| Zmiana rozkazów przyszła dość niespodziewanie. Dowództwo wysokiego szczebla chciało podnieść Diogenesa i przywrócić mu pełną sprawność operacyjną. Może podczas Krucjaty Pogranicza doszło do utraty okrętów a sytuacja militarna wymagała natychmiastowego zastosowania floty i nie było czasu na oczekiwanie na produkcję w stoczniach. Albo po prostu chodziło o oszczędności – rewitalizacja wraku jest droga, ale może być opłacalna, szczególnie gdy nietknięte są maszynownia, SPŻ, sprzęt komputerowy i systemy pozwalające przemieszczać się w osnowie.
Z powodu rany komisarza, która wyłączyła go z dalszej akcji, Akkerman przejął dowodzenie. Zebrał drużynę, ustalił szyk i przemieścili się w stronę mostka. Mieli dostać się szturmem do środka, korzystając z taktyki zastosowanej poprzednio – wszyscy już wiedzieli gdzie mają się znaleźć i co do nich należy, co znacznie minimalizowało ryzyko popełnienia tragicznych w skutkach błędów. Auspex Azula nie dawał jednoznacznej odpowiedzi ilu przeciwników jest w następnym pomieszczeniu. Mogło ich tam być zarówno dwudziestu jak i pięćdziesięciu. Urządzenie nie było do końca sprawne po postrzale, który sprowadził techkapłana do parteru i poraził elektronikę. – Idziemy. Im dłużej będziemy zwlekali, tym większa szansa, że nasze priorytetowe cele nawieją. Zaryzykujemy - Akkerman miał nadzieję, że nie będzie żałował tej decyzji, w końcu brał pełną odpowiedzialność za ludzi, których mu powierzono.
Eksplozja wrzuciła pancerne drzwi do środka pomieszczenia. – Wejście! – krzyknął Akkerman wbiegając do środka i kierując się w lewo. W biegu strzelił z biodra do grupy przeciwników, którzy strzelali w szturmowca ze wszystkiego co się da. Nie potrafili jednak dostatecznie sprawnie pociągnąć za spust. Akkerman zauważył jak promień lasera z jego Hellguna wypala dziurę w płytach pancerza jednego z przeciwników, który zaraz potem osunął się na ziemię. Onyx schronił się za solidną osłoną, którą tworzyły plastmetalowe płyty, przytargane nie wiadomo skąd i nie wiadomo przez kogo. Stanowiła bardzo dobrą kryjówkę, skutecznie neutralizując ogień przeciwnika. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia czy refleksu. Tristan dostał prosto w głowę, zachwiał się i padł bezwładnie na stalową kratownicę podłogi. Chwilę później, granat ciśnięty przez jednego z armsmanów rozszarpał jego zwłoki.
Siły wroga były przytłaczające – w sumie około pięćdziesięciu żołnierzy - więc szturmujący oddział musiał użyć jak najefektywniej swoich atutów – przewagi technologicznej, siły ognia i wyszkolenia. Wokół Akkermana gwizdały pociski, kule odbijały się też od zasłony nie czyniąc mu krzywdy. Jedynym zagrożeniem byli stojący na galerii wojownicy uzbrojeni w broń laserową i wyrzutnie rakiet. Mogli strzelać w kryjących się poniżej ludzi z takiego kąta, że każdy celny strzał mógł oznaczać śmierć. To oni stanowili właśnie jego priorytetowy cel – Biorę galerię! – poinformował voxem towarzyszy i zaczął eliminację grenadierów. Pierwszy z nich trafiony w głowę wiązką lasera, która wypaliła dziurę na wylot zarówno w jego czaszce jak i hełmie padł na barierkę ochronną, przeleciał górą i z impetem trzasnął w podłogę kilka metrów niżej. Jednego mniej. Onyx wziął na cel głowę kolejnego, kiedy poczuł pociski przebijające jego pancerz i eksplozję bólu w ranach. Trzeba było zmienić pozycję, skulony, aby uniknąć kolejnych obrażeń, pobiegł za solidny filar, jeden z tych, które podtrzymywały galerię.
