Murphy / Marek
Murphy został umieszczony w pokoju wraz z niejakim Markiem. Przepuścił go by pierwszy wszedł do pokoju by po chwili podążyć za nim. Rozejrzał się po pokoju, oceniając rzeczy zawarte w jego środku, a także i przede wszystkim łóżka.
-No to może być ciekawie.. - rzucił do współlokatora rzucając swoje rzeczy na łóżko -A ty czym się zajmujesz na co dzień? - zapytał
Mark, zaszarpał się ze swoim dobytkiem w ślad za starszą panią i szczerze mówiąc z ulgą powitał informację, że już koniec trasy i może się pozbyć przyciężkiego balastu. Gdy tylko to zrobił zwalając go na łózko odetchnął z ulgą. - Niby nic tam nie ma a dźwigać jest co… - mruknął z uśmiechem do Murphy’ego ocierając jednocześnie pot z czoła. Rozejrzał się też ciekawie po pokoju w myślach dzieląc go na rozplantowanie sprzętu.
W końcu odetchnął głębiej po raz kolejny i zabrał się za rozpakowywanie. Przy okazji słysząc pytanie współlokatora wzruszył obojętnie ramionami. - A nic specjalnego. Pracuję to tu to tam. Szukam czegoś na stałe, najlepiej z kontraktem. Zapisałem się tu by przeczekać lato w jakiś ciekawszych warunkach. A ty? Co robisz jak nie łapiesz duchów? - zrewanżował się podobnym pytaniem do Murphy’ego.
-Duchów? - padło pytanie, a na twarzy Murphego pojawiło się wielkie zdziwienie -A ja ogólnie … pomagam na budowie.. a od czasu do czasu sobie dorabiam gdzie się da. - Murphy wyjął papierosa i zapalił - Nie będzie Ci przeszkadzać? - zapytał po czym podszedł do okna i otworzył jedno na całą szerokość.
Sam rozpiął suwak w swojej walizce i zaczął wyjmować swoje ubranie. Parę par spodni, jakieś buty, które były lekko okute po bokach, kilka koszul i podkoszulek. Nic wysokiej jakości. Wszystko świadczyło, że McManus nigdy nie widział większej ilości gotówki.
Zaciągnął się raz jeszcze i strząchnął popiół za okno.
-To co...idziemy coś zjeść a ty mi wyjaśnisz co miałeś na myśli o łapaniu duchów? - rzucił do towarzysza pozbywając się papierosa, wyrzucając go za okno.
Murphy czuł się głodny. W brzuchu mu powoli burczało a i chciał jak najszybciej po podróży wziąć kąpiel. Czuł pragnienie odświeżenia się. - Pal. Jakby nie było można to chyba by nam ta miła pani z dołu powiedziała. - rzekł wzruszając ramionami do nowego kolegi. Gdy sam odsapnął i w myślach obdzielił pokojowe meble na ich dwóch też zaczął się rozpakowywać. Były to głównie ubrania, jakieś pudła i pudełka z grami albo czymś podobnym i laptop. Lap od razu podłączył do sieci i odpalił. Sprawdzał czy łapie sieć bo na telefonie z tym niezbyt ciekawie wyglądało. - Trzeba się tę lady spytać o hasło zanim wyjedzie bo bez sieci zostaniemy… - mruknął czekając na wynik połączenia. Jakby łapał sieć, no a gdzie w dzisiejszych czasach nie łapał na Zachodzie Europy? To powinien się go teraz właśnie pytać o hasło.
Na propozycję ruszenia na posiłek kiwnął tylko głową. - Dobra, chodźmy, sprawdźmy jak tu karmią… - uśmiechnął się i tym razem on przepuścił towarzysza pierwszy. Teraz nie dźwigał tego całego cholerstwa z przodu i z tyłu to i mu tak nie ciążyło. Idąc na dół przypomniał soboe pytanie Murphy’ego. - A tak, duchów. Albo UFO czy co tam innego może być tu nienormalnego. W końcu taki oficjalnie mamy quest no nie?
Murphy spojrzał się z wielkim zdziwieniem na swojego współlokatora. To co mówił było dla niego pokrętne i lekko szalone. Nie powiedział jednak nic tylko skinął przytakująco głową. Coraz bardziej dochodził do wniosku, że to jakiś zjazd bywalców wariatkowa. Uśmiech tylko lekki i ruszył na obiad. Był głodny a brzuchu mu już burczało od dłużej chwili. Gdy wszedł do jadłodajni przywitał się tylko z siedzącymi. Jego oczy przez chwilę przypatrywały się rudowłosej dziewczynie lustrując ją uważnie a dokładniej jej ciało. Atrakcyjna można było powiedzieć. Miała w sobie coś ciekawego, lecz czy i ona była równie pokręcona jak jego współlokator i magik pseudo-satanista.. Czas pokaże. Znalazł wolne miejsce i zasiadł przy stole kierując swoją uwagę na posiłek.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |