Jepa nie brali udziału w przygotowaniach. Jeden i drugi odcięli się od reszty zamykając się w swoich sanktuariach. Ktoś nawet rzucił tekstem, że jeden zamiast wziąć się za uczciwą robotę wali pamięciówę, drugi pewnie już tam śpi, najebany do granic możliwości. Nic jednak nie było na siłę w tej grupie, a dzień pełen emocji powoli chylił się ku końcowi. Efekty były widoczne gołym okiem, co wszystkich zaangażowanych bardzo cieszyło, ale też dało popalić fizycznie. Zjedli kolację i położyli się wcześniej.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 13-06-2014 o 01:20.
rudaad jest offline  
Stary 12-06-2014, 23:39   #34
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
(23:52)

Mimo niewiary w obietnicę dziewczyny, że wieczorem wróci… zwłaszcza po takiej chorej sytuacji jaka była z Jepą rano… Kałamarnica doczekał się kolejnej nocy z Rusłaną. Czuł się winny, że tak wszystko się potoczyło i nie miał okazji jednak jej przeprosić i okazać swojego zrozumienie dziewczynie w tej trudnej sytuacji. Mimo jej słów, że nic się nie stało i nie należy się przejmować teraz próbował nadrobić zaległości:

- Słuchaj, wracając do rana… Ja wiem, że miałaś ciężką przeszłość, bo to widać, ale mnie nie bardzo to obchodzi, bo ja nie lubi się wtrącać w życie innych.

Takie podejście do tematu idealnie odzwierciedlało zasadę, którą Grigorij starał się kierować w życiu: „żyj i pozwól żyć innym”.

Dziatwa nie odpowiedziała, więc kontynuował:

- Nie czuję się uprawniony oceniać Cię czy zadawać pytania. Jeżeli będziesz chciała to sama mi opowiesz.

- Grigorij, na tym wypizdowiu, każde życie jest ciężkie i nie ma o czym mówić.

Próbowała zbyć go banałem, a chłopak mając wrażenie, że jeśli zacznie naciskać to całe jego szczęście rozpadnie się jak domek z kart, postanowił jedynie wyjaśnić jej co się działo wcześniej:

-Właśnie to powiedziałem Japie. Wystraszył się, że masz jakieś tatuaże co robią Majchrom. Tak jakby jego dragi nie zabijały równie skutecznie jak kulka czy kosa. Możliwe, że musiałaś zabijać, a nawet jeżeli wciąż to robisz zawodowo to nie mam prawa cię potępiać.

Powinno wystarczyć, ale w duchu wychowania na wielogodzinnych przemówieniach wodzów narodu Czeka nie potrafił się powstrzymać żeby nie pociągnąć tematu:

- Gdybyś chciała zabić mnie albo kogokolwiek z naszej paczki już bylibyśmy martwi.

- Gdybym zabijała to dziś by mnie tu nie było.

- Wiem tylko, że Cię lubię, a z tym wiąże się moja akceptacja. Jestem gotów na to, że nie będziesz mi chciała wszystkiego o sobie powiedzieć od razu. Niektórych rzecz może nie powiesz nigdy i to jest twoja prawo. Mogę poczekać.

- Nie bądź głupi. Chodź coś Ci pokażę.


Chłopak skinął po prostu głową i podszedł. Dziatwa zdjęła bluzę i podkoszulkę. Jak zwykle Grigori nie mógł się powstrzyma żeby jej nie dotknąć. Pociągała go, bardziej niż cokolwiek innego i nie potrafił nic na to poradzić. Na szczęście ona potrafiła. Skierowała twarz adoratora na swoje ramię i drugą ręką po kolei pokazywała mu litery MIR, na głos rozwijając skrót:

- Mienia Izdziełał Rozstrielaniu*

Po czym odsunęła nettrunnera od siebie i kazała mu spojrzeć jeszcze raz pytając wprost:

- Co widzisz?

- To samo mówił Jepa, chyba ma jakiś złe skojarzenia z instytucją powiązaną z tym tatuażem. Podobno był w jakimś bidulu czy innym poprawczaku. Najwyraźniej ktoś z podobnym tatuażem go skrzywdził i stąd ten napad. Ale mi nic ten symbol nie mówi.


Kobieta wysłuchała odpowiedzi i powtórzyła z jeszcze większą determinacją w głosie:

- Co widzisz?

- Ziemię na tle czaszki ? Nic mi ten symbol nie mówi, ale rzeczywiście pasuje do jakieś grupy powiązanej z zabijaniem. Kompania Karna wojska ?

- I to ja jestem głupia, że poczułam się za Ciebie odpowiedzialna, kiedy sobie tak byle jak radziliście w kalestenice?


Zażartowała, ale za chwilę znów spoważniał.

- MIR oznacza zabójcę, tak samo jak czaszka. Tatuują ja sobie mordercy, to więzienny tatuaż. Pytałam co widzisz, a nie co rozumiesz, wiec ostatni raz proszę, spójrz na mnie i powiedz co widzisz?

- Osobę która była zmuszona żeby zabijać aby przetrwać. Na tyle silną żeby wyjść z tego cało bez palnięcia sobie w łeb. Jeżeli sądzisz, że ucieknę z krzykiem jesteś w błędzie.


Odpowiedział zdecydowanie.

- Masz 17 lat, myślisz jakbyś miał 27...

Dziewczyna pokręciła głową i zmieniła temat widocznie już zmęczona:

- Chcesz się pieprzyć?

Kałamarnica parsknął nerwowym śmiechem.

- Ciężkie życie powoduje, że w niektórych aspektach człowiek szybciej nabywa świadomości, ale w porównaniu z niektórymi żyłem w cieplarnianych warunkach.

Słysząc zaś propozycje uśmiechnął się szeroko:

- W tej kwestii nadal mam sprawność nastolatka.

Tym razem roześmiał się radośniej.

- Wiem. - odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem.

Czeke naszły wątpliwości: “czy dziewczyna się nie zmusza? Czy ktoś ją wynajął? Może Jepa ma racje i za szybko jej zaufał? Nie powinien zmuszać kobiety jak nie ma ochoty…” W końcu doszedł do wniosku, że byłby głupi gdyby nie skorzystał, przez szukanie w prostej sytuacji dziury w całym. Noc zaczęła się dla młodego nettrunnera nad wyraz przyjemnie.


*Ja przyniosłem śmierć/Ja zabiłem.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 21-06-2014 o 12:29. Powód: Justowanie i parę pomniejszych błędów
Brilchan jest offline  
Stary 13-06-2014, 00:54   #35
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
(3:25)

Cierep w nowym miejscu nie mogła zasnąć, powolutku analizowała wszystko co wydarzyło się przez cały dzień. Szczególnie interesującą dla niej kwestią było zniknięcie chłopaka w masce i to co miała na myśli Sikora, gdy powiedziała jej, że Czeka ma coś do ukrycia. Również nie widziała Dziatwy po jej wypadku, a reszta niezbyt podejmowała jej temat na co również się trochę martwiła. Mimo wcześniejszego pójścia spać przemęczyła się nawet i półtorej godziny, aż w końcu dopadła ją natura, z którą walczyć długo nie można. Wywlokła się spod koców i nie zwracając uwagi na bose stopy skierowała się powoli i smętnie do drzwi łazienki. Wchodząc do tak zwanego salonu zauważyła, że drzwi do pokoju, w którym jeszcze nie była są uchylone. Słabe światło dostające się z wnętrza oświetlało jej drogę. Próbowała nawet zajrzeć do środka, ale jedyne co zobaczyła to kawałek podłogi zarzucony ciuchami. Nie zawracała sobie tym głowy, do momentu aż nie zwróciła uwagi, że nie wszystkie lumpy na podłodze były męskie, czerwone bojówki cioci leżały gdzieś tam rzucone w kąt przy drzwiach. Stała tak przez dłuższą chwilę układając sobie w głowie fakty aż w końcu wywnioskowała, że ciocia jest z powrotem. Mimo, że chciała zobaczyć ją na własne oczy to wyuczone zasady nie wpraszania się w pokoje wujków miały zawsze wyższy priorytet. Przeczochrała włosy i wyłowiła po kolejnych chwilach w półmroku drzwi do toalety. Otworzyła je z lekkim oporem, ktoś widocznie w tym samym momencie też próbował je otworzyć z drugiej strony i się nie zgrało. Przez moment stała na przeciwko najstraszniejszej rzeczy jaką widziała w życiu. Ostre oświetlenie pomieszczenia sanitarnego ukazało jej oczom, w całej okazałości, poparzoną twarz, która wyglądała na przerażającą maskę jakiejś maszkary. Do tego z głębi spalonej skóry we wszystkich odcieniach czerwieni i szarości wydzierały się czerwone światła…

Czeka po mętnej rozmowie ze swoją ulubienicą oraz intensywnych harcach miał dodatkowe chwile radości patrząc na dziewczyną, która zasypia obok niego. Niestety, natura też miała swoje plany względem niego. Wykręcił z trudem swoje ramię, na którym spała Dziatwa i podniósł dupsko, by zawlec je do kibla. Następnie zrealizował wszystkie swoje potrzeby nie zagłębiając się w ich szczegóły. Gdy już miał wrócić do nagrzanego miejsca obok dziewczyny drzwi postanowiły się mu przeciwstawić nie chcąc się otworzyć. Nie mając w planie z nimi walczyć, puścił klamkę pozwalając im otworzyć się z drugiej strony. Ku swojemu zaspanemu zdziwieniu zobaczył lewitującą czaszkę, która po paru kolejnych ułamkach iteracji obrazu z oczu dorzuciła niewielkie wychudzone ciało. Przechylił się nieco, by światło mogło paść na jej twarz.

To, co zobaczył ani nie poprawiło jego humoru ani nawet nie podtrzymało obecnego. Spróbował się uśmiechnąć uspokajająco, co stanowiło kiepskie doświadczenie dla małej, bo nic nie dało się wyciągnąć ze sparaliżowanych mięśni jego twarzy. Cierep wyglądała na przerażoną. Stała przez chwilę w miejscu wpatrując się coraz większymi oczyma. Usta lekko rozwierały się nabierając coraz więcej powietrza. Chłopak zorientował co się właściwie stało. W geście całkowitej rezygnacji wyciągnął przed siebie ręce żeby dziewczynka nie poczuła się zagrożona. Nie podziałało. Cofnęła się a razem ze zrobionym krokiem wyraz jej twarzy szybko się zmienił. W mgnieniu oka wyglądała na zwartą i gotową, skupioną i wnikliwe wpatrującą się w jego każdy ruch. Wyrysowana powaga nie przypominała zbiegu okoliczności, czy czegoś przypadkowego. Zaciskając zęby odskoczyła i uderzyła nogą otwarte drzwi, które z łomotem odbiły się od chłopaka. Rozszedł się huk, mimo,że netrunner zatrzymał je tuż przed swoją twarzą, która była priorytetem ze względu na wartość implantów. W tym czasie Cierep zrobiła parę kroków i złapała za najbliższe krzesło, również wpadając z rozpędu na cały stół. Zrobiło się jeszcze głośniej. Mając improwizowaną broń żwawo wróciła do swojego celu zamachując się poskładanymi w jedną część kawałkami drewna. Katem oka zauważyła, że drzwi do pokoju, które wcześniej były uchylone teraz rozwarły się na całą szerokość i stanęła w nich całkowicie naga Dziatwa. Szybkim krokiem ruszyła w ich kierunku i spróbowała złapać małą za rękę przygotowaną do uderzenia. Wyglądała na wściekłą, ale Cierep nie wiedziała, czy na nią czy na swojego kochanka. Nie zastanawiała się nad tym, miała inne priorytety. Dodatkowy hałas dało się też słyszeć z korytarza, z którego przed chwilą przeszła. Widząc ciocię dziewczyna zawahała się.w połowie a jej wyraz twarzy jeszcze przez parę chwil prezentował jakby nie jej osobę.
Tyle wystarczyło żeby kobieta złapała ją za rękę. Trzeźwo myśląc, odsunęła ją od Czeki i przez zaciśnięte zęby zwróciła się do niedoszłej ofiary ataku:

- Wyjdź, już.

- Czy jest już bezpiecznie? Bo nie chcę dostać w łeb. - Kałamarnica spytał niepewnie.

- Wyjdź. - powtórzyła tylko Dziatwa.

Na co chłopak wzruszył ramionami "Raz kozie śmierć" - pomyślał i wyszedł gotów w każdej chwili dać skok w bok i uciekać.

Cierep okazała się po kolejnych ułamkach chwil osobą najbardziej zdezorientowaną w zaistniałej sytuacji. Spojrzała wystraszonymi oczami to na monstrum, którego zatłuczenie właśnie przerwano, to na ciocię. Opuściła krzesło z przekoszonymi nogami i oglądała okolicę jakby starając się dowiedzieć co się stało. W tej chwili wszedł Gieroj, a Czeka wrócił do swojego pokoju. Blask czerwonych implantów w półmroku zamienił się miejscem z żółtawo zielonym blaskiem - zupełnie jak u psa, chwilę przed wypadkiem, w którym ciemną nocą ginie pod kołami rozpędzonej ciężarówki. Oba rozmyły się, gdy zapalono światło. Obaj faceci patrzyli to na siebie nawzajem to na dziwaczny obraz na środku. Naga, pociągająca kobieta trzymała za rękę chudzielca, który powoli opuszczał swoje narzędzie zagłady, ciągle strzelając oczami po całym pokoju. Dima wstrząśnięty widokiem starał omijać wzrokiem każdą część wytatuowanego ciała Dziatwy i skupić się na Cierep.

- Co tu się do kurwy nędzy wyprawia? - zapytał szybko oceniając zaistniała sytuację. Zrozumiał… Pokręcił głową, nie wyobrażał sobie nawet w najgorszych koszmarach takiego scenariusza. Kiwnął ręką na dziewczynkę żeby podeszła. Rusłana bez najmniejszego skrępowania ruszyła w jego stronę ciągle trzymając małą za rękę.

- Musimy porozmawiać Cierep. A ty, jeśli nie masz zamiaru jej puścić to chodź z nami, ale na Boga i tysiąc niestabilnych głowic atomowych, ubierz się.

Jęknął Gieroj ciągle odwracając wzrok od tego co nigdy nie powinno pojawić się nawet w jego wyobraźni. Cierep zmieszana i zdezorientowana nie wiedziała jak się zachować, w końcu odezwała się i ona:

- Przepraszam, nie chciałam… - odpowiedziała w sposób prawie automatyczny, który za nic nie pokrywał się z wrażeniem jakiejkolwiek skruchy a bliższy był wyuczonej formułki.

- Wiem, że nie chciałaś. - równie automatycznie i chłodno odpowiedziała jej ciocia i przekazała rękę dziewczynki Gierojowi.

Dowódca Strojbatu
przejął małą pod swoją opiekę. Chcąc, nie chcąc dotknął dłoni opiekunki pilnując żeby mała się nie wyrwała. Zacisnął zęby w geście powagi starając się pohamować każdą myśl jaka pojawiała się w jego głowie.

Tak żeby czternastolatka widziała ciągle Dziatwę podprowadził ją do stołu i posadził obok siebie. Sama kobieta skierowała się do pokoju Gaidara. Po drodze przestawiła właściciela lokum tak żeby samej ciągle być na widoku, a żeby on opierał się o framugę drzwi i też wszystko widział. Zaczęła się ubierać, uważnie wybierając z całego bałaganu tylko swoje rzeczy. Dima starał się nie patrzeć, nawet nie zerkać… Raz dał już plamę i teraz jego kutas mógł nawet eksplodować, ale za nic nie powtórzy takiego błędu jak poprzednio. Lojalność wobec kumpla była ważniejsza. Po chwili Rusłana wróciła na bosaka, ale już ubrana i przysiadła się do towarzystwa. W końcu siedemnastolatkowie mogli się skupić na czymś innym niż na niej.

- Masz tu mieszkać, więc musisz zrozumieć, że każdy tutaj może być postrzegany jako potwór. Fizycznie, psychicznie - to nie ma znaczenia.

Dziatwa dużo wolniej powtarzała Cierep na ucho jego słowa, tak żeby do niej dotarły:

-Masz tu mieszkać. Musisz zrozumieć. Każdy tutaj może być postrzegany jako potwór. Fizycznie. Psychicznie. Obojętne.

- Czeka jest taki, bo miał wypadek. Nie chciał tego, stała mu się straszna krzywda. Jeżeli jego uważasz za potwora to tak samo musisz widzieć siebie i mnie. Patrz.

- Grigorij jest taki. Miał wypadek. Nie chciał tego. Stała się mu straszna krzywda. Jeśli widzisz go jako potwora. To ty też jesteś powtorem. Dime też powinnaś widzieć jako potwora. Spójrz.

Dowódca ściągnął przez głowę koszulkę i odwrócił się do małej plecami. Dziatwa odruchowo złapała Cierep za barki. Wzdłuż kręgosłupa Gieroja ciągnęła mu się linia blizn po poparzeniach i nieludzkich zrostów z których wyrastały metalowe ostre krawędzie. Poszarpany metal głęboko sięgał jego mięśni. Przy każdym ruchu głębiej wbijając się w ciało chłopaka. Widok przerażał. Konstrukcja wszczepów i zespolenia ich z ciałem Cierep była arcydziełem przy tym co miał w sobie Gieroj. Przez całe barki, żebra i linię lędźwi przez lata narastały mu tam nowe połączenia mięśniowe tworząc makabryczną mozaikę organicznych deformacji.

Dziewczyna mimo wszystko dalej była przestraszona i zdezorientowana. Powtarzanie cioci pomagało jej w dotarciu, co się do niej mówi. Podwinęła obronnie nogi obejmując je ramionami wcisnęła jeszcze pięty na krzesło, na którym siedziała. Twarz lekko chowała między kolanami spoglądając to na Gieroja to na ciocię.

- Widzisz jak to wygląda. Nie jest ładne. Faktycznie, może kojarzyć się tylko z potworem, ale powiedz, czy byłem dla ciebie niemiły? Czy Czeka był dla ciebie niemiły w jakikolwiek sposób? On boi się ludzi, bo reagują na niego agresją, tak jak ty to zrobiłaś.

- Widzisz jak wygląda to u Dimy. Nie jest ładne. Może kojarzyć się tylko z potworem. Powiedz: Czy Dima był niemiły? Czy Grigorij był niemiły? Grigorij boi się ludzi. Boi się, bo mogą go zaatakować tak jak Ty próbowałaś.

Z czasem, gdy Dima słysząc jak Dziatwa powtarza wszystko Cierep na ucho sam zaczął mówić bardzo wolno, na tyle żeby Rusłana nadążyła z tłumaczeniem małej. Ta widocznie ciężko pracowała by ogarnąć sytuację, choć nie przychodziło jej to z łatwością. Mimo, że była dość duża to tłumaczyło się jej wszystko jak Sikorze ładnych parę lat temu. Na szczęście miała czas, nikt jej nie poganiał. W końcu po paru dłuższych chwilach wycisnęli z niej jakąś reakcję. Pokręciła trochę głową - przynajmniej tyle.

- Widzisz, ten znak, który masz na koszulce oznacza pewną umowę między nami. NIgdy nie zrobimy krzywdy sobie nawzajem. Będziemy siebie nawzajem siebie chronić. Nawet jeśli ktoś z nas zrobi coś złego lub głupiego, a jeżeli ktoś obcy zrobi krzywdę któremuś z nas to znajdziemy go nawet w piekle. Bo wszyscy jesteśmy takimi samymi wyrzutkami. Wszyscy fizycznie, psychicznie nie pasujemy do wszystkich normalnych ludzi i dlatego trzymamy się razem. Dlatego ja mogę chodzić bez koszulki, a Czeka bez maski. Bo tutaj to my jesteśmy normalni, a wszyscy inni są dziwni. Troszczymy się o siebie nawzajem, bo nikt inny nigdy nie będzie się o nas troszczył. Tyle powinnaś o nas wiedzieć. Zostałaś tu przysłana, ale ja, pozostawiam decyzję na temat tego czy będziesz chciała z nami zostać, żyć, mieszkać dla ciebie. Bo nikogo nie będziemy do tego zmuszać. Dlatego pytam w tej chwili ciebie, czy chcesz być jedną z nas. Nie musisz odpowiadać od razu, ale proszę cię żebyś do chwili podjęcia decyzji w stosunku do nikogo z grupy nie reagowała tak jak przed chwilą. Rozumiesz mnie?

- Widzisz ten znak - buldożer. Masz go na koszulce. Ma on znaczenie. To jest umowa. Umowa między wami wszystkimi tutaj. NIGDY NIE ZROBICIE KRZYWDY SOBIE NAWZAJEM. Będziecie się chronić nawzajem. Nawet jeśli ktoś z was zrobi coś głupiego. Nawet jeśli ktoś z was zrobi coś złego. Jeśli ktoś obcy zrobi krzywdę komuś z nas to znajdziecie go.

W tym momencie poczekała aż na twarzy małej pojawi się jakaś oznaka zrozumienia, gdy ją dostrzegła kontynuowała:

- Jesteście sobie wszyscy równi. Wszyscy jesteście tacy sami. Wszyscy jesteście wyrzutkami. Nie pasujecie do reszty świata. Nie pasujecie wyglądem. Nie pasujecie sposobem myślenia. Dlatego trzymacie się razem. Z tego powodu Dima może pokazać wam plecy. Z tego powodu Grigorij może pokazać twarz. Tutaj, w tym miejscu - to wy jesteście normalni. Wszyscy inni są dziwni - wy normalni. Dbacie o siebie, bo nikt inny dla nich tego nie zrobi.
Tyle powinnaś wiedzieć o was. Zostałaś tu przysłana. Ale możesz wybrać - czy chcesz zostać? Nie będziemy Cię zmuszać. Dima pyta: Czy chcesz być jedną z nich? Nie musisz odpowiadać już teraz. Nie rób im krzywdy. Nigdy nie rób Grigorijowi krzywdy. Rozumiesz?


Cierep wpatrywała się w Gieroja przez dłuższy czas a po tym na ciocię, która mówiła do niej w inny sposób. Na jej twarzy widać było skrępowanie i nacisk wszystkich słów. Osaczona i wciąż z wymieszanym zdezorientowaniem i strachem kiwała głową chowając się odrobinę za kolanami. Nie lubiła takich sytuacji. Choć nie było ich na szczęście dużo. Nie lubiła tego, jak wszyscy na nią patrzą. Jak sama jest na pozycji “tej złej” mimo, że nic złego nie zrobiła.