Po kolejnym celnym strzale Mavericka kapitan Uhlik Verniz padł martwy w szybko powiększającej się kałuży krwi i smaru. Pozostał drugi HVT, Bodag Kayne, który korzystał z jakiegoś rodzaju płaszcza kamuflującego i korzystając z osłony niewidzialności strzelił do Mavericka. Sytuacja taktyczna zmieniła się, gdy przybył Turbodiesel z bojowymi serwitorami i rzucili się na wroga, dzięki temu wymiana ognia przeszła w dożynanie przeciwników. Azul wrzucił granat za ich osłonę, eksplozja wyrzuciła w powietrze kilka trupów, zaś armsmani za nią zostali poważnie poranieni, gdy powłoka ceramiczna granatu rozprysła się na tysiące igiełek rażących wszystkich w promieniu kilku metrów.
Strzelanina ustała. – Czyścimy pomieszczenie! - Akkerman zmienił pozycję i zajrzał w kolejny kąt pomieszczenia, gdzie mógłby się ukrywać wróg. – Czysto! – krzyknął, nie zauważywszy nikogo w ciasnym zaułku. Przeciwników nie było, przynajmniej żywych. – Bodag Kayne? – zapytał. –Uciekł. Źle, wzięty żywcem mógłby udzielić wielu informacji wywiadowczych, gdyby szturmowcy go zabili nie byłoby intelu, ale wtedy wyświadczyliby przysługę społeczeństwu.
Onyx podszedł do Mavericka, którego próbował opatrzyć Heber. – Potrzebny medevac! – rzucił do komunikatora, segregując poszkodowanych na kategorie – T1 i… - zerknął na Tristana – T4, mamy KIA. Dodatkowo cztery T3. Klęknął przy Bale’u i sprawdził grupę krwi wybitą na jego hełmie, następnie podał ją voxem służbom medycznym, aby mogli zawczasu się przygotować i sprawniej przeprowadzić akcję ratunkową.
Akkerman rozejrzał się po pomieszczeniu, poszukując nieśmiertelnika Tristana. Nie mógł go nigdzie zauważyć. Dowodził niecałą godzinę, a już stracił człowieka, kolejny był w stanie ciężkim. Czy zrobił wszystko, żeby wejście na mostek było jak najefektywniejsze? Nie miał co do tego wątpliwości. Trenował takie akcje latami w kill house’ach Scholi Progenium. Tristan był za wolny, lub po prostu miał pecha. Co innego Bale – skupił na sobie ogień snajpera eliminując dowódcę. Znał ryzyko, wiedział co się stanie, jednak zrobił to, co do niego należało. Dobry żołnierz.
Onyx wyjął z kieszeni kamizelki taktycznej flagę plutonu Bravo, na której widniała czaszka otoczona wiankiem naboi. Poniżej była wstęga z mottem: Działamy tam, gdzie zawiedli inni. Zawiesił ją w najbardziej widocznym miejscu, na konsoli mostka. Jakikolwiek upamiętniacz robiący fotki upamiętniające operację będzie musiał uwiecznić flagę a tym samym ich zwycięstwo trafi do annałów w jakimś przepastnym archiwum. Jednak chodziło też o bardziej wymierne korzyści i o pokazanie, kto jest naprawdę efektywny - ktokolwiek po nich wejdzie do serca statku, zobaczy, że byli tu pierwsi i zdobyli pomieszczenie. A to równało się pewnemu rozgłosowi wśród gwardzistów. I browarom stawianym w każdym pubie. Kiepskie pocieszenie po stracie żołnierza, ale zawsze było warto zaznaczyć swoją obecność.
Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 14-06-2014 o 22:39.
|