Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2014, 10:59   #106
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Jaskinie okazały się ciężkie do przejścia, ale stare nawyki i wiedza z poprzedniej bytności na Merkurym przygotowała Marcusa do takiej wycieczki. Strome skały, wąskie przejścia, wilgoć kapiąca ze ścian. Wszystko okraszone lodem, zimne i przerażająco piękne. To mogło by być niezłe miejsce dla turystów Ocenił Marcus. Jednak dzisiaj żaden turysta nie chciałby zwiedzać tych urokliwych korytarzy.

Abazar. Mistyk wciąż wracał myślami do przywódcy mrocznej hordy, oceniając swoje szanse, i przygotowując się mentalnie do stawienia mu czoła. Widział, że wielu próbowało i niewielu przeżyło spotkanie z potężnym sługą ciemności by móc o tym opowiedzieć. Wróg był przebiegły, nie tak jak wielu nefarytów preferujących bezpośrednie, proste rozwiązania. Mrocznym apostołom zależało na tym artefakcie.
Co dokładnie mam w plecaku? zastanawiał się Marcus i nie do końca pasowało mu aby artefakt był zły. Kolejna broń ciemności, znacznie potężniejsza mogła zostać przygotowana w licznych cytadelach na Nero, daleko po za zasięgiem ludzi, lub wręcz sprowadzona prosto z otchłani. Fakt, że mroczni apostołowie pożądali tego odłamka, nie mogąc sami go wytworzyć lub przywołać mógł świadczyć o jednym. Prawdopodobnie nie była to broń ciemności. Pomimo wypaczenia, wciąż był obiektem pożądania mrocznej duszy. Marcus poczynił już pewne spostrzeżenia. Artefakt dosyć dobrze przyciągał moc - Marcus był wyczerpany. Wysiłek po zabiciu nefaryty Demnogonisa był ogromny. Seria wizji zesłanych przez tropiącego ich nefarytę powinna pozostawić go nieprzytomnego już jakiś czas temu. Tymczasem wciąż był zdolny do operowania mocą, co więcej przychodziło to stosunkowo łatwo. Nie wspominając, że miał na tyle duzo sił, by nadążyć za resztą teamu, narzucającego niezłe tempo marszu. Co prawda obawiał się w tej chwili rzucać silnych zaklęć, bojąc się wykrycia, ale małe dawki mocy dawały się okiełznać stosunkowo bez problemu.

Ładunki wybuchowe, założone tak starannie przez Darrena nie wybuchły. Team Six długo wsłuchiwał się w odgłos wybuchu, który nie nastąpił. Nie wiadomo dlaczego – żołnierze podejrzewali awarię zapalników. Marcus nie wykluczał daru mrocznej harmonii. Nefaryci Algerotha mogli wpływać na technologię ludzi, wypaczać ją i przystosowywać do swoich celów. Stabilizator działał bez zarzutu i Marcus wciąż mógł wyczuwać stężenie mocy, gdyby nie pewien drobiazg w plecaku – jedyna wykrywalna rzecz w promieniu kilkudziesięciu metrów, która w zasadzie przykrywała wszelkie odczyty emanacją mocy. Dywagacje niewiele im zresztą dawały a sugestia Darrena, aby przeć do przodu i się jak najszybciej wyrwać była bardzo sensowna. Zanim wrogi dowódca przepchnie swoje hordy przez ciasne i poplątane korytarze, mogło minąć sporo czasu. Każda minuta przewagi była w tym wypadku bezcenna.

Jaskinia do której dotarli wyglądała znajomo. Marcus rozpoznawał charakterystyczny układ skał i sufitu. Nawet wzgórza wyglądały znajomo. To była ta sama ogromna jaskinia w której starli się z siłami legionu po raz pierwszy. Jednak wyszli od całkowicie innej strony, co dawało pojęcie o ogromie całego kompleksu jaskiń i korytarzy. To dawało sporo możliwości taktycznych.
Sytuacja nie wyglądała jednak najlepiej – po całej jaskini błąkały się czarne punkty – czujki i patrole legionu. Marcus zauważył też, że wrogi dowódca przyłożył się do pilnowania, aby zwierzyna mu nie uciekła – patrole składały się głownie z Razyd i Pretoriańskich Łowców, straszliwych, nekrobionicznych wojowników, operujących najczęściej parami. Kosy Semai, lkmy z dołączonym arsenałem miotaczy ognia, granatników, łańcuchowych bagnetów i Kardynał wie czego jeszcze omiatały horyzont, szukając celu.
Marcus dołączył do grupy, która miała zadanie przekraść się. Cały Team Six pracował nad zamaskowaniem swojego ekwipunku, a zwłaszcza pancerzy. Używając małych dawek mocy Marcus pokrył szronem swoje granatowe naramienniki. Potem podobnie zrobił z większymi elementami pancerza reszty Teamu. Całkowicie nie zamaskowało to koloru pancerzy, ale szron spowodował rozjaśnienie i rozmycie barw pancerzy, upodabniając je do okolicznych skał. Mróz robił resztę, nie pozwalając takiemu naturalnemu maskowaniu się rozpłynąć.

Marcus odmówił szeptem modlitwę do Kardynała, widząc znikających między skałami żołnierzy. Wszystko było teraz na jego łasce i Marcus modlił się, aby starczyło jej dla wszystkich.
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 16-06-2014 o 21:09.
Asmodian jest offline