Katharina, podobnie jak kompani, nie zamierzała odwiedzać wynalazcy nocą. Primo, że to oznaka braku kultury i secundo, zostawiła w "Antałku" nadpoczętą butelkę wina. Wypić, wypiła, ale zdecydowanie mniej od Anzelma, który dał im nie lada przedstawienie i zdecydował się na nocleg ze swoim wiernym wierzchowcem.
Poranek okazał się być o wiele milszy, niż się spodziewała. Po długiej kąpieli i śniadaniu ból głowy zniknął niemalże całkowicie i czuła się całkiem rześko, w przeciwieństwie do drużynowego szlachcica. Kat podążyła za Rudim do szalonego w mniemaniu tutejszych wynalazcy, pogwizdując sobie jakąś melodię.
- Ładne cudeńko - odparła na słowa niziołka, obdarzając wynalazcę uśmiechem. - Wiele ładnych cudeniek tu macie, panie Kugelschreiber, nie dziwota że znajdują się dobre duszyczki, które chcą je chronić przed szkodą.
Kat, podobnie jak Maxa i Rudiego, nie ciągnęło do ryzykowania zdrowiem, żeby zdobyć potrzebne informacje. Miała jednak nadzieję, że da się załatwić sprawę polubownie i bez przelewania krwi. Co, jak co, ale z szeroko pojętym marginesem społecznym miała styczność. Sama do niego należała. |