Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2014, 21:23   #48
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Początkowo szło im naprawdę nieźle. Udało im się mniej więcej bez przeszkód dotrzeć w okolicę mostka. Problem zaczął się gdy otwarli wrota do jego przedsionka i zostali z miejsca powitani skumulowaną lawiną ognia.

- Za Imperatora! - krzyknął Cotant i runął naprzeciw ołowiowo - laserowej burzy ognia. Natychmiast schował się za jakimś gratem i ocenił sytuację. Walono do nich z trzech stron. Tylko tyły mieli czyste. Na razie. Doświadczenie mówiło mu, by się wycofać, poczekać na posiłki i razem rozwalić heretyków. Do tego w każdej chwili mogli pojawić się inni heretycy uchodzący z rozbitych przez imperialną zemstę, oddziałów w stronę mostka. Wówczas byliby odcięci i sytuacja zdałaby się krytyczna.

W międzyczasie reszta kolegów zdążyła też zająć podobne do niego pozycje. Wcale nie usmiechało mu się zostawać tak pod ogniem. Nie było to w jego zwiadowczej naturze takie bycie średniozasłoniętym nieruchomym celem. Zdawało mu się, że na planach statku były tunele którymi może dałoby się wyjść gdzieś na tyły tych bluźnierców. Wtedy jednak na jego oczach padł Tristan.

- Kaarel, co robimy?! - krzyknął do niego Titus odstrzeliwując się zza swojego grata.

- Leć do przodu! Ten badziew przed nami wygląda solidniej niż ten tutaj. Osłaniam Cię! - krzyknął do kamrata.

Wkrótce zmienili się i teraz poczuł się dużo pewniej. Te strzały które inkasowała osłona mówiły mu, że to całkiem przywoita osłona bo na wewnętrzną stronę niewiele się przedostawało.

- Dawaj Titus! Walimy w tego dużego skurwiela! On jest tu największą zakałą! - krzyknął ponownie wskazując cel kumplowi. Sam też na nim skumulował ostrzał ze swojej szturmówki. Ponadto liczył, że to jest ten ich kapitan po którego tu przybyli. Jeśli nawet nie to i tak wyglądał na wazniaka którego śmierć może namieszać w szeregach wroga.

Co prawda efekt jego wystrzałów mieszał mu się częściowo z wystrzałami innych ale i tak był prawie pewny, że chyba nie zaszkodził zbytnio mutasowi. Na szczęście koleś oberwał w końcu w czoło na tyle, że zaczął chyba strzelać na oslep a w końcu solidne trafienie sprawiło, że nakrył sie nogami.

Wówczas wokół niego i w niego zaczęły świstać strzały. Krzyknął bardziej z zaskoczenia niz bólu gdy jeden z nich szarpnął mu barkiem przebijając się przez jego pancerz. ~ To musi być snajper. Pewnie ten drugi skurwiel ~ to musiało być to bo klasa skupienia strzałów mówiła mu, że ktos ma ponadprzeciętne zdolności strzeleckie i właśnie jego obrał sobie za cel.

- Titus! Granatem w tamtą geleryjkę! - wskazał ruchem głowy miejsce o które mu chodziło. Kolesiowi mogło się w końću pofarcić i naprawdę ich mógł zdjąć albo kogoś z ich kumpli. Z powodu tego jego maskowania Kaarel go nie dostrzegał i mógł tylko zgadywać. Jednak liczył, że granatami go sięgnął nawet po omacku a jak nie to może chociaż zmusza go do przeniesienia i zaprzestania ostrzału. No i zawsze któryś z tych zeszmaconych dzikusów mógł przy okazji oberwać.

Niestety lub stety... był pat. Oni rzucali te swoje granaty a snajper ich wciąż ostrzeliwał. Jednak im skończyły się granaty prędzej niż tamtemu pociski do broni. Jednak na ich szczęście walka dobiegała końca. Garstka Gwardzistów zwarła się i pokonała siły Odwiecznego Wroga dając świadectwa błogosławiącej mocy Imperatora. Wróg, początkowo sprawiający wrażenie tak silnego i nie do pokonania, leżał martwy pod ich imperialnymi butami.

Popatrzył na pobojowisko. Mieli rannych. Mieli zabitego. Ale jako oddział wyszli z tego zwycięsko i z minimalnymi stratami. Każdy mógł ustać o własnych nogach.
- Ku chwale Imperatora! Teren czysty sir! - zameldował dowódcy. Mogli teraz jak dla niego próbować dalej dotrzeć w samo centrum mostka lub przyjąć obronę okrężną i czekać na posiłki którejś ze stron. Przebili się tak szybko i głeboko w trzewia statku, że oderwali się od sił głównych. Mogli się natknąć i na zdrajców i na własnych kompanów zmierzających na mostek.
 
Pipboy79 jest teraz online