- Wystraszyłam się… - wymamrotała cicho pod nosem łypiąc spod lekko rozczochranej na wpół zgolonej głowie. Na co pochylił się nad nią Gieroj, nie zdając sobie sprawy, że znów przysunął się zbyt blisko Dziatwy, powiedział bardzo powoli, zupełnie jakby chciał powtórzyć wyczyn cioci:

- Nie masz się czego bać. Nikt nie zrobi ci tu nic złego. A ja nie chce cię straszyć, chcę żebyś wiedziała, że wszyscy tutaj jesteśmy podobni do ciebie, a ty jesteś podobna do nas. Dlatego powinniśmy się trzymać razem. Dlatego nikt z nas nic ci nie powie jeśli będziesz chciała odejść, a jeżeli będziesz chciała zostać jedną z nas, przyjmiemy cię z otwartymi ramionami.

Dziewczyna skuliła się nieco bardziej pod nachylającym się Gierojem, widząc to Dima przyklęknął przed nią. Mimo, że na niego patrzyła to nie zapowiadało się by otrzymał swoją odpowiedź w prosty sposób. Na taki widok, uśmiechnął się do niej, pogłaskał ją po rozczochranych zielonych włosach.

- Nie bój się - powtórzył, ale mimo to Cierep wyglądała nadal na przestraszoną i chowającą się.

- Wystarczy tych wrażeń na dziś. Luda musi iść spać. - powiedziała Dziatwa do Gieroja, na co ten jeszcze raz pogłaskał małą po głowie uśmiechając się i odpowiadając nie Rusłanie, a czternastolatce:

-Jasne. Śpij słodko i pamiętaj, nie masz się czego bać, bo bronią cię najgorsze potwory w okolicy.

Dziewczyny wstały od stołu. Tak jak Dziatwa trzymała Cierep za ramiona od momentu prezentacji pleców Dimy tak teraz puściła jedno z nich i objęła ją własnym ramieniem. Wychodząc z salonu Dziatwa skinęła głową na Gieroja i pożegnała go prostym stwierdzeniem:

- Będę potrzebowała pokoju.

Wcześniej jednak odprowadziła dziewczynkę najpierw do łazienki. Później czekając na nią pod drzwiami zamieniła dwa słowa z Czeką:

- Przepraszam za to.

Po czym zaprowadziła małą do jej własnego łóżka, posiedziała chwilę z nią nic nie mówiąc, znacząco tylko kręcąc głową i wróciła do pokoju Kałamarnicy.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 13-06-2014 o 01:40.
rudaad jest offline  
Stary 13-06-2014, 22:54   #36
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Kiedy Dziatwa weszła do pokoju zastała Czekę siedzącego na łóżku i patrzącego na ścianę.

- I jak wam z nią poszło ? Przepraszam za tamto, ale skoro nie reagowała podczas Kalesteniki to zdawało mi się, że wszystko będzie w porządku. Oczywiście było to zbyt piękne żeby mogło być prawdziwe- Głos miał smutny ale wyraźnie starał się nie rozczulać nad sobą.

- To najgorsza reakcja z jaką się dotychczas spotkałem. Zdarzały się grupy wyrostków, którzy chcieli mi "wklepać w spierdoloną mordę", ale to było z nudów i rezygnowali kiedy odszedłem wystarczająco szybko, a od kiedy rozeszło się, że jestem w "Strojbat " to już nie ma tego problemu. - westchnął - Ale ona chciała mnie na serio zajebać, nawet taki ślepak jak ja to zauważył.- Objął głowę dłonią i chwilę zastanawiał się nad sytuacją widać było, że trawił to od dłuższego czasu, ale nadal był w lekkim szoku.

- Nie mam do niej pretensji, widać, że coś przeszła i po prostu dostała ataku. Jepa czasami coś takiego ma, a Wydrę meczą napady agresji, które wyładowuje na meblach. Byli w tym samym poprawczaku i to ich trochę zjebało. - Wyjaśnił swój tok rozumowania. Wyraźnie było widać, że musiał usłyszeć własne słowa wypowiedziane na głos żeby lepiej sobie wszystko poukładać.


- Cóż, na razie będę musiał nosić maskę za każdym razem kiedy będę wychodził z pokoju. Nie będzie to zbyt wygodne, ale poczekam w nadziei, że biedaczka przywyknie. Nie chcę prowokować u niej problemów, a z tego co mówił Gieroj to wszedł z kimś w układ, a nie chcę tego rozpierdalać, więc będę musiał trochę się przemęczyć.

Z całych sił starał się nie stracić twarzy przed kochanką, chociaż w tej chwili miał wielką ochotę zwinąć się w pozycji embrionalnej i się rozpłakać nad niesprawiedliwością świata, który znów rzuca mu kłody pod nogi, po tym jak pomyślał, że wszystko zaczyna się wreszcie układać."Nie mam nawet funkcjonujących kanalików łzowych, więc nici z płaczu" - Pomyślał gorzko.

Rusłana widząc zmartwienie chłopaka i wyczuwając w jego słowach pobrzmiewające gorycz i smutek instynktownie do niego podeszła tak żeby dobrze ją widział. Przykucnęła i lekko dotknęła swoim czołem czoła Grigorija. Nie bała się, nie brzydziła, nie panikowała. Patrzyła mu w czerwone implanty oczu.



Oddychała spokojnie. Na twarzy miała wymalowany frasunek, nie złość, jaką emanowała w momencie wkroczenia do salonu jeszcze pół godziny temu, nie współczucie, którym w większości obdażali go ludzie w takich właśnie sytuacjach. Gdy Czeka się jej żalił cały czas była przy nim, lekko głaszcząc jego dłoń. Gdy skończył pocałowała go w czubek nosa i wstała żeby móc usiąść za nim. Objęła go ramionami, przyciskając swoja wątła sylwetkę do jego szerokich pleców.

- Wiesz co? Powtórzę Ci to co Ty mnie: niech się pieprzy cały świat, ja Cię lubię i akceptuję niezależnie od wszystkiego. - Pocałowała go w szyję. Nie oczekiwała niczego, po prostu była tam dla niego. Chłopak przytulił się do niej układając swoją głowę na jej ramieniu. Tym razem nie było w tym żadnego podtekstu erotycznego. Po prostu chciał fizycznie poczuć, że ktoś go akceptuje.

- Dziękuje, właśnie to potrzebowałem usłyszeć i z tego będę czerpał siłę żeby radzić sobie z trudnościami.

Odpowiedział jej szczerze, a głos miał ciężki od wstrzymywanych łez. Choć wiedział, że pewnie go nie wyśmieje to resztki nastoletniej męskiej dumy powstrzymywały go jeszcze przed kompletnym rozklejeniem się. Sama Dziatwa nie była typem kobiety, która użala się z powodu złamanego paznokcia lub nawet wybitego barku. Jej płaczu, próśb i lamentów nikt nigdy nie słuchał, więc przestała w końcu w ogóle wyrażać takie emocje przekierowując je na działania. Inną kwestią było odpowiednie reagowanie na ludzi i odczytywanie ich potrzeb. U Czeki nie było trudno zgadnąć czego obecnie potrzebował.

-Chodź, położymy się już, a ja jutro porozmawiam z Gierojem i może uda mi się tu zostać. Przyda się wam wszystkim kobieca ręka.

Delikatnie odchyliła się do tyłu ciągnąc za sobą chłopaka. W ubraniach położyli się obok siebie, ale ciągle dziewczyna chciała pozwolić dzieciakowi wyładować jego emocje. Przytuliła go mocno do swojej piersi zasłaniając go ramionami i całym swoim ciałem przed złym światem, który mogłby go skrzywdzić i który mógłby czegokolwiek od niego wymagać. Powiedziała mu cicho:

- Ciii... Jestem tu tylko ja, a przy mnie nie musisz udawać, ani nie musisz się ukrywać.

Łzy nie spłynęły po twarzy Grigorija, ale jego ciałem wstrząsnął szloch. Drżąc cały mocno wtulił się w Rusłanę poddając się wreszcie własnym uczuciom. Cały smutek, żal i gniew uchodziła z niego wraz z cichym łkaniem, którego tak bardzo potrzebował by uwolnić umysł od koszmaru dzisiejszej nocy. Cichy szloch sprawiał mu dodatkowy ból jak zawsze, gdy głupi organizm próbował dokonać niemożliwego. Tak jak wydobycie łez z wypalonych i zapchanych elektroniką kanalików łzowych. Było to bardzo nieprzyjemne uczucie dlatego nie płakał za często, ale w sytuacjach takich jak ta ból istnienia wygrywał nad tym fizycznym.

Gdy z nagromadzonej złości nie pozostało już nic, potwornie zmęczony zapadł w niespokojny sen. Za każdym razem, gdy się przebudził, nawet nie widząc czuł, że Dziatwa nie poruszyła się ani na chwilę. Całą noc, aż do samego rana trzymając go w ramionach czuwała nad nim…

Grigorji spojrzał rano na piękną Rusłane i poczuł jak w jego sercu zaczyna kiełkować miłość do tej osobliwej dziewczyny. Z jednej strony bardzo pragnął tego uczucia, chciał żeby ich związek był czymś więcej, niż tylko zaspokajaniem podstawowych fizycznych potrzeb. Chciał być dla niej kiedy go będzie potrzebować i ją wspierać tak jak ona właśnie zrobiła to dla niego. Po raz pierwszy w życiu czuł się naprawdę sobą, ale bał się mówić, a nawet myśleć o miłości, tak jakby w chwili kiedy sobie na to pozwoli wszystko miało prysnąć jak bańka mydlana. Tak było z zawodówką, gdy już sądził, że wszystko zacznie się układać spadało na niego jakiś nieszczęście. Spażył się również metaforycznie i bał się, że w momencie, gdy znów zacznie mieć nadzieję na coś po za codziennym przeżyciem znów coś się zepsuje.

Odegnał od siebie czarne myśli i delikatnie pocałował Dziatwę w usta.

- Dzień Dobry moja ty wybawicielko i obrończyni. Pora wstawać.

Obudzona dziewczyna uśmiechnęła się mimo ciągle zamkniętych oczu i zachrypniętym głosem odpowiedziała mu dzień dobry. Wysunęła też spod niego zdrętwiałą zupełnie rękę i dopiero wtedy się przeciągnęła. Wyglądała jak półtora nieszczęścia w tych pogniecionych ciuchach i z rozczochranymi blond włosami.

- Co powiesz na poranną kawę ? Niestety mamy tylko lurę instant, ale lepsze to niż nic, a pomaga się dobudzić.

Zaoferował jednocześnie szukając maski i długiej bluzy, którą zasłoniłby szkaradne szramy. Dzisiejszego poranka kochanka wydawała mu się jeszcze piękniejsza, bo wiedział, że wygląda tak, a nie inaczej dlatego, że była przy nim wtedy, kiedy najbardziej jej potrzebował.

Tego samego dnia podszedł do Cierp upewniwszy się, że maska równo leży, i że Dziatwa oraz Gieroj są niedaleko powiedział do niej spokojnie:

- Słuchaj nie mam do ciebie żalu o wczoraj. Mam nadzieje, że się jakoś dogadamy, ale nie chcę ci się narzucać. Jakbyś potrzebowała jakieś muzy, książek, podręczników, seriali, filmów albo coś w tą mańkę to mogę ci ściągnąć i podrzucić coś do obejrzenia sobie tego.

Tak naprawdę miał do dziewczyny wielki żal, ale starał się tego nie okazywać, bo od szczęścia nowej najwyraźniej zależał los ekipy, więc był wobec niej grzeczny i starał się traktować na równi z pozostałymi lecz był przy niej zawsze wyraźnie spięty. Nigdy nie zostawał z nią w cztery oczy ze strachu, że dostanie kolejnego ataku. Mimo niewygody starał się nosić maskę przez cały czas, gdy był w miejscach gdzie mogłaby wejść Cierep wyjątek robił tylko podczas ćwiczeń, w których Dziatwa nie wzięła już nigdy więcej udziału, ale wtedy też uważał żeby nie rzucać się czternastolatce w oczy. Grigorij trochę żałował, że Rusłana zraziła się do wspólnej kalisteniki, bo miał nadzieje, że się trochę od niej poduczy w tej kwestii. Dodatkowym powodem do żalu było to, że podczas ćwiczeń wyglądała niesamowicie seksownie... Po namyśle może to i dobrze, że nie ćwiczy już z nimi przynajmniej nie kusi reszty chłopaków.

W ciągu kolejnych trzech miesięcy Wydra pomógł Czece zdobyć drukarkę laserową w zamian za co netrunner zgodził się pomóc mu w trzech następnych napadach oddając swoją część łupu. Pozyskany sprzęt był o lata świetle lepszy niż reszta tego co do tej pory używał Kałamarnica, więc było sporo roboty z zapewnieniem wstecznej kompatybilności i pisaniem sterowników praktycznie od zera. Sam właściwie nie potrzebował nic drukować, jego elektroniczne oczy po prostu wyświetlały mu pliki tekstowe i miał więcej kłopotu z tekstem niezdigitalizowanym niż z jego elektroniczną wersją. Grigorij zadał sobie tyle trudu, bo Sikora mu mówiła, że bolą ją oczy od patrzenia w monitor, a chłopak w duchu marksistowskiego utylitaryzmu nie mógł pozwolić żeby ona lub ktokolwiek inny niszczył sobie wzrok.

Niestety po uruchomieniu całej machinerii wszyscy byli tak zachwyceni nową zabawką, że zaczęli drukować na potęgę przeróżne obrazki. Cały bunkier został obwieszony różnymi pejzażami podklejonymi tekturką. Misie i lalki dla Sikory, samochody i części maszynowe dla Wydry. Nawet Jepie chciał podarować na zgodę jakieś fajnie rozrysowane wzory chemiczne, bo stosunki między chłopakami były wciąż dość napięte po tym, jak zdaniem Czeki kolega swoimi insynuacjami śmiertelnie obraził jego dziewczynę, w szczególe, oraz cały ród kobiecy, w ogóle.

Nawet dla Szefa znaleźli jakieś karabiny i inne fotki o tematyce okołowojskowej. Niestety tak intensywne używanie drukarki spowodowało, że dość wydajny toner wyczerpał się w błyskawicznym tempie. Obecnie Czeka starał się nauczyć czegoś o rewitalizacji wkładów i znaleźć jakiś tani sposób żeby dokonać tego samodzielnie.

Pędzony wyrzutami sumienia za wybulenie tyle kasy na tatuaż w ciągu tych ostatnich miesięcy częściej odwiedzał matkę i starał się pomóc jej pracą tam gdzie brakowało mu pieniędzy. Dużo rozmawiali. Opowiadał jej o swoich znajomych, omijał niewygodne szczegóły, jak na przykład to, że Jepa oprócz ćpania produkował towar czy to, że pyskaty Kirył jest złodziejem, któremu pomagał przy robocie. Oczywiście wiedział, że matka nie była głupia i domyślała się tych rzeczy, ale miał nadzieje, że śpij spokojniej jeżeli nie zna szczegółów. Wiedział, że się o niego martwi, ale starał się jej tłumaczyć, że w “Strojbacie” chronią się nawzajem przed agresją z zewnątrz i jest to o wiele bezpieczniejsze niż gdyby dołączył do jakieś większej, lepiej zorganizowanej grupy.
Opowiadał jej trochę o wszystkim: o uroczej, małej Sikorze, którą uczy literek, o Dimie - chłopaku z akademii wojskowe, który jako pierwszy zaakceptował jego wstrętną twarz i zaoferował mu swoją przyjaźń.Wspomniał też, że teraz dołączyła do nich nowa dziewczynka, która maluje sobie czaszkę na twarzy jak te murzyny i meksykanie, co się modlą do świetej śmierci (santa muerte), ale chyba nie jest tego wyznania. Niewiele w sumie o niej mógł powiedzieć, bo niewiele wiedział poza tym, że mała wykazywała jakieś problemy psychiczne. Najwięcej jednak mówił o pięknej i utalentowanej Rusłanie, która zdobyła jego serce. Oczywiście w opowieściach pomijał to, że jebali się jak króliki i przemilczał jeszcze jej tatuaże. Nie dlatego, że dziewczyna najwyraźniej miała na tym punkcie kompleksy, ale generalnie starał się żeby jego matula, wiedziała jaki jest teraz szczęśliwi w nadziej, że to przyniesie jej choć trochę spokoju ducha.
 
Brilchan jest offline  
Stary 13-06-2014, 23:26   #37
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
~ Podsumowanie prologu ~

Po nocnym incydencie wrażenia, co do Cierep mogły być mieszane. Nie wyglądało to sielankowo, nie topiło się z nadmiaru miłości. Nie było też podobnych akcji, nie było drętwych zachować, było... mieszanie. Młoda dziewczyna wyraźnie unikała Czeki a samemu Gierojowi starała się nie wchodzić w drogę. Jepa jako gość na wiecznej bombie i strachu przed Dziatwą również na nawiązywał kontaktu z jej "podopieczną". Najwięcej czasu spędzała z Sikorą, której do pełni codziennego szczęścia brakowało osoby do zabawy, czy kogoś kto poświęci jej tyle uwagi ile będzie tylko chciała. O barbarzyńsko porannych godzinach ładowała się do pokoju Cierep i tak zaczynało się większość dni z tego okresu. Razem się bawiły, w zabawy raczej wymyślane przez dziesięciolatkę. Razem jadły śniadanie a w większości szły spać o podobnej porze. W całości nie można było powiedzieć, że to starsza była inicjatorką. Siłą rzeczy między nimi był obecny Wydra, który knuł i plótł kolejne to plany i możliwości na skrojenie następnych osób. Żadnego skoku nie robili z Cierep ani nawet nie mówili bezpośrednio co robią. Wystarczająco szybko zaskoczyli jak przedstawiać takie sytuację, by dziewczyna nie nabrała podejrzeń. Następnie reszta również podłapała to, że dziewczyna nieco wolno ogarnia niektóre sprawy. W chwili bezradności pojawiała się Dziatwa, która dziewczynie wytłumaczyła od początku do końca. Nikt nie wiedział, co takiego robiła, bo mówiła to samo. Ale ciocię rozumiała prawie zawsze. Zresztą gdy ona sama nie była przy Czece okupowała ją właśnie Cierep.
 
Proxy jest offline  
Stary 14-06-2014, 00:21   #38
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
- Tam – głos matki wyłonił się z ciemnej pustki wypełnionej lodowatym deszczem. Kirył spojrzał we wskazaną przez nią stronę na kształt odcinający się bielą od zachmurzonego nieba. Do jego uszu doszło jednostajne buczenie silników, kiedy samolot zniżał lot podchodząc do lądowania. Maszyna przybyła na lotnisko z Afganistanu wioząc dla rodziny Jikhów przesyłkę specjalną – Gruz 200.

Wydra obudził się nagle a jego ręka wystrzeliła w kierunku leżącej opodal posłania skrzynki. Nawet w kompletnych ciemnościach chłopak bez problemu trafił na nóż myśliwski. Ściskając w dłoni kosę siedział na karimatach dysząc ciężko. „To tylko sen, tylko sen” – powiedział do siebie, gdy zorientował się gdzie jest. Wizja starego lotniska stopniowo rozwiewała się w jego umyśle. „Tylko…” – zaczął, gdy usłyszał głosy dochodzące z korytarza i salonu. „A jednak nie tylko, ktoś przerwał mi komarunek, trzeba lipnąć jaka impreza mnie opuszcza” – postanowił, po czym odłożył broń na miejsce i wyszedł ze swojej kanciapy kierując się do salonu.

W pomieszczeniu byli Gieroj, Czeka, Cierep i Dziatwa. Ta ostatnia z zaciekawieniem spojrzała na cerkiew kiepsko wydziarganą na żebrach oraz na krzyż inżynierski – dwie szramy krzyżujące się poniżej mostka. Sytuacja nie wyglądała na imprezową, najwyraźniej coś się stało Cierep a reszta próbowała załagodzić sytuację. – Wszystko ok? – zapytał – Usłyszałem hałas.

Później
Kirył znalazł okazję, kiedy Jepa nie był mocno zmulony prochami i wypytał go o powód szoku, jaki wzbudziła w nim Dziatwa. To, czego się dowiedział w żadnym razie o nie uspokoiło, a wręcz przeciwnie – wprowadziło jeszcze więcej zagadek. Kim naprawdę była Rusłana i czym się zajmowała?

Zbliżała się zima i trzeba było się do niej trochę przygotować. Kirył i Sikora codziennie chodzili na operacje na dolinie. Chłopak dobrze wiedział, że podczas mrozów robienie fantów na ulicy stanie się niemożliwe ze względu na liczne warstwy grubych ubrań w których ludzie będą chować wartościowe przedmioty, więc teraz był najlepszy okres, żeby się wykazać. Sikora służyła za element odwracający uwagę, kiedy lepkie paluchy Wydry atakowały ktokolwiek z opuszczoną gardą. Łupem młodych spulasów padały telefony, zegarki, portfele, biżuteria, banknoty, karty kredytowe – cokolwiek, co miało jakąś potencjalną wartość.

Po sprzedaniu fantów u Walerija zwanego Borsukiem, uzbierała się ładna sumka. Za uzbierane pieniądze można było kupić jakieś grzejniki elektryczne do bunkra i to raczej profilaktycznie więcej niż mniej, bo nie wiadomo było jakich temperatur można się spodziewać w podziemnym lokum. Wydra nie znał się jakoś wybitnie na elektronice, więc nagrał temat Czece, który miał sprawdzić stan instalacji elektrycznej i bałaknąć ile grzałek da radę udźwignąć. Szybko dogadali się co i jak i wspólnie sprawdzili okablowanie. Wydra mógł się sporo nauczyć obserwując netrunnera, sam nigdy by nie wpadł na niektóre rozwiązania a gdyby działał sam, ryzykował porażenie prądem. Po inspekcji z chęcią pomógł Czece zdobyć potrzebny mu sprzęt, który i jemu się spodobał, szczególnie, że dostał kilka ładnych wydruków schematów silnika swojego nowego cacka.

Wciąż pozostawała otwarta sprawa garażu dla nowej gabloty. Piętnastolatek przeszedł się do zamkniętych zakładów przetwórstwa ryb i znalazł pusty, stojący w pewnej odległości od głównego gmachu magazyn nadający się na przechowywanie samochodu. Był oczywiście zamknięty na trzy spusty, ale to już nie był większy problem dla sprawnych palców doliniarza.

Przez trzy miesiące Wydra starał się lepiej poznać nowoprzybyłe - Cierep i Rusłanę. Tej pierwszej zaprezentował kilka ciekawostek dotyczących silników, zabrał na przejażdżkę i pokazał swoje ulubione miejsca na mieście. Przy drugiej wolał być ostrożny – więcej słuchał niż mówił, kilka razy próbował dyskretnie sprawdzić, czy kiedyś garowała, rzucając w rozmowie jakąś nazwą przedmiotu, która oznaczała różne rzeczy w gwarze więziennej i w mowie potocznej. Dziewczyna dobrze traktowała Cierep a jeszcze lepiej Czekę, czym niewątpliwie zapulsowała u złodzieja. Jak dotąd powstrzymał się i nic jej jeszcze nie zwinął – bądź co bądź była dziewczyną kumpla.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 14-06-2014, 00:22   #39
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Koniec Prologu
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline  
Stary 15-06-2014, 20:18   #40
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
(2 stycznie 2021 roku, temp. - 12*C)

I się zaczęło…

W ruch poszły łańcuchy, pałki, kastety i gołe pięści. Do wtóru ogłuszającego ryku silników zaczęła się walka. Czuliście się jak władcy świata, tego maleńkiego kawałka własnego miejsca na ziemi. Pieprzeni muzykanci co ulicę czują duszą. Każdemu we łbie siedziało co innego, gdy patrzyliście na swoich przeciwników. Nie mieli miażdżącej przewagi liczebnej, nie byli na swoim terenie, jedynie sprzęt mieli lepszy. Przyjechali motocyklami i warczeli na was jak wściekłe psy. Dawno wiedzieliście, że do tego dojdzie. „AGoni” znali się z wami, mimo, że wy nie chcieliście znać się z nimi. Co rusz wpieprzali się wam na teren i robili rozpierduchę, kiedy wszystko szło już ku lepszemu. Widać ostatnie wypadki i zagrożenie wejściem na ulice za chwilę OMON-u sprawiło, że dostrzegli swoją ostatnią szansę w przejęciu waszego bunkra. Później już nie będzie miejsca na bitki, a każdy akt wandalizmu i przemocy może skończyć się rozbitym milicyjną pałką łbem.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=MSUc1OMcucs[/media]

Żadnej radości nie widzieliście w dawaniu mendom powodu do zabawy, więc i was gonił czas żeby zrobić z gnojami porządek.

- Dawaj za Strojbat! – ryknął Dima.

- Za Strojbat! – odkrzyknęliście przebijając się wyraźnie przez hałas robiony przez Agonów.

Gieroj odpalił wszczepy. Cierep uderzyła fala gorąca – dozownik adrenaliny załapał. Sikora pisnęła przeciągle podnosząc z ziemi jedną z gazrurek rozrzuconych wcześniej dla zwrócenia uwagi na to czy ktoś wchodzi do siedziby. Broń była wyraźnie dla niej za długą, ale nie miała wcale w planie nią machać. Czeka stał z przodu wkurwiony jak nigdy dotąd – to popołudnie miał spędzić z Rusłaną na spokojnym obiedzie u jego matki. Włożył całe jebane 3 miesiące w namawianie dziewczyny do spotkania, a ta zjawiła się dzisiaj w białej wełnianej sukience zasłaniającej wszystkie jej tatuaże. Wyglądała pięknie, a i on miał na sobie najlepsze ciuchy, a na ramieniu sajgę Dimy z magazynkiem wypełnionym gumowymi kulami. Pojęcia o strzelaniu miał tyle ile zdążył go nauczyć Gieroj. Tu się odbezpiecza, tu przeładowuje, tu selektor, tu patrzysz, a za to ciągniesz, gdy chcesz komuś przyjebać… i kopie.

Wydra siedział w swoim UAZie licząc szanse na nierozjebanie do końca maszyny, gdy wbije się w środek rozróby. Czekał na swoją szansę, nawet przyćpał mety od Jeża żeby mu tak bardzo nie zależało na sprzęcie, bo pierwotnie nie miał zamiaru nawet podstawić go pod plac. Za to naspidowany do granic możliwości Jeż śmiał się teraz opętańczo gładząc ostrze swojego noża.

- Pamiętajcie, że mamy ich posłać na chirurgie, nie do prosektorium – powiedział swoim Dima korzystając z chwili ciszy tuż przed burzą.

Wiedzieliście, że nie możecie zabić, ale to nie wy przyszliście na tą ustawkę z ciężkim sprzętem. Prawie każdemu z was w głowie przewijał się obraz Sikory rozjeżdżanej przez motocykl, któregoś z tych przyjebów. Tego nie mogliście popuścić.

Przez marne 10 sekund po waszym wrzasku patrzyliście przeciwnikom w oczy nim oni wściekli na waszą butę ruszyli na was. Rozległ się huk – pierwszy strzał z sajgi, Czeke cofnęło, ale dzięki jego posturze nie wywalił się. W magazynku zostało 9 kul, a najbliższy Sikorze jeździec spadł na ziemię ze swojego motoru:


trafiony w pierś gumowym pociskiem. Mała odskoczyła zanim maszyna ją uderzyła, jednocześnie wpychając gazrurkę między szprychy drugiego motoru:


pędzącego na Kałamarnicę. Puściła broń, ale i tak szarpnęło nią i wyrzuciło do przodu, upadła na ziemię, ale nie sama. Motocykl, który unieruchomiła wywinął pół salta na przednim kole zrzucając pod nogi jej kumpli chłopaczka, który porwał się na Giorgija. Pierwszym odruchem Pająka na ten widok była chęć poprawienia skurwielowi uśmiechu. Przeciągnął nożem po jego odsłoniętej twarzy zalewając sobie ręce krwią. Coś w nim umarło, coś innego ożyło i chciał tego więcej.

W tym samym czasie Gieroj rzucił się do przodu kopniakiem odsuwając Sikorę spod kół kolejnego motocykla:


Sam zajął jej miejsce. Wszczepy działały bez zarzutu. Sandewistan, pozwolił mu na jeszcze jedne ruch zanim zderzył się z motorem, którego uderzenie mimo wzmocnionego kręgosłupa prawdopodobnie zmiażdżyłoby mu żebra. Odsunął się wystawiając zgięte ramię, na którym miał opleciony łańcuch. Tak jak zaplanował wysadził gościa na właściwym przystanku. Wszystko działo się momentalnie, to już nie była zabawa w gang, ale walka o przetrwanie. Na maszynach:






została ostatnia trójka, która zamiast wbić się miedzy was zaczęła krążyć wokół jak sępy. Zataczając coraz mniejsze koła zbijali waszą grupę w coraz ciaśniejszy mur. Dima zdjął z ręki łańcuch i każąc Czece przykucnąć zaczął nim obracać nad głowami kumpli. Dwa metry krowiaka szybowało nad wami z charakterystycznym świstem rozcinając powietrze. Jak na umówiony sygnał do akcji wjechał Wydra, spychając UAZem dwie z trzech maszyn z pola walki. Jeden z Agonów wylądował na szybie auta rozbijając ją i raniąc chłopakowi twarz odłamkami szkła. Pisk opon świadczył o tym, że walka w parterze nareszcie dojdzie do skutku - ostatni jeździec planując wrzucić podpalonego mołotowa do środka wozu zatrzymał się na otwieranych z rozmachem drzwiach pasażera bryki Wydry. Urwało drzwi, ze środka wyskoczył właściciel wozu drąc się do reszty:

- Za Strojbat!

Tyle zostało z przewagi technologicznej przeciwnika. Czas był na wyrównywanie szans. Wszyscy staliście do siebie plecami, kolejna fala wrogów ruszyła w waszym kierunku. W rękach mieli butelki z benzyną i kamienie, co niektórzy łańcuchy i pałki, jeszcze bardziej nieliczni wszczepy. Widać było na pierwszy rzut oka, że wzięli wszystko co mieli. Była i Królowa:


i był Skoczek:



– nierozłączna para, która kierowała Agonami. Dziewczyna miała ostrza wysuwające się z ramion niczym dodatkowe odnóża, chłopak zamiast nóg miał podrasowane protezy, dawniej przeznaczone dla sportowców, dziś przygotowane do nienaturalnie długich i wysokich skoków. Pająkowi oczy zapłonęły prawie jak Czece. Wiedział od kogo dziś dostanie do kolekcji ostrzy prezent.

