Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2014, 18:57   #104
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Ruszyli tunelami. Mimo zmęczenia i trudnych warunków podróży, spieszyli się jak mogli, aby jak najszybciej oddalić się od zaminowanej części tunelu. Im dalej, tym mniejsze ponosili ryzyko, że wybuch uszkodzi sufit nad ich głowami i pogrzebie ich żywcem. A czas był ograniczony.
Sama "wycieczka" po jaskiniach była dość męcząca, ale zajmowała umysł kolejną przeszkodą, kolejnym przejściem, kolejnym obiektem do którego dążyli. Zawsze było co wymijać, przed czym się schylić i przez co przeciskać. Nie był to monotonny marsz, zmuszający ich umysły do martwienia się sytuacją ogólną. Pokonywali kolejne przeszkody i na tym się skupiali... A przynajmniej Sara tak robiła.
Osobiście nie miała większych problemów z przemieszczaniem się. Jedynie z początku, na widok ciasnego przejścia obawiała się trochę, że wypukłość na jej pancerzu - a konkretniej to dwie wypukłości, mogą sprawiać jej pewne problemy. Nie mniej jednak, gdy Cortez się przecisnął, była już pewna, że i ona bez trudu da radę. I tak właśnie było. Tym razem, to największy z nich miał najtrudniej... A co zrobią jeszcze większe stwory Legionu Ciemności? Wielki Nefaryta, z pewnością nie pójdzie bezpośrednio za nimi. Musiał więc wybrać inną drogę...
Odnośnie innej drogi. Sarę zastanawiało gdzie właściwie prowadził ich Tatsu, który pod koniec całej wyprawy, nagle stał się cichy, potulny i pomocny. Osobiście sądziła, że kieruje ich do swoich, aby Imperial czy Cybertronik nie mieli wiele do powiedzenia w sprawie artefaktu. Czy to samo miało się tyczyć Kartelu i Bractwa? Należało iść w tamtą stronę, z dwojga złego lepsze spotkanie z przedstawicielami Mishimy, którzy będą wiedzieć kim jest Team Six, niż z jakimiś zupełnie obcymi siłami. A już na pewno z Legionem Ciemności. Nie mniej jednak, postanowiła mieć się pod tym względem na baczności.
Nadal nie mieli stuprocentowej pewności, czy tunelem którym szli, uda się przejść do jakiegoś wyjścia. Jednak, w pewnym momencie ewidentnie należało już wysadzać podłożone wcześniej ładunki. Przy odrobinie szczęścia, nawet jeśli Legion nie ruszył za nimi, tylko innym tunelem, wybuch mógł sprawić, że i tamte inne się zawalą. Team Six i ich tymczasowi sojusznicy, z pewnością byli już bezpieczni przed oczekiwanymi skutkami eksplozji, która powinna była wreszcie nastąpić.
- Coś nie słyszę fajerwerków - powiedziała Sara. Mówiła szeptem, nie chcąc aby jej głos zdradził ich pozycję.
Nie miała jednak zamiaru się zatrzymywać. Cokolwiek spowodowało brak detonacji, nie mogli już nic na to poradzić. Powinni byli wysadzać wcześniej... Ale kto mógł przewidzieć problemy? Zresztą, wtedy istniało zagrożenie, że eksplozja zaszkodzi im bardziej niż wrogowi.
To Derren zakładał ładunki, ale nawet on nie mógł wiedzieć co się stało. Wiedziała, że zna się na tym i zrobił wszystko prawidłowo. W sprawie awarii pozostaną już w domysłach.

