Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2014, 01:07   #1
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
THE END[Neuroshima] Zimowa Wyspa Skarbów

Wszyscy



Zima. Te słowo zdecydowanie zwładnęło niepodzielnie krainą w jakiej się znaleźli. Począwszy od tego, że była częstym tematem rozmów jej mieszkańców po jak najbardziej praktyczne zmaganie się z nią. A zima była uczciwa i solidarnie dawała się we znaki wszystkim. I starym i młody, i mężczyznom i kobietom, i tym którzy mieli doświadczenie w jej przeżywaniu i tych co zapoznawali się z nią po raz pierwszy. Zima.

Zima rozgościła się na dobre już parę tygodni temu. Właściwie nie do końca był dostrzegalny dzień czy moment w którym się zaczęła. Po prostu pewnego razu śnieg nie stopniał zmieniając się w kolejną porcję wody i błota tylko został. A po nim spadł następny. I następny. Śnieg padał całkiem często. Czasem z pół godziny, czasem pół dnia a czasem pół tygodnia bez przerwy. Temperatury nie stały się jeszcze ekstremalnie niskie ale już dawały się we znaki. I co prawda jeszcze mógł się zdarzyć dzień kiedy temperatura dostanie gorączki i podniesie się powyżej zera rozstapiając wierzchnie warstwy śniegu i lodu ale generalnie wciąż była na minusie albo bardziej na minusie.

Śnieg przykrył właściwie wszystko .Tam gdzie była jakaś cywilizacja i był na bierząco usuwany i zwalczany za pomocą piasku i popiołu był jeszcze na jakimś rozsądnym poziomie. Natomiast tam gdzie zaczynała się domena Pustkowi i człowiek był gościem śnieg królował niepodzielnie. Wystarczyło wyjść poza obszar zamieszkałych ruin czy budynków by znaleźć się w zimowym królestwie.
Mimo ujemnych ale jeszcze znośnych temperatur warunki były dość uciążliwe. Prócz czasowych roztopów aura okazywała wysoką pomysłowość w różnicowaniu warunków dnia codziennego. Zdarzały się deszcze czy deszcze ze śniegiem. Do tego o poranku prawie codziennie zalegała mgła. Sama mgła to był osobny temat. Mogła być rzadka i ograniczająca pole widzenia dopiero na kilkuset metrach czy nawet kilometrze. Ot utrudniała wówczas obserwację okolicy czy nawigację. Ale mogła być i taka, że widoczność spadała do kilku kroków. Co więcej czasem ograniczała się do godziny o świcie na pograniczu dnia i nocy a czasem potrafiła siedzieć cały dzień.

Podobnie było z chmurami. Zdarzały się słoneczne dni no ale właśnie… Zdarzały się. Zazwyczaj niebo było pokryte w mniejszym lub większym stopniu chmurami. Nawet jak akurat nic z nich nie sypało to i brak Słońca, gwiazd czy Księżyca utrudniał nawigowanie za ich pomocą tym co umieli korzystać z ich dobrodziejstw a nie poruszali się po znanym terenie.

Wszędzie panowała wilgoć. Temperatury nie spadły jeszcza do takiego poziomu by wysuszyć powietrze. Wilgoć często była jak najbardziej namacalna, zwłaszcza w dzień gdy niebo nie dzieliło się z ziemią swym wnętrzem. Nawet wówczas na ubraniach, włosach, brodach czy ekwipunku pojawiały się drobniutkie kropelki wody. Do tego powodowało to, że powietrze zdawało się ciężkie i lepkie. Zwłaszcza ludziom przyzwyczajonym do życia na południu czy zachodzie kontynentu.

Miejscowi pod względem pogody przyjeli postawę wyczekiwania. Najwyraźniej obecny etap był pośredni pomiędzy błotną, słotą jesieni a “porządną zimą”. Zdaje się, że ta druga mogła nadejść lada dzień. Wówczas temperatury znacznie spadną ale powietrze “wyczyści się”. Póki co zostawało im narzekanie i marudzenie na tą cholerną pogodę.
 
Pipboy79 jest offline