Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2014, 20:18   #40
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
(2 stycznie 2021 roku, temp. - 12*C)

I się zaczęło…

W ruch poszły łańcuchy, pałki, kastety i gołe pięści. Do wtóru ogłuszającego ryku silników zaczęła się walka. Czuliście się jak władcy świata, tego maleńkiego kawałka własnego miejsca na ziemi. Pieprzeni muzykanci co ulicę czują duszą. Każdemu we łbie siedziało co innego, gdy patrzyliście na swoich przeciwników. Nie mieli miażdżącej przewagi liczebnej, nie byli na swoim terenie, jedynie sprzęt mieli lepszy. Przyjechali motocyklami i warczeli na was jak wściekłe psy. Dawno wiedzieliście, że do tego dojdzie. „AGoni” znali się z wami, mimo, że wy nie chcieliście znać się z nimi. Co rusz wpieprzali się wam na teren i robili rozpierduchę, kiedy wszystko szło już ku lepszemu. Widać ostatnie wypadki i zagrożenie wejściem na ulice za chwilę OMON-u sprawiło, że dostrzegli swoją ostatnią szansę w przejęciu waszego bunkra. Później już nie będzie miejsca na bitki, a każdy akt wandalizmu i przemocy może skończyć się rozbitym milicyjną pałką łbem.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=MSUc1OMcucs[/media]

Żadnej radości nie widzieliście w dawaniu mendom powodu do zabawy, więc i was gonił czas żeby zrobić z gnojami porządek.

- Dawaj za Strojbat! – ryknął Dima.

- Za Strojbat! – odkrzyknęliście przebijając się wyraźnie przez hałas robiony przez Agonów.

Gieroj odpalił wszczepy. Cierep uderzyła fala gorąca – dozownik adrenaliny załapał. Sikora pisnęła przeciągle podnosząc z ziemi jedną z gazrurek rozrzuconych wcześniej dla zwrócenia uwagi na to czy ktoś wchodzi do siedziby. Broń była wyraźnie dla niej za długą, ale nie miała wcale w planie nią machać. Czeka stał z przodu wkurwiony jak nigdy dotąd – to popołudnie miał spędzić z Rusłaną na spokojnym obiedzie u jego matki. Włożył całe jebane 3 miesiące w namawianie dziewczyny do spotkania, a ta zjawiła się dzisiaj w białej wełnianej sukience zasłaniającej wszystkie jej tatuaże. Wyglądała pięknie, a i on miał na sobie najlepsze ciuchy, a na ramieniu sajgę Dimy z magazynkiem wypełnionym gumowymi kulami. Pojęcia o strzelaniu miał tyle ile zdążył go nauczyć Gieroj. Tu się odbezpiecza, tu przeładowuje, tu selektor, tu patrzysz, a za to ciągniesz, gdy chcesz komuś przyjebać… i kopie.

Wydra siedział w swoim UAZie licząc szanse na nierozjebanie do końca maszyny, gdy wbije się w środek rozróby. Czekał na swoją szansę, nawet przyćpał mety od Jeża żeby mu tak bardzo nie zależało na sprzęcie, bo pierwotnie nie miał zamiaru nawet podstawić go pod plac. Za to naspidowany do granic możliwości Jeż śmiał się teraz opętańczo gładząc ostrze swojego noża.

- Pamiętajcie, że mamy ich posłać na chirurgie, nie do prosektorium – powiedział swoim Dima korzystając z chwili ciszy tuż przed burzą.

Wiedzieliście, że nie możecie zabić, ale to nie wy przyszliście na tą ustawkę z ciężkim sprzętem. Prawie każdemu z was w głowie przewijał się obraz Sikory rozjeżdżanej przez motocykl, któregoś z tych przyjebów. Tego nie mogliście popuścić.

Przez marne 10 sekund po waszym wrzasku patrzyliście przeciwnikom w oczy nim oni wściekli na waszą butę ruszyli na was. Rozległ się huk – pierwszy strzał z sajgi, Czeke cofnęło, ale dzięki jego posturze nie wywalił się. W magazynku zostało 9 kul, a najbliższy Sikorze jeździec spadł na ziemię ze swojego motoru:


trafiony w pierś gumowym pociskiem. Mała odskoczyła zanim maszyna ją uderzyła, jednocześnie wpychając gazrurkę między szprychy drugiego motoru:


pędzącego na Kałamarnicę. Puściła broń, ale i tak szarpnęło nią i wyrzuciło do przodu, upadła na ziemię, ale nie sama. Motocykl, który unieruchomiła wywinął pół salta na przednim kole zrzucając pod nogi jej kumpli chłopaczka, który porwał się na Giorgija. Pierwszym odruchem Pająka na ten widok była chęć poprawienia skurwielowi uśmiechu. Przeciągnął nożem po jego odsłoniętej twarzy zalewając sobie ręce krwią. Coś w nim umarło, coś innego ożyło i chciał tego więcej.

W tym samym czasie Gieroj rzucił się do przodu kopniakiem odsuwając Sikorę spod kół kolejnego motocykla:


Sam zajął jej miejsce. Wszczepy działały bez zarzutu. Sandewistan, pozwolił mu na jeszcze jedne ruch zanim zderzył się z motorem, którego uderzenie mimo wzmocnionego kręgosłupa prawdopodobnie zmiażdżyłoby mu żebra. Odsunął się wystawiając zgięte ramię, na którym miał opleciony łańcuch. Tak jak zaplanował wysadził gościa na właściwym przystanku. Wszystko działo się momentalnie, to już nie była zabawa w gang, ale walka o przetrwanie. Na maszynach:






została ostatnia trójka, która zamiast wbić się miedzy was zaczęła krążyć wokół jak sępy. Zataczając coraz mniejsze koła zbijali waszą grupę w coraz ciaśniejszy mur. Dima zdjął z ręki łańcuch i każąc Czece przykucnąć zaczął nim obracać nad głowami kumpli. Dwa metry krowiaka szybowało nad wami z charakterystycznym świstem rozcinając powietrze. Jak na umówiony sygnał do akcji wjechał Wydra, spychając UAZem dwie z trzech maszyn z pola walki. Jeden z Agonów wylądował na szybie auta rozbijając ją i raniąc chłopakowi twarz odłamkami szkła. Pisk opon świadczył o tym, że walka w parterze nareszcie dojdzie do skutku - ostatni jeździec planując wrzucić podpalonego mołotowa do środka wozu zatrzymał się na otwieranych z rozmachem drzwiach pasażera bryki Wydry. Urwało drzwi, ze środka wyskoczył właściciel wozu drąc się do reszty:

- Za Strojbat!

Tyle zostało z przewagi technologicznej przeciwnika. Czas był na wyrównywanie szans. Wszyscy staliście do siebie plecami, kolejna fala wrogów ruszyła w waszym kierunku. W rękach mieli butelki z benzyną i kamienie, co niektórzy łańcuchy i pałki, jeszcze bardziej nieliczni wszczepy. Widać było na pierwszy rzut oka, że wzięli wszystko co mieli. Była i Królowa:


i był Skoczek:



– nierozłączna para, która kierowała Agonami. Dziewczyna miała ostrza wysuwające się z ramion niczym dodatkowe odnóża, chłopak zamiast nóg miał podrasowane protezy, dawniej przeznaczone dla sportowców, dziś przygotowane do nienaturalnie długich i wysokich skoków. Pająkowi oczy zapłonęły prawie jak Czece. Wiedział od kogo dziś dostanie do kolekcji ostrzy prezent.

Podniósł się dym, przedpole rozbłysło płonącą benzyną z koktajli.

-Czekać! – krzyknął do was Dima… Wszyscy prócz Czeki, który cofnął się, przyklęknął i wymierzył z broni w biegnący tłum, zastygli w miejscu.

Dobiegli do was i polała się krew... Rozbujany łańcuch puszczony wprost przed was skosił pierwszych czterech. Kolejnych czterech sięgnęły gumowe kule rozsiewane przez nettrunnera automatycznym trybem strzału szotgana. Poszedł cały magazynek. Zostaliście bez osłony, ale z poczuciem, że zaraz będzie po wszystkim. Równo jak na treningu stanęliście w rzędzie i zasłaniając się wzajemnie zaczęliście bijatykę. Każdy z was zbierał ciosy za drugiego odpowiadając wściekłością na każde uderzenie. Szarpaliście się z przeciwnikami, uderzaliście, kopaliście, gryźliście. Posypały się zęby – Sikora plując krwią zwinęła się za Cierep. Dziewczyna chcąc zasłonić małą przed kolejnym kopniakiem, chwyciła coś z ziemi. Potłuczona butelka znalazła się w jej ręku i złamała szyk. Wątłe ciało czternastolatki błyskawicznie odepchnęło trzech napastników precyzyjnie tnąc im twarze, piersi i ręce. Gieroj kątem oka widząc akcje małolaty, jedną ręką chwycił ją za przegub, drugą zasłonił przeciwników przed jej ślepą furią pałką. Bez zastanowienia wyrwał jej z ręki broń, kalecząc sobie rękę. Odsłonił się, ale nie był sam. Wydra zatrzymał lecący na nerki dowódcy cios własnym biodrem i ze łzami w oczach wymierzył napastnikowi karę kastetem łamiąc mu nos. Kolejnemu pociągnął z bańki. Krzycząc z bólu i wściekłości i on wyrwał się z szeregu. Amok przejmował po kolei każdego z was, każdego z członków Strojbatu. W powietrzu było czuć zapach przelewającej się krwi, a w waszych żyłach płynęła epinefryna. Czeka osłaniał Wydrę, ale gdy ten znalazł się poza jego zasięgiem zostało mu tylko nie dać się przewrócić. Miał długi zasięg ramion, a przedłużony o pustą kolbę sajgi był wystarczający żeby złamać kilka obojczyków i wyciągniętych rąk. Pająk tańczył z nożem w ręku, nie do końca widząc granicę między tym co można, a czego nie wolno. Wszystkich sam Dima nie mógł upilnować. Zwłaszcza, że atmosfera zagęściła się jeszcze bardziej wejściem do gry cyberpsycholi. Skoczek odbijając się od maski UAZa, znalazł się za waszymi plecami i tonfą próbował zmienić nastawienie Cierep do walki, nie wiedząc, że to może być ostatni błąd w jego życiu. Dziewczyna błyskawicznie wyrwała się Gierojowi i uderzyła przeciwnika w szyję... Na szczęście gołą ręką. Widząc to Sikora, chwyciła w obie dłonie leżącą obok niej cegłówkę i zaczęła uderzać we wszczepy psychola, gnąc co delikatniejsze struny sprzętu i zrywając zawory. Gdy te puściły, Skoczek padł jak długi na ziemię, a Cierep siedziała już na nim. Bez pardonu zaczęła uderzać jego głową o zmarzniętą glebę. Nie było czasu na zastanawianie się co dalej.

