Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2014, 15:04   #37
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Soundtrack

[MEDIA]http://th05.deviantart.net/fs71/PRE/f/2014/112/a/8/the_vectra_village_by_dekus-d7fb85f.png[/MEDIA]

Grupa ruszyła dalej na północ, ku podnóżom gór. Słońce stało jeszcze wysoko - nieledwie dwie czy trzy świece wcześniej minęło zenit - a do następnej wsi - Cadeyrn - było niedaleko; pół świecy może. Od niej, według mieszkańców Oestergaard, była jedna, może półtorej świecy do granicy lasu.

A dalej?

Do miejsca pokazanego przez Arlę Hightower powinni byli dojechać przed zmrokiem, ale paladynka chyba nie brała pod uwagę ich ślimaczego tempa i licznych przystanków. Co i rusz grupa mijała grzejące się w promieniach słońca kości; a to ludzkie, a to orcze, a to jakiegoś przerośniętego wilka czy innego dzikiego zwierza. Minęli też kilka chat (w tym jedną spaloną), lecz nie zauważyli żadnych ciał - ani świeżych, ani starych. Najwyraźniej i tu dotarły ostrzeżenia Tibora z Oestergaard i ludzie zdążyli ukryć się na czas przed kolejnymi falami nieumarłych.

Po wizycie w Oestegaard niektórzy członkowie pospiesznie sformowanej drużyny mieli humory mocno zważone; nawet jeśli opowieść Jonny była tylko bajaniem zestrachanych wieśniaków, dawała jakieś pojęcie o zdaniu, jakie okoliczni mieszkańcy mieli na temat Albusa Blackwooda. A i bardziej przyziemne zagrożenia Czarnego Lasu były już faktem. Burro zadrżał na swoim koniku; Shando również, ale z powodu lodowatego wiatru. Słońce północy było zdradliwe i nie dawało ani ułamka ciepła, którego mógł spodziewać się w Calimshanie. Poza tym niezaleczone widmowe rany dawały mu się we znaki tym bardziej, im dłużej jechali. Po jakimś czasie dogonił ich sam Tibor Oestergaard, skłonił się uprzejmie i odjechał galopem w stronę Cadeyrn.

- Tyle o tej śmierci ględzicie, jakby to coś niezwykłego było - Kostrzewa pogłaskała kruka po najeżonych piórach - Stare drzewa padają, a na ich miejscu rosną nowe. Odwieczny cykl natury...Czy nam, czy miastu zginąć przyjdzie...co to ma za znaczenie. Góry nadal stać będą, a rzeki płynąć. Nie jojczcie jak baby…przeca piękny dzień jest! - zakończyła z uśmiechem na zębach. Biegnący z przodu wilk Mary najwyraźniej podzielał jej pogląd na temat pogody, gdyż ział entuzjastycznie, łapiąc wiatr w wyszczerzone kły.

- Widziała kiedy żeby trupy co wieczór wstawały i żywych męczyły? To nazywasz odwiecznym cyklem natury? Na łeb ci głaz przypadkiem gdzieś w lesie nie spadł? - goliat zacisnął pięści na lejcach, aż mu kostki chrupnęły. Zastanawiał się czy bezpiecznej będzie druidkę najpierw zakneblować a później ja zdzielić w potylice, czy na odwrót. Póki co były to tylko rozważania, ale limit głupot jakie był w stanie usłyszeć, nawet ze strony tak szanowanej w jego klanie osoby, zwyczajnie się wyczerpywał. A zresztą teraz sam był sobie klanem.

- Temu właśnie właśnie z wami się tłukę - druidka podrapała się w nos - Bo cykl został zaburzony. Co nie znaczy, że Matka sama i bez nas sobie by nie poradziła...Albo że te ożywieńce i w jej planach mają jakiś udział. Nic nie wiemy, jak dzieci we mgle. A czy po drodze do tej wiedzy i rozwiązania zginie jakieś miasto, wioska czy kilku awanturników...Góry nadal będą stać, a rzeki płynąć - powtórzyła jak refren.

Niziołek zerknął na Kostrzewę, bo zaczynał tracić pewność kiedy żartuje a kiedy serio mówi. No ale teraz miał inne zmartwienia, bo przecież o jego głowę chodziło. Albus z jakimś albinosem czerwonookim chodził. Przyjmując to za prawdę, co to mogło oznaczać? Nic dobrego jak obdzierali sobie ludzi ze skóry. Może magiem zawładnęła jakaś… siła? Tylko co oni mogą na to poradzić?

Czemu zaś truposze na północ idą? Przecież tam już tylko ugór, krzaki i wilkołaki… Przypominał sobie co wyczytał z mapy i wychodziło że na północy to właśnie jest tylko Las, kopalnia i góry, a dalej Kaledon...

Żachnął się w końcu na śpiewkę Kostrzewy.

- Ja bym jednak wolał żeby nie tylko góry i woda tu zostały, hmm? Więc jedźmy już zamiast gadać o cyklach. I nie sierdźcie się panie Grzmocie, przecież nie ma o co. Możliwe to że truposze szukają w lesie schronienia na dzień, dlatego że tam ciemno? – zastanawiał się na głos nerwowo - Bo ciemno, nie? Że niby jak w nocy. No to cała nasza wycieczka na nic, bo do Albusa nie dotrzemy. Szczególnie że oprócz tego dalej nie wiemy gdzie go szukać, a wydaje mi się że wejście do Lasu i krzyknięcie jego imienia nie wystarczy. – kucharza ogarniała rozpacz, wyglądało że znikąd pomocy nie będzie. Myślał że może nie przewodnika dostaną w wiosce, to choć dowiedzą się co czynić dalej im wypadnie. A tak to pozostało jechać jak na ścięcie, nie wiedząc co dalej.

- Dlatego w dzień lepiej się w takie ostępy zapuszczać. Nocą różne dziwne i złe zawsze wychodzi - orczyca zrównała się z niziołkiem - A słońce w ryzach je trzyma. Że nie wspomnę o tym, że co niektórzy ledwo z grobu wstali, a już łeb pod topór kładą - wskazała brodą na maga i goliata - Więc mus nam odpocząć. Trupy nocą i tak wstaną; lepiej się przed nimi w wiosce bronić, niż w lesie z tałatajstwem na łbie łazić...szczególnie, że niekrofila szybko nie znajdziemy - ziewnęła, ukazując kły - A i tak większość z nas od rana na nogach; żaden pożytek, jak nam się zaśnie podczas walki…

- Ale z wioski pogonili nas precz! - zdenerwował się niziołek. - Poza tym jak dla mnie jak nas trupy ogarną to jeden czort z tym czy w wiosce czy poza nią. A może w Lesie ich nie ma bo się Albusa boją?

Kucharz już łapał się byle czego, byle jeszcze zachować resztki nadziei.

- Tyle wiemy, że w Lesie grasują spoore zwięrzęta, bo jak na razie tylko to można uznać za pewnik i co to za różnica czy trafimy tam nocą czy dniem. A jak dla mnie im szybciej spróbujemy choć dostać się do Albusa, tym lepiej.

Thog trzymał się Kostrzewy. Być może dlatego, że jej serce pompowało tą samą krew co i jego. A może dlatego iż jako druidka reprezentowała siły natury, a te zawsze zwyciężały zarówno z magią jak i ręką człowieka tudzież krasnoluda, elfa czy zielonoskórych. Nie udzielał się zbytnio w dyskusjach między członkami grupki. Wciąż był bezdusznym odbieraczem długów na usługach Thayskiego handlarza. Wciąż czuł na sobie spojrzenia pełne nienawiści i złowrogości. W sumie miał to gdzieś, wykonywał kolejny rozkaz swego pracodawcy.

- Co się boi zwierząt? - burknął do niziołka - Duży odstraszy… - zażartował rzucając goliatowi krótkie spojrzenie. Zdziwiłby się, gdyby jakaś bestia tego giganta się nie wystraszyła.

Na tym rozmowa się urwała; niedługo potem na horyzoncie zamajaczyły domy wsi Cadeyrn...
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline