Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2014, 19:21   #84
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Rozmowa całej trójki została przerwana przez pojawienie się Siegfrieda. Sigmarita miał kamienną twarz, choć widać było że przez chwilę bije się z myślami. Gestem dłoni wskazał byście całą czwórką ruszyli za nim. Nie chcą wdawać się w nie potrzebne argumenty zrobili jak prosił. Wychodząc szybko z karczmy można było dostrzec, że wszystkie oczy gości zwróciły się ku wam, lecz nikt się do wychodzących nie odezwał.

Drzwi do domu były otwarte i z daleka było widać już, że w środku panuje tam dość spory bałagan. Poprzewracane stoły, krzesła odsunięte nawet było łóżko od ściany. Gdy się przekroczyło próg drzwi miało się wrażenie, że po domku przeszedł jakiś huragan. Wszystkie pojemniki z różnymi maściami, płynami były otwarte, lecz najbardziej rzucała się w oczy otwarta klapa, która znajdowała się pod łóżkiem. Siegfried rzucił tylko;
-Zapraszam na dół… - a na jego twarzy można było dostrzec lekki grymas i uśmieszek.

Drabina prowadząca na dół swoje już w życiu przeszła. Wyszczerbiona, ledwo trzymająca się kupy lecz stabilna doprowadziła wszystkich na dół. Pod domem znajdowało się małe, wąskie przejście które prowadziło do zwykłych drzwi. Te były lekko uchylone i wasz przewodnik dał znać byście weszli do środka.

Nieufni i nie pewni tego co się tam znajduje spojrzeli wszyscy pytająco na Sigmaritę. Gdy weszliście wszyscy poczuliście jakby delikatnie ukłucie na wysokości skroni, powietrze stało się cięższe - trudniejsze do oddychania. Po przekroczeniu progu musieliście odsunąć starą, pachnącą lekką stęchlizną kotarę, na które przedstawiono dziwaczną istotę. Od samego patrzenia na nią przechodziły ciarki po całym ciele.



Na bokach walały się rupiecie przykryte girlandami pajęczyn, a także szczurze odchody. Po środku pokoju stał stolik, na którym stały dziwne przedmioty. Na pewno miały one służyć jakimś magicznym czynnościom, choć nie były to narzędzia z których korzystał by prawdziwy czarodziej. Jedynie różdżka i laska, skrupulatnie wyrzeźbiona, wypolerowana i pokryta odpowiednimi symbolami wyglądały na profesjonalne i odpowiednio do swojego użycia. Na stole walały się również luźne karty pergaminu, choć nigdzie nie można było dostrzec ksiąg. Część brudnej podłogi została wyszorowana jakiś czas temu, i teraz w tym miejscu widniał namalowany czerwoną kredą skomlikowany pentagram. Nie udało się jednak zachować niezbędnej geometrycznej precyzji, tak więc ów krąg mógł być całkowicie bezużyteczny lub stanowić zagrożenie.

Bohaterowie lustrowali pomieszczenie, gdy w pewnym momencie ich wzrok przykuł niewyraźny kształt umieszczony na cokole w głębi pomieszczenia, gdzie z trudem dosięgało światło z pochodni i świec rozmieszczonych w tym pomieszczeniu. Odór uderzył w zmysły każdego i każdy wzdrygnął się i pragnął uciec z tego miejsca. Siegfried podszedł blisko oświetlając swoją pochodnią rzeźbę, lecz dzieło które było hybrydą smoka i ptaka, zdawało się odgadniać od siebie jasność.

- Nie podchodźcie bliżej - rzekł władczo Sigmarita -Tą rzeźbę stworzono z zakrzepniętej czarnej materii. Zatruwa ona nie tylko ciało ale i duszę.



-Przeklęte miejsce - splunął by kontynuować -Konrad uciekł, a ślady prowadzącą w kierunku ścieżki i Wolfenburga. Niestety dla was...bowiem, wasza misja nie skończyła się jeszcze. Widocznie Sigmar stwierdził, że będziecie użytecznym narzędziem w walce z chaosem więc...nie sądzę byście mieli coś przeciwko temu? - zapytał, choć wiadomym było, że pytanie jest retoryczne - A teraz warto bym się przedstawił. Moje imię to Siegfried de Love i jako starszy licencjonowany Inkwizytor z Altdorfu, uświęcony przez samego Arcykapłana Zakonu Płomienia - nastąpiła pauza, podczas której obserował wasze reakcje - powierzam wam odnaleźć Konrada, który jest członkiem i prawdopodobnie wysoko postawionym kultystą Tzeentcha. Dziś pod wieczór dotrze do nas akolita Sigmara o imieniu Markus. Razem udamy się do Wolfenburga...gdzie będziecie musieli podjąć trop i wywiedzieć się czy był tam widziany, gdzie się znajduje

Siegfried spojrzał na Olafa i rzekł:

-Zapewne to maść, którą posmarował Stompera wywołała mutację, więc będę miał Cię na oku. Liczę, że dasz mi znać jeśli zauważysz nie pokojące symptomy...Skazy chaosu nie da się cofnąć… nie da się odwrócić… lecz zaufaj mi bowiem Ci, którzy pogrążą się w chaosie zostaną na zawsze potępieni. Z czasem zatracają się w mroku, zaprzedając swoją duszę za wielkie obietnice lecz marne nagrody. Olafie liczę, że Ty tego błędu nie popełnisz

Po tych słowach ruszył na górę a wy za nim. Gdy znaleźliście się już przed domem Inkwizytor zamknął drzwi a wam kazał udać się do karczmy. Tam mieliście oczekiwać na przybycie Markusa i zdecydować co zrobić dalej z kowalem i Kasperem. W końcu kowal był niewinny a Kasper...co najwyżej próby otrucia. Stos nie był dla nich, lecz po tym co przeszli.. Trzeba było podjąć decyzję.

Markus

Gdy przeor wezwał Cię do siebie niczego nie podejrzewałeś. Dni w zakonie mijały Ci na nauce i modlitwie. Monotonia wkradała się w życie akolity lecz to miało wszystko się wkrótce zmienić, bowiem młodemu Sigmarcie powierzono zadanie. Miał on udać się do małej miejscowości Felde, gdzie miał oczekiwać na niego wysłannik Zakonu Oczyszczającego Płomienia Siegrfied. To on miał stać się mentorem młodego mężczyzny, dopóki ten nie stwierdzi że Markus jest gotowy powrócić do świątyni. To Siegfried miał odpowiadać za przygotowanie Gładkiego do pierwszych święceń.
Spakowawszy swoje rzeczy Sigmarita ruszył ku swojemu przeznaczeniu. Droga nie była łatwa, lecz koniec końców dotarł na miejsce. U wrót Felde przywitał go wysoki na prawie 190 cm wzrostu mężczyzna. Długie siwe włosy opadały mu na barki, a twarzy pokazywała człowieka, który już nie jedno widział i doświadczył w swoim życiu. Lewa część twarzy była strasznie poharatana, a przez oko przechodziła długa i bardzo widoczna blizna.Niebieskie oczy zlustrowały Markusa od dołu do góry ze spokojem, lecz również obojętnością i chłodem.

-Witaj.. Jestem Siegfried...przybyłeś troszkę za wcześnie lecz taka wola widać była Sigmara. Niestety kultysta uciekł, Inkwizytor Stomper poległ na polu chwały lecz mamy teraz inny problem dość delikatnej natury. Otóż grupa ludzi, która zechciała pomóc w tym co dobre i prawe, popełniła mały błąd. Ich dochodzenie - i tu pojawił się ironiczny uśmieszek na jego twarzy -doprowadziło do aresztowania dwóch ludzi. Teraz po przesłuchaniu, a także nowych dowodach wychodzi na to, że jeden co najwyżej jest niedoszłym trucicielem a drugi..sam ocenisz. Daj się wypowiedzieć grupie...słuchaj ich uważnie i oceniaj. To oni będą Twoją rodziną przez jakiś czas. Ja jestem tylko pasterzem, który prowadzi owieczki we właściwą stronę - zakończył swe słowa, w tym samym momencie gdy otworzył drzwi do karczmy.

Wszyscy

W końcu zasiedliście przy osobnym stole, do którego podano jadło i napitek. Podczas jedzenia, nikt nie poruszał oczywistego tematu, bowiem wszyscy czekali aż Siegfried skończy strawę. Był więc czas by lepiej się zapoznać z nowoprzybyłym.. Gdy Inkwizytor skończył jeść odezwał się krótko

-Trzeba podjąć decyzję co robimy z kowalem, tym dzieciakiem i domem medyka. Jestem gotów wysłuchać każdej propozycji, byle miała ona sens. Pamiętajmy, że każda akcja daje reakcję - zakończył wpatrując się w każdego z was.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline