Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2014, 06:04   #14
gacoperz
 
gacoperz's Avatar
 
Reputacja: 1 gacoperz ma w sobie cośgacoperz ma w sobie cośgacoperz ma w sobie cośgacoperz ma w sobie cośgacoperz ma w sobie cośgacoperz ma w sobie cośgacoperz ma w sobie cośgacoperz ma w sobie cośgacoperz ma w sobie cośgacoperz ma w sobie cośgacoperz ma w sobie coś
Od środka trawiło go dziwne uczucie, coś czego już długo nie czuł. To co pokazywał im Major z jednej strony wyglądało jak kolejny materiał propagandowy, jakim karmiono żołnierzy od lat. Ale to się robiło w mniej formalnych warunkach, np w mesie, czy w kinie, albo na zajęciach organizowanych przez SOE gdzie na sali siedziała cała kompania. Propaganda lubiła tłum. Mimo to czuł, że częścią tej prezentacji jest ich przestraszyć. Nowa cudowna broń Rzeszy rzucająca na kolana natarcie połączonych sił Aliantów i Kominternu, który przez amerykanów też był zaliczany do aliantów, Bóg jeden raczy wiedzieć dlaczego. Ale nie, to nie był strach.

Clarence czuł coś, czego nie czuł już długo. Zamyślił się. Ostatni raz tak się czuł, kiedy matka zabrała go wraz z rodzeństwem do Niemiec kilka lat przed wojną. Kiedy pokazywała i opowiadała mu o wszystkich dokonaniach swoich ziomków. O tym jak niemiecka nauka dominowała w Europie od dawna. O tym jak Prusy stawały się europejskim mocarstwem, podczas gdy Rosja i Austria słabły. O tym jak ten naród szybko podniosił się po przegranej wojnie i narzuconych warunkach kapitulacji, pomimo Wielkiego Kryzysu, którego skutki odczuło nawet wielkie Imperium Brytyjskie.

Tak, Clarence'a wypełniała duma. Nieprzeparta duma z powodu dziedzictwa, które do tej pory przynosiło jemu i jego rodzinie głównie niechęć lub ostracyzm co bardziej szowinistycznych sąsiadów. Cholera, nawet w 7. Pancernej, gdy rozeszło się, jakie ma korzenie, niektórzy żołnierze z jego kompanii przestali się do niego odzywać, a zastępca dowódcy pluł na ziemię ilekroć go widział. A jednak w tej jednej krótkiej chwili był dumny z osiągnięć swoich ziomków. To będzie prawdziwy zaszczyt móc walczyć z kimkolwiek, kogo tam zastaną. Aż szkoda, że tacy wspaniali ludzie będą musieli ginąć.

Jednak pragmatyzm ostatecznie wziął górę. Jego przeszkolenie nie pozostawiało mu wiele miejsca na czcze przemyślenia. Niezdecydowanie na polu walki zabijało a on nie przeżyłby za liniami wroga, gdyby nie skupiał się na zadaniu.
- Sir. - zwrócił się do majora - Jeśli można. Czy znamy przynajmniej przybliżone położenie tego "systemu kierowania", czy też będziemy sie o to martwić na miejscu? No i najważniejsze, czy będziemy "reagować" w wypadku, gdyby natarcie sowietów wyprzedzało nasze? Chyba wie pan o co mi chodzi?
Tak. Opis zadania wskazywał dobitnie, że mają dopilnować, by byli pierwsi. A walka z sowietami, cóż, Amerykanie nazywali ich Aliantami.
 
__________________
Czasem o byle cień człowiek ma żal do człowieka.
A życie jak osioł ucieka...
gacoperz jest offline