Nowa sytuacja i konieczność przebicia się przez siły Legionu, nie wyglądały zachęcająco. Co gorsza, po chłodnej kalkulacji w wykonaniu Szaserów, nawet członkowie Team Six mieli pewne wątpliwości.
- Nie możemy czekać. Musimy walczyć zanim zjawi się tu cała kohorta Legionu albo Nefaryta - powiedziała stanowczo Sara.
W zależności od tego, które 30% miało zginąć, była bardziej lub mniej skłonna, aby ruszać od razu tak jak stali. Wystarczy przecież postarać się, aby nie padło na Team Six i to jej zadaniem będzie dopilnować, że właśnie tak się stanie. Zresztą, czyż to nie byli ci sami Szaszerzy, którzy raz już ich zostawili, minimalizując w swych obliczeniach ich szanse na przeżycie? Nawet oni się mylili.
Potrzebny był dobry plan. Kobieta nie zdziwiła się, że to Derren zaproponował coś konkretnego. Odpowiadał jej podział na dwie grupy - jedną na przynętę i drugą przemykającą. Zwłaszcza, że pośród dość licznej przynęty, będzie tylko jedna osoba z Team Six - w dodatku jedna z tych, która raczej poradzi sobie potem w przemykaniu na polu walki.
- Popieram pomysł - odpowiedziała Sara, jednocześnie rozglądając się na tyle na ile mogła, aby ocenić teren. Widok był znajomy - byli już w tej pokrytej śniegiem, potężnej jaskini! Sara zdawała sobie sprawę, że obecnie obserwowała teren z zupełnie innego punktu widzenia i mieli jeszcze spory kawałek do przejścia. Nie mniej jednak, zbliżali się do wyjścia i uczucie to było bardzo budujące.
- Postarajcie się obejść tamto wzniesienie, najlepiej z jego prawej strony. Potem was zasłoni, oddalicie się i odbijecie w lewo. My przemkniemy wzdłuż tamtej półki skalnej. Będziemy mieć wzniesienie na oku i w razie czego damy znać. Gdy dotrzemy na miejsce wejścia do kolejnego kompleksu tuneli, zapewnimy osłonę waszego odwrotu - powiedziała dość cicho, ale wyraźnie i zdecydowanie.
Półka skalna, czy też outcropping, wzdłuż której miała zamiar skradać się wraz z pozostałymi, nie była zbyt wysoka. Grunt po jednej stronie był o metr z haczykiem wyżej niż po drugiej. To była jednak wystarczająca różnica, aby stanowić skuteczną osłonę, zwłaszcza, że śniegu było nieznacznie więcej na górze, niż na dole. Etoiles Mortant umieli wykorzystać każdą osłonę jak najlepiej i Sara nie odstawała pod tym względem.
Jeśli plan się powiedzie, oddziały wroga, które będą na prawo od niej, powinny zainteresować się ich wystawioną przynętą, a nie nimi. Różnica w wysokości terenu osłoni ich zaś przed oczami tych po jej lewej stronie, którzy nawet biegnąc w stronę przynęty mogą ich ominąć. Zeskakując na niższy grunt, mogą nawet przeskoczyć nad ich głowami i wcale ich nie zauważyć... Szkoda tylko, że z obecnej pozycji nie widziała jak daleko sięgała ich osłona. Mogła chronić ich całą drogę, albo jedynie do połowy. Ryzyko istniało zawsze. Najważniejsze, aby nie dali się zauważyć, jeszcze zanim tam dotrą - to by była katastrofa.
Sara wiedziała, że większe szanse na przemknięcie mieliby, gdyby to oni dysponowali białymi barwami maskującymi. Gdyby plan zaproponowała Blondyna lub Sadiver, Sara mogłaby pomyśleć, że to oni będą przynętą wystawiając się na największe straty, a grupa zamaskowana przemknie bez szwanku. Derrenowi jednak ufała, wszak był jednym z nich. Pomijając już fakt, że artefakt miał idący w ich grupie Marcus... Oby tylko Nefaryta się nie pojawił, bo artefakt zaraz go przyciągnie. Jeśli ich manewr się uda, powinni przeżyć w większym gronie.
Sara odmontowała tłumik od snajperki i przymocowała go do swego Punishera. Oczywiście pasował do obu broni. Przekradając się nie będzie mogła wspierać drugiej drużyny snajperką, a warto było mieć możliwość cichego unicestwienia wroga w pobliżu. Cichego i szybkiego - zanim zaalarmuje on resztę przeciwników.
Do Punishera miała też znacznie więcej naboi niż do snajperki, a wraz ze spadkiem zapasów amunicji, jej wartość znacząco wzrastała. Należało mądrze tym rozporządzać.
Jednocześnie, nadarzała się dość interesująca okazja. Sara miała zamiar poprowadzić swoją część ekipy - idąc z początku na przedzie. Potem się wymieszają. Osobiście spodziewała się, że Blondi będzie szła za Markusem, licząc na okazję, aby bez ryzyka odebrać mu artefakt lub plecak. Licząc na okazję - albo samej ją wywołując.
Było zabezpieczenie w postaci granatu, a nawet potem Sara mogła wysadzić artefakt... o ile ładunki były dostatecznie silne. Warto jednak było znaleźć się o krok do przodu. Jeśli Blondyna faktycznie połasi się na artefakt, Sara wykorzysta okazję, że ta została sama oddelegowując swoich i pośle ją do piachu... A raczej do śniegu, zważywszy na ich obecną sytuację. Sama z siebie, nie miała jednak zamiaru nikogo mordować - jeszcze nie.

- Powodzenia - powiedziała Sara na odchodne, gdy ruszała pierwsza ekipa.
Oni sami mieli przekradać się inną trasą i ruszyć krótko potem. Nie czekało ich proste zadanie, ale to właśnie strach mógł zadecydować o porażce i należało nad nim zapanować.
- Odwagi. Nisko i cicho, za mną - powiedziała, chcąc dodać pozostałym nieco otuchy i zająć ich umysły konkretnym działaniem.
 
Mekow jest offline