Podniósł się dym, przedpole rozbłysło płonącą benzyną z koktajli.

-Czekać! – krzyknął do was Dima… Wszyscy prócz Czeki, który cofnął się, przyklęknął i wymierzył z broni w biegnący tłum, zastygli w miejscu.

Dobiegli do was i polała się krew... Rozbujany łańcuch puszczony wprost przed was skosił pierwszych czterech. Kolejnych czterech sięgnęły gumowe kule rozsiewane przez nettrunnera automatycznym trybem strzału szotgana. Poszedł cały magazynek. Zostaliście bez osłony, ale z poczuciem, że zaraz będzie po wszystkim. Równo jak na treningu stanęliście w rzędzie i zasłaniając się wzajemnie zaczęliście bijatykę. Każdy z was zbierał ciosy za drugiego odpowiadając wściekłością na każde uderzenie. Szarpaliście się z przeciwnikami, uderzaliście, kopaliście, gryźliście. Posypały się zęby – Sikora plując krwią zwinęła się za Cierep. Dziewczyna chcąc zasłonić małą przed kolejnym kopniakiem, chwyciła coś z ziemi. Potłuczona butelka znalazła się w jej ręku i złamała szyk. Wątłe ciało czternastolatki błyskawicznie odepchnęło trzech napastników precyzyjnie tnąc im twarze, piersi i ręce. Gieroj kątem oka widząc akcje małolaty, jedną ręką chwycił ją za przegub, drugą zasłonił przeciwników przed jej ślepą furią pałką. Bez zastanowienia wyrwał jej z ręki broń, kalecząc sobie rękę. Odsłonił się, ale nie był sam. Wydra zatrzymał lecący na nerki dowódcy cios własnym biodrem i ze łzami w oczach wymierzył napastnikowi karę kastetem łamiąc mu nos. Kolejnemu pociągnął z bańki. Krzycząc z bólu i wściekłości i on wyrwał się z szeregu. Amok przejmował po kolei każdego z was, każdego z członków Strojbatu. W powietrzu było czuć zapach przelewającej się krwi, a w waszych żyłach płynęła epinefryna. Czeka osłaniał Wydrę, ale gdy ten znalazł się poza jego zasięgiem zostało mu tylko nie dać się przewrócić. Miał długi zasięg ramion, a przedłużony o pustą kolbę sajgi był wystarczający żeby złamać kilka obojczyków i wyciągniętych rąk. Pająk tańczył z nożem w ręku, nie do końca widząc granicę między tym co można, a czego nie wolno. Wszystkich sam Dima nie mógł upilnować. Zwłaszcza, że atmosfera zagęściła się jeszcze bardziej wejściem do gry cyberpsycholi. Skoczek odbijając się od maski UAZa, znalazł się za waszymi plecami i tonfą próbował zmienić nastawienie Cierep do walki, nie wiedząc, że to może być ostatni błąd w jego życiu. Dziewczyna błyskawicznie wyrwała się Gierojowi i uderzyła przeciwnika w szyję... Na szczęście gołą ręką. Widząc to Sikora, chwyciła w obie dłonie leżącą obok niej cegłówkę i zaczęła uderzać we wszczepy psychola, gnąc co delikatniejsze struny sprzętu i zrywając zawory. Gdy te puściły, Skoczek padł jak długi na ziemię, a Cierep siedziała już na nim. Bez pardonu zaczęła uderzać jego głową o zmarzniętą glebę. Nie było czasu na zastanawianie się co dalej.

-Dość! – krzyknął Dima, wiedząc czym skończy się ta scena jeśli potrwa jeszcze chwilę. Może i niebiescy z mafią uganiali się obecnie za symbolicznym katem zdrajców i dezerterów, ale jeśli będą trupy to zaczną się dochodzenia.

Czas odrobinę zwolnił. Czeka rozsądnie odepchnął pozostałych kilku przeciwników bronią zwiększając dystans między nimi, a swoimi. Wydra, zupełnie jak na początku walki Sikora, wziął do ręki dwie gazrurki – jedną podał Pająkowi, drugą zatrzymał żeby mieć szansę odgrodzić Agonów od reszty, gdyby tamci wpadli na kolejny pomysł zajścia ich od tyłu… Jeż wziął broń podaną przez kumpla i syknął do pozostałych napastników ciągle nie chowając swojego noża i wskazując głową za swoje plecy :

- Spieprzać, albo zrobię mu hiszpański pocałunek.

Albo podziałało, albo to Skoczek dał swoim znać żeby odpuścili. Tak czy inaczej wygraliście… choć to odrobinę za duże słowo. UAZ był poważnie uszkodzony, Cierep ściągnęliście siłą z dowódcy Agonów, Sikora straciła 4 zęby i miała złamane żebra, Wydra miał obite, jeśli nie pęknięte biodro, Pająk krew na rękach, Czeka zwichnięty bark od serii z dużo kalibrowej broni, Gieroj ledwo trzymał się na nogach z bólu…

Nim plac opustoszał w wejściu do bunkra mignęła biała sukienka. Dziatwa spokojnym krokiem dołączyła do Strojabatu. Całkowicie nie pasowała do obrazu pobojowiska w tym czyściutkim stroju i z idealnie upiętymi blond włosami. Nie zwracała na was uwagi, wzięła Cierep za rękę. Jeśli się jej przypatrywaliście zobaczyliście na jej dłoni pierścień. Nigdy wcześniej go nie nosiła. Zrozumieliście, że mafia przysłała tu nie tylko dziewczynkę, która przez ostatnie 3 miesiące stała się członkiem waszej rodziny, ale też najważniejszą na świecie dla Czeki osobę… Wasz mały świat zaczął trząść się w posadach i pękać. Rusłana nic nie mówiąc, przekazała rękę dziewczynki Kałamrnicy i ruszyła w stronę Królowej. Nikt jej nie zatrzymał, nikt jej nawet nie dotknął. Z odległości widzieliście, że rozmawia z kobietą przez z chwilę, a później wracają obie do was. Młodsza bez słowa skinęła głową Gierojowi na znak przyjęcia jego wygranej do wiadomości, po czym podniosła Skoczka i ciągnąc go uwieszonego na swoim ramieniu wróciła tam skąd przyszła.

Czas na zabawę się skończył, wiedzieli to wszyscy. Na pobojowisku walał się sprzęt. W was emocje zaczęły stygnąć.

- Co zostało, wasze. – powiedziała Dziatwa stając między wami a wycofującymi się przeciwnikami jak rozjemca. Miała dziwną władzę nad sytuacją i tą samą pewność siebie, która tak dobrze znaliście z codziennego z nią kontaktu. Zamroczeni z wysiłku, bólu i euforii po zwycięstwie nie czuliście mrozu gryzącego wasze ciała i malującego na sino wasze rozchylone wargi. Wróciliście do bunkra mając pewność, że nikt do czasu waszego powrotu na górę nie ruszy waszych trofeów, w końcu teren był zabezpieczony, a i wy daliście dziś popis siły, który na długo zapadnie w pamięci wszystkich. Ledwo leząc po schodach w dół marzyliście o szklance wódki na głowę i własnych łóżkach.

Usiedliście przy stole… Pierwsza odezwała się Sikora:

- Dima, cy Dziatfa jest wolem?
*

*Dima, czy Dziatwa jest worem**?
**Wor w zakonie - nieprzetłumaczalny zwrot. Jest to w sumie honorowy tytuł. W jednym z artykułów znalazłam w miarę trafną parafrazę: bandycki herszt.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 26-06-2014 o 14:42.
rudaad jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172