Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2014, 20:40   #9
Dragor
 
Dragor's Avatar
 
Reputacja: 1 Dragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłość
Tadem wygrzebał z jeden z szafek lekko pomiętą zieloną koszulę z płótna i jasne spodnie. Brakowało jeszcze małej zielonej czapeczki i Barry mógł udawać Robin Hooda.
Po zmianie garderoby bohater i mag wyszli na zewnątrz. Okazało się iż dom maga rzeczywiście jest zbudowany w drzewie. Zdawało się że natura jakimś cudem uznała że pień o kształcie gruszki do dobry pomysł jak i wielka dziupla w środku. Drzewo było żywe, korona była wysoka i rozłożysta. Domek jak z marzeń.

Ze wszystkich stron pochylały się nad nimi ośnieżone szczyty gór. Ich stoki były ciemnozielone, pokryte wiecznie zielonymi trawami i krzewami. Powietrze było rześkie i tak czyste, że Barry przyzwyczajony do oparów miasta prawie się zakrztusił. To był świat nim człowiek całkiem zawładną naturą dzięki swoim wynalazkom. Tutaj rytm dnia wyznaczało słońce i pory roku. Nawet strumyk przepływający koło domu czarodzieja był krystalicznie czysty.


Czarodziej poprowadził bohatera wąską ścieżką wąską ścieżka. Wstążka wydeptanej ziemi prowadziła do małej wsioki przytulonej do zbocza góry. Budynki były zwyczajnie, o kamiennych ścianach i drewnianych dachach. Domy porozrzucane bez większego ładu rozstępowały się jedynie przed potokiem płynącym przez sam jej środek i pokrytą pyłem drogę wyjazdową.
Po drodze Barry i Tadem spotkali kilku tubylców. Pod jednym z domów siedziała para zwiędłych staruszków o palcach powykręcanych jak korzenie drzewa. Ich skóra była brunatna, podobnie jak i ubrania. gdyby nie bystre, zielone oczy można było by ich uznać za zasuszone mumie. Gdy przechodzili obok nich przywitali się miło z Tademem ściągając bezkształtne czapki z głów. Zamiast włosów mieli wąskie gałązki przypominające wierzbowe witki z żywymi listkami.
Dwoje pijanych brodatych krasnoludów usiłowało wciągnąć z rowu trzeciego lekko nieprzytomnego towarzysza. Wyglądali jak by uciekli z planu "Władcy Pierścieni'. Byli brodaci, szerocy w barach i zakuci w zbroje. Każdy miał przy sobie przynajmniej jeden topór.
Ludzie przechadzali się miedzy budynkami zapewnię załatwiając swoje sprawy. Nosili proste ubrania jak typowi rolnicy z tą różnicą iż każda koszula miała inny kolor, a kobiety zdobiły swoje długie studnice paciorkami i malowanymi kwiatami. Mieścina była szara, ale jej mieszkańcy byli barwni.

[IMG]th01.deviantart.net/fs29/PRE/i/2014/090/1/4/house_in_tree____by_hanci-d1fuyd7.jpg[/IMG]

Sama karcza różniła się od innych budynków posiadaniem piętra. Parter podobnie jak reszta domów buła kamienna, a piętro zbudowano z drewna. We wszystkich oknach paliło się światło mimo iż na zewnątrz było jeszcze jasno. Miała też kilka osobnych kominów, dwa wielkie i siedem mniejszych, pewnie po jednym dla każdego z pokoi do wynajęcia. Nad drzwiami wisiała tabliczka "U Garah'a, Posiłek i Nocleg".
Drzwi wejściowe prowadziły prosto do wielkie sali o drewnianej podłodze i wysokim suficie. Było tu kilka długich stołów wspólnych i kilka mniejszych ustawionych pod ścianami, dla tych którzy nie lubili towarzystwa. W wielkim kominku już płonął ogień, a na żyrandolach chwiały się kule światła przypominające wyjątkowo jasne błędne ogniki.
Gości było zaledwie paru, i byli to wyłącznie ludzie. Widać była jeszcze wczesna pora jak na odpoczynek przy piwie po długim dniu. Tadem posłał Flasha do jednego z pustych stolików, a sam podszedł do szynkwasu. Barman i pewnie sam Garah był wielkim mężczyzną, łysym jak kolano, ale za to wyposażonym w sumiaste rude wąsy. Czarodziej zamienił z nim kilka słów i wręczył mu kilka złotych monet.
- Dobrze, jak zjecie to wszystko, to ja wam policzę połowę rachunku, a co znając ciebie chudzielcu, raczej się nie zdarzy - Garah roześmiał się serdecznie. - Hej tam ludki, Tadem i jego nowy znajomy zamówili wszystko co moja kochana żonka umieściła w karcie. Trzymam was jako sekundantów, jak zmiotą wszystko płacą połowę i po jednym piwie będzie za darmo dla każdego!
Na ponurach twarzach klientów pojawiły się lekkie uśmiechy. Teraz wszyscy patrzyli na dwójkę przybyszów z nieukrywaną ciekawością. W takich mieścinach jak ta pewnie nie często zdarza się jakaś ciekawa rozrywka. Tadem wyglądał jak by chciał się zapaść pod ziemię.
 
__________________
Gallifrey Falls No More!
Dragor jest offline