-Dość! – krzyknął Dima, wiedząc czym skończy się ta scena jeśli potrwa jeszcze chwilę. Może i niebiescy z mafią uganiali się obecnie za symbolicznym katem zdrajców i dezerterów, ale jeśli będą trupy to zaczną się dochodzenia.

Czas odrobinę zwolnił. Czeka rozsądnie odepchnął pozostałych kilku przeciwników bronią zwiększając dystans między nimi, a swoimi. Wydra, zupełnie jak na początku walki Sikora, wziął do ręki dwie gazrurki – jedną podał Pająkowi, drugą zatrzymał żeby mieć szansę odgrodzić Agonów od reszty, gdyby tamci wpadli na kolejny pomysł zajścia ich od tyłu… Jeż wziął broń podaną przez kumpla i syknął do pozostałych napastników ciągle nie chowając swojego noża i wskazując głową za swoje plecy :

- Spieprzać, albo zrobię mu hiszpański pocałunek.

Albo podziałało, albo to Skoczek dał swoim znać żeby odpuścili. Tak czy inaczej wygraliście… choć to odrobinę za duże słowo. UAZ był poważnie uszkodzony, Cierep ściągnęliście siłą z dowódcy Agonów, Sikora straciła 4 zęby i miała złamane żebra, Wydra miał obite, jeśli nie pęknięte biodro, Pająk krew na rękach, Czeka zwichnięty bark od serii z dużo kalibrowej broni, Gieroj ledwo trzymał się na nogach z bólu…

Nim plac opustoszał w wejściu do bunkra mignęła biała sukienka. Dziatwa spokojnym krokiem dołączyła do Strojabatu. Całkowicie nie pasowała do obrazu pobojowiska w tym czyściutkim stroju i z idealnie upiętymi blond włosami. Nie zwracała na was uwagi, wzięła Cierep za rękę. Jeśli się jej przypatrywaliście zobaczyliście na jej dłoni pierścień. Nigdy wcześniej go nie nosiła. Zrozumieliście, że mafia przysłała tu nie tylko dziewczynkę, która przez ostatnie 3 miesiące stała się członkiem waszej rodziny, ale też najważniejszą na świecie dla Czeki osobę… Wasz mały świat zaczął trząść się w posadach i pękać. Rusłana nic nie mówiąc, przekazała rękę dziewczynki Kałamrnicy i ruszyła w stronę Królowej. Nikt jej nie zatrzymał, nikt jej nawet nie dotknął. Z odległości widzieliście, że rozmawia z kobietą przez z chwilę, a później wracają obie do was. Młodsza bez słowa skinęła głową Gierojowi na znak przyjęcia jego wygranej do wiadomości, po czym podniosła Skoczka i ciągnąc go uwieszonego na swoim ramieniu wróciła tam skąd przyszła.

Czas na zabawę się skończył, wiedzieli to wszyscy. Na pobojowisku walał się sprzęt. W was emocje zaczęły stygnąć.

- Co zostało, wasze. – powiedziała Dziatwa stając między wami a wycofującymi się przeciwnikami jak rozjemca. Miała dziwną władzę nad sytuacją i tą samą pewność siebie, która tak dobrze znaliście z codziennego z nią kontaktu. Zamroczeni z wysiłku, bólu i euforii po zwycięstwie nie czuliście mrozu gryzącego wasze ciała i malującego na sino wasze rozchylone wargi. Wróciliście do bunkra mając pewność, że nikt do czasu waszego powrotu na górę nie ruszy waszych trofeów, w końcu teren był zabezpieczony, a i wy daliście dziś popis siły, który na długo zapadnie w pamięci wszystkich. Ledwo leząc po schodach w dół marzyliście o szklance wódki na głowę i własnych łóżkach.

Usiedliście przy stole… Pierwsza odezwała się Sikora:

- Dima, cy Dziatfa jest wolem?
*

*Dima, czy Dziatwa jest worem**?
**Wor w zakonie - nieprzetłumaczalny zwrot. Jest to w sumie honorowy tytuł. W jednym z artykułów znalazłam w miarę trafną parafrazę: bandycki herszt.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 26-06-2014 o 14:42.
rudaad